[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Porozmawiajmy z lady Jane Netherby.
- Czy ktoś łaskawie mi wyjaśni, o co chodzi? - odezwał się Wally, idąc za nimi do
drzwi wyjściowych.
- Właśnie ustaliliśmy, że Sin jest zakochany w żonie i chce dokończyć śledztwo, żeby
się wreszcie zająć powiększaniem rodziny.
- Tak myślałem.
- Bardzo wątpię, baranie. Sinclair zwolnił kroku. Do tej pory miał tylko jeden cel i
wszystko, co nie pomagało w jego osiągnięciu, traktował jak przeszkodę. Teraz, dzięki żonie,
zrozumiał, że oprócz wymierzenia sprawiedliwości zabójcy Thomasa istnieją w życiu inne
ważne rzeczy.
- Idziesz, Sin? - zawołał Wally. - Tak. Dosiedli koni i ruszyli ku Bolton Street.
- Jak chcesz to rozegrać? - zainteresował się Crispin, gdy zaczęli wchodzić po wąskich
frontowych schodach.
- Spytać wprost o Thomasa - odparł Sinclair, sięgając do kołatki.
- To coś nowego - szepnął Wally.
- Tak - zgodził się Harding. - Bezpośredni atak.
- Podoba mi się. W progu stanęła kobieta w średnim wieku. Na jej twarzy odmalowało
się zaskoczenie.
- Czym mogę panom służyć? Sinclair nie pomyślał wcześniej o tym, żeby sprawdzić
godzinę.
- Mam pilną sprawę do pani domu. Proszę jej przekazać, że lord Althorpe chce się z
nią zobaczyć.
- Proszę zaczekać - bąknęła ochmistrzyni i zamknęła im drzwi przed nosem.
- To było niegrzeczne - stwierdził Wally. - Nawet nie raczyła wprowadzić nas do
saloniku.
- Ja również bym tego nie zrobił na jej miejscu. Wyglądamy niezbyt sympatycznie.
Drzwi otworzyły się ponownie.
- Proszę, milordzie. Niestety pańscy przyjaciele muszą odejść.
- Zostaną przed domem. Kobieta zawahała się, po czym skinęła głową.
- Proszę iść na górę, milordzie. Pierwsze drzwi na prawo.
- Dziękuję. Bawialnię oświetlała jedna lampa stojąca w kącie, a pani domu siedziała w
fotelu daleko od zródła światła. Gdyby nie miała na sobie zwykłej niebieskiej sukni, tylko
powłóczystą białą szatę, Sinclair pomyślałby, że trafił do teatru. Tylko strach w jej oczach był
całkiem realny.
- Lord Althorpe - po - wiedziała cichym, melodyjnym głosem. - Co pana do mnie
sprowadza?
- Mam kilka pytań. Może potrafi pani na nie odpowiedzieć.
- Nie wiem, czego pan ode mnie oczekuje. Jestem dzisiaj bardzo zajęta. Moja babcia
nagle zachorowała i jutro wyjeżdżam do Szkocji, żeby się nią zająć.
Na zewnątrz Sin zachował spokój, ale jego umysł pracował gorączkowo.
- Bardzo mi przykro. Czy dwa lata temu, kiedy został zamordowany mój brat,
wyjechała pani z Londynu także z powodu babci?
Jane Netherby gwałtownie wciągnęła powietrze, a jej blada twarz poszarzała.
- Nie chcę rozmawiać o smutnych rzeczach.
- A ja owszem. Jak się pani dowiedziała o śmierci Thomasa?
Lady Jane przycisnęła dłoń do piersi i wstała z fotela.
- Proszę wyjść. Nie pozwolę się przesłuchiwać we własnym domu. A już na pewno nie
panu.
- Chyba wiem, kto zabił mojego brata - ciągnął Sinclair, nie zważając na jej protest. -
Jeśli teraz wyjdę, będzie pani musiała odpowiadać na pytania sędziego i adwokatów.
Kobieta opadła na sofę, jakby nagle straciła władzę w nogach.
- Nie mam dowodów, a on wszystkiego się wyprze - szepnęła. - Dzisiaj znowu mi o
tym przypomniał.
Sinclair zrobił krok w jej stronę. Serce mu łomotało.
- Lord Kingsfeld jest szanowany, ale nie bezkarny.
Gospodyni zaśmiała się ironicznie.
- Ha! To pan tak uważa. Ja wiem lepiej.
- Jest pani winna Thomasowi prawdę.
- On nie żyje. Powinien być mądrzejszy. Sin przymknął oczy.
- Mądrzejszy?
- Niepotrzebnie rozsierdził swoich kolegów z parlamentu. Proszę już iść. Nie powiem
nic więcej. I lepiej, żeby ten człowiek się nie dowiedział, że pan go podejrzewa.
Zaczęła drżeć i Sinclair zrozumiał, że już nie wydobędzie z niej jednoznacznej
odpowiedzi. Bardziej bała się mordercy niż jego.
- Dziękuję, lady Jane. Proszę przekazać babci życzenia powrotu do zdrowia.
Uciekła spojrzeniem w półmrok.
- Niech pan już idzie.
Przyjaciele cierpliwie czekali na niego przed domem.
- Chodzmy - rzucił, mijając ich szybkim krokiem. Ruszyli za nim.
- Co powiedziała? - spytał Wally.
- %7łe nic mi nie powie. Sprawca już wtedy ją postraszył, a dzisiaj znowu odwiedził i
powtórzył grozby. Wymieniłem w rozmowie nazwisko Kingsfelda, a ona nie zaprotestowała.
- Niewiele nam pomogła - stwierdził Crispin, wyraznie zniechęcony.
- Przeciwnie. Wiem, że Marley dużą część dnia spędził z moją żoną, w związku z
czym nie mógł grozić samotnym, bezbronnym kobietom.
- Chyba nie zrobisz niczego pochopnie? - zaniepokoił się Harding, chwytając go za
ramię. - Sin?
- Nie - warknął Althorpe, uwalniając się z żelaznego uścisku.
Jego umysł nie chciał przyjąć do wiadomości, że Astin Hovarth zastrzelił Thomasa.
Byli przyjaciółmi, na litość boską. Przyjaciółmi.
- Twoja żona będzie zadowolona, gdy się dowie, że miała rację - zauważył Wally.
- Na razie się nie dowie.
- Dlaczego? Sinclair zmełł w ustach przekleństwo. Victoria nie potrafiła kłamać. Astin
natychmiast by się zorientował, że go podejrzewają.
- Jutro jest u nas przyjęcie. Moja żona łatwo mogłaby się zdradzić. Nie wolno nam
ryzykować. Kingsfeld już raz zabił bez skrupułów.
- Może więc skorzystam z okazji i odwiedzę Hovarth House podczas nieobecności
gospodarza? - zaproponował Crispin.
Sin potrząsnął głową.
- Obiecałem Vixen, że przyjdziesz. I tak będę musiał tłumaczyć nieobecność Batesa,
bo pewnie nie zdąży wrócić. - Dostrzegłszy wymianę spojrzeń między przyjaciółmi,
zmarszczył brwi. - Wracajcie do Kerston House i poszukajcie czegoś na Kingsfelda.
- A ty gdzie się wybierasz?
- Do domu. Znowu okłamywać żonę. I modlić się, żeby kiedyś mu wybaczyła.
- Przyjęli zaproszenie? - ucieszyła się Victoria. Sinclair nie wyglądał na równie
szczęśliwego, ale doszła do wniosku, że jego brak entuzjazmu wynika z ostrożności.
- Bates chyba nie zdąży wrócić, ale Wally i Crispin będą. Muszę...
W tym momencie do pokoju wszedł Milo z trzema porcelanowymi talerzami.
- Każdy ma jakiś zielony element, milady.
- Który, twoim zdaniem, wygląda najbardziej przyjaznie, Sin?
Mąż spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Najbardziej przyjaznie?
- To ważne. Chcę, żeby kolacja się udała. Uśmiechnął się blado.
- Ja również. Wszystkie wydają mi się sympatyczne. Nie przypuszczam, żeby któryś
zle się zachował.
%7łona klepnęła go po kolanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl