[ Pobierz całość w formacie PDF ]

łagodność... Znowu się o nią martwi.
Człowiek martwi się o ludzi, których kocha.
Oczywiście, czasem martwi się wojnami albo jak
spadnie samolot, ale to jest inny rodzaj zmartwienia. Człowiek martwi się z miłości. Skoro martwi
się o nią, dba o to, co będzie dla niej dobre, to znaczy, \e ją kocha, choć mo\e sobie nie w pełni to
uświadamia. Myśli, \e tak będzie lepiej, bo nie chce jej ranić.
Jeśli człowiek nie chce ranić drugiego człowieka
to przecie\ nie z obojętności, tylko dlatego, \e się
z nim liczy, liczy z uczuciami, myśli o tym, \eby nie
sprawić przykrości to co ona widzi nie jest prawdą
nie ma w jego oczach prawdy prawda jest w tym co
on mówi co będzie lepiej dla niej i tego się trzeba
trzymać dopóki on nie zrozumie...
Potem zrozumie... Niedługo... Zrozumie, \e ona jest
dla niego wszystkim, jego ostoją, spełnionym marzeniem, jego tęsknotą i zaspokojeniem tej
tęsknoty. Właśnie dlatego nie mówi, \e to będzie lepiej dla niego...
podświadomie wie, \e dla niego to będzie straszne nie
widzieć jej, nie czuć jej, nie dotykać jej.
Mę\czyzni łatwiej odcinają się od tego, co czują... to dla niego będzie gorzej jej nie widzieć,
będzie smutniej, będzie rozpaczliwiej, więc musi powiedzieć, \e tak będzie lepiej dla niej.
I wie, \e ona go rozumie. Musi tak powiedzieć.
Szanuje go za to. Kocha go za to.
Zawsze będzie go kochać.
- Muszę ju\ iść. Do zobaczenia.
Do zobaczenia... Powiedział  do zobaczenia".
Nie przesłyszała się, tak powiedział. No i proszę!
Nie  \egnaj", nie  \egnaj" nie na zawsze  do zobaczenia" po prostu  do zobaczenia", czyli za
chwilę niedługą chwilę po prostu zobaczymy się choć teraz jest lepiej, tak mu się wydaje zupełnie
niesłusznie,
wydaje mu się, \e musi wyjść, ale proszę, oto
 muszę" a nie  chcę"
 do zobaczenia" a nie  \egnaj"
wszystko w porządku.
24
- Tu są klucze.
Jakie on ma delikatne dłonie. Pięść rozkurczyła
się, breloczek - srebrna świnka, kupiła takie dwie
- zastukotał o klucze. Brzęknęło, kiedy je poło\ył na
stoliku pod lustrem, tak jakby kryształ cieniuchny
tam stawiał.
To znaczy, \e klucze są wa\ne dla niego, tak samo wa\ne jak ona.
A więc i o tym pomyślał. śeby nie stawiać jej w sytuacji trudnej, jeśliby ktoś, z kim by była...
będzie...
Nie! Skąd! To nie dlatego! Jak mogła pomyśleć,
\e on dopuszcza mo\liwość, \e ona go mo\e zostawić, być z kim innym, kogo innego kochać, do
kogo innego się przytulać?
Przecie\ on to robi dla siebie! Ze strachu. On musi się ubezpieczyć, \eby nie przyjść jak do siebie,
bo
przyszedłby za chwilę, ledwieby zjechał na parter,
ju\by nie wiedział, po co poszedł. A klucze -jeśli zostawia, to \eby ich brak przypominał mu... ten
dzwięk kluczy w kieszeni - te klucze gdzieś tam
w świecie, tam, gdzie wydaje mu się, \e nie chce iść,
mogłyby go kusić do przyjścia, do otwarcia drzwi
- on nie dla niej te klucze oddaje, on oddaje swoją
chęć jak najszybszego powrotu, on oddaje kusiciela
- bo boi się jeszcze bardziej ni\ ona, obawia się siebie, głuptas...
Jakby było mo\liwe uwolnienie się od prawdziwej miłości...
Zawsze się ją zabiera ze sobą... zawsze... dokądkolwiek się udajesz, zawsze swoją miłość trzymasz
przy sobie.
- Idę. Wojtek zadzwoni do ciebie w środę. Czy
tak będzie dobrze?
Wojtek? Jaki Wojtek? Ach, ten... Taki wysoki,
dobrze zbudowany kolega z uczelni. Wojtek? Czy
tak ma na imię? Nie pomyliło mu się? Wojtek przecie\ kiedyś bywał u nich... Ostatnio nie
przychodził.
Wojtek... Dobrze, niech zadzwoni w środę, do środy
tyle czasu...
Do środy wszystko się zmieni... to cztery dni...
Do środy Wojtek ju\ nie będzie musiał dzwonić, była tego pewna.
Nie będzie się teraz kłócić o szczegóły. Dzień w tę czy we w tę.
Da mu te cztery dni. Podaruje mu jak najcenniejszy prezent.
Cztery dni i cztery noce bez niej, bez jej zapachu
/poznałbym cię na końcu świata/, bez jej ramion odkrytych, przerzuconych przez jego tors rano/te
twoje łapiny budzą mnie do \ycia/, bez jej dotyku i ciepła głosu, bez jej czekania, bez jej... bez
niej... bez niego Chryste
cztery dni i cztery noce...
nie nie nie to tak jak wyjazd jak delegacja tylko
bez paniki do środy tyle czasu wszystko się zdarzy
wezmie się w garść ogarnie to wszystko podzieli dni
na godziny a godziny na minuty a minuty na sekundy... i da mu tyle czasu ile mu potrzeba \eby
zrozumiał \e ta głupia mrzonka ten wybryk nie zawa\y na ich związku.
Ktoś musi wiedzieć, co jest wa\niejsze, co jest
lepsze, co jest właściwe. I nikt nie jest doskonały.
Ka\dy popełnia błędy. Jemu te\ się mogło zdarzyć.
25
- To cześć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl