[ Pobierz całość w formacie PDF ]

były potrzebne. Natychmiast pożałowała, że dała mu się zaczarować i przez to
uczynić swe życie nieszczęśliwym; i że uczucia dudnią w jej sercu z
gwałtownością towarowego pociągu. A najbardziej żałowała tego, że tej nocy nie
będzie się kochać ze Sledge em.
 Nie mogę  wyszeptała.
 Nie możesz  powtórzył.  Nie możesz mnie odepchnąć. Nie możesz kazać
mi iść do domu. Nie możesz zaprzeczyć temu, co czujemy do siebie nawzajem.
 To nie może dalej trwać!  wzbraniała się.
Kiedy zaczęła się wyrywać z jego objęć, zakrył oczy dłońmi i puścił ją.
Usiadła i próbowała z powrotem umocować ramiączko sukni. Nie udało jej się i
zostawiła je w spokoju, mając nadzieję, że drugie jest dość mocno zapięte i
sukienka nie opadnie.
Sledge wyprostował się, spojrzał na nią i zamknął oczy, jakby jej potargane
włosy i rumieńce na policzkach to było dla niego za wiele.
 Nie jestem jędzą, Sledge. Jestem tylko człowiekiem  wyznała z rozbrajającą
szczerością.
 No cóż, zawsze to jakieś pocieszenie  uśmiechnął się blado.
 Zupełnie poważnie mówiłam o zasadzie niezadawania się z klientami. Nie
mogę tego robić.
 Ale ja nie muszę być twoim klientem. Możesz powiedzieć Renfroe owi, że
już ze mną skończyłaś. I nie musiałabyś przestrzegać tych swoich zasad.
Kathryn z wahaniem odtrąciła rękę, którą odgarnął lok spadający jej na czoło.
 Nie, Sledge. Czeka mnie z tobą jeszcze mnóstwo pracy. Nawet się nie zajęłam
twoimi gestami ani sposobem wyrażania. W ciągu tych paru spotkań skupiłam się
na zewnętrznych sprawach, żebyś mógł skończyć zdjęcia promocyjne. Jutro
zaczniemy ważniejsze rzeczy.
Na twarzy Sledge a pojawił się wyraz niedowierzania.
 Komu tu potrzebny zimny prysznic? Potrafisz kompletnie ostudzić faceta w
pięć sekund. Nie mówisz chyba, że jeszcze coś mam zmienić?
 I to dużo. Przejrzałam taśmy z twoimi wywiadami. Twoje zachowanie
zniechęca ludzi. Muszę nieco popracować nad tą arogancją.
 Arogancją?  Sledge powtórzył z naciskiem to słowo.
Kathryn zlekceważyła rumieniec, który wypełznął na jego kark, uznając, że z
tego rodzaju gorączką łatwiej sobie poradzić niż z tą, która ogarnęła ich oboje
zaledwie przed paroma chwilami.
 Tak. Jak ci już wcześniej mówiłam, doprowadzasz ludzi do tego, że
przyjmują postawę obronną.
 Takich ludzi jak ty, na przykład?  Sledge wstał z kanapy i ciężko westchnął.
 Mówimy o tych, z którymi przeprowadzasz wywiady, Sledge.
 Naprawdę? A myślałem, że o tym, dlaczego tak się boisz coś ze mną zacząć.
 Nie boję się.
 Ale zachowujesz się tak, jakbyś się bała. Wystarczy, żebym się bliżej
przysunął, a już reagujesz tak, jakbym czyhał na twoją karierę. W tym
domniemanym związku miałbym do stracenia tyle samo, co i ty. A nawet więcej!
Bo to nie twoja osobowość ma zostać przerobiona.
 Właśnie  wtrąciła Kathryn.  Dokładnie dlatego nie zwiążę się z tobą. Bo
chodzi o twoją osobowość. Boisz się o swoją męskość. Za wszelką cenę chcesz coś
udowodnić, Sledge. To się zdarza trzem czwartym moich klientów, to dla mnie
żadna niespodzianka.
 Boję się o swoją męskość?!  Sledge podniósł głos.  Okaż mi nieco więcej
wiary, dobrze? Do cholery! Nigdy niczego nie musiałem nikomu udowadniać!
Myślę, że to ty starasz się coś udowodnić.
 A niby co takiego?
 Może to, że posiadłaś boską moc, która jest w stanie zmieniać ludzi. %7łe nie
zwiążesz się z nikim, kogo sama nie stworzyłaś. Nie mam racji?
 Nie, nie masz. Trochę bez sensu zaczynać coś z kimś, kim kierują wyłącznie
złe pobudki.
 Kobieto! Musisz mieć chyba bardzo kiepskie mniemanie o sobie, skoro
sądzisz, że facet potrzebuje jakichś wyjątkowych pobudek, żeby się za ciebie
wziąć! Czy tylko wariatom wolno widzieć w tobie kogoś szczególnego? Czy ci
wszyscy biedacy, którzy się tobą zainteresowali, naprawdę mieli poważne
problemy psychiczne?
 Tego nie powiedziałam.
 Ale tak myślisz  upierał się.  Coś ci powiem. Jutro zapiszę się do
psychoanalityka i wyznam mu, że coś ze mną nie w porządku, bo spodobała mi się
mała złośnica, Kathryn Ellerbee.
I powiedziawszy to, wyszedł z jej mieszkania trzaskając drzwiami, a Kathryn
bez ruchu gapiła się w ścianę. Nic jej nie zostało oprócz jego krawata i własnego
żalu.
Kathryn w nocnej koszuli stała przy drzwiach balkonowych, bawiła się
trzymanym w ręku krawatem i wyglądała poprzez malowane na szybie kwiaty na
zacinający deszcz. Rozsunęła drzwi i wyszła na mokry balkon. Nie zważając na
deszcz, usiadła na jednym z ogrodowych krzeseł.
Daszek chronił przed ulewą, ale i tak czuła wilgoć na skórze. Podciągnęła nogi
na krzesło i patrzyła w niebo zaciągnięte szarymi chmurami. Była trzecia nad
ranem. Pomyślała, że wszyscy na świecie śpią. Wszyscy, w których głowach nie
zmagają się akurat anioły z demonami.
A jeśli Sledge miał rację? Czy doszła do przekonania, że może się podobać tyko
wyjątkowo niepewnym siebie klientom? Czy przez te lata wmówiła sobie, że nie
jest warta autentycznego zainteresowania ze strony mężczyzny?
Usprawiedliwiała się, że nawet jeśli to prawda, to nie jest wyłącznie jej wina.
Ale minęły już trzy lata, odkąd rzeczywiście zranił ją jeden z tych mężczyzn,
usiłujących coś udowodnić jej kosztem. Rany się zagoiły. A ona nadal bała się
zaufać.
Może jutro, pomyślała, wpatrując się w deszcz. Może jutro da Sledge owi
jeszcze jedną szansę. Bo, mimo wszystko, to właśnie jemu chciała zaufać. Nikomu
innemu. Może nadszedł czas, żeby, dla odmiany, to ona uwierzyła w siebie.
Okazało się, że wiara w siebie to nie taka prosta sprawa, kiedy Kathryn
następnego ranka musiała się spotkać ze Sledge em.
 Jesteś gotowy?  zapytała, stając w progu jego pokoju, kiedy przywitał ją
jedynie milczeniem.
 Czemu nie?  W końcu się namyślił i odłożył papiery.  Co mam jeszcze do
stracenia? Tylko trochę arogancji, trochę dumy, trochę...
 W porządku, Sledge  przerwała, wciągając do biura telewizor i odtwarzacz.
 Zrozumiałam. Dziś znowu nie zamierzasz ułatwiać mi pracy. Zresztą,
spodziewałam się tego.
Obronny, jak nigdy, ton jej głosu sprawił, że Sledge podniósł na nią wzrok.
Zauważył cienie pod oczami  dowód, że wydarzenia minionego wieczoru nie
sprzyjały spokojnym snom.
Nic sobie nie robiąc z tego, że tak badawczo jej się przygląda, Kathryn
zamknęła drzwi i włączyła telewizor.
 Chcę razem z tobą obejrzeć parę kaset  powiedziała.  To nagrania
wywiadów, w których najlepiej widać twoje problemy. Analizowałam je.
 Przyglądałaś mi się z miłej, bezpiecznej odległości, co?
Kathryn zrozumiała, że znowu nic nie zdziałają, jeśli dalej będzie się między
nimi utrzymywać podobne napięcie.
 Proszę. Czy nie możemy zapomnieć o ostatniej nocy?
 Nie ma problemu  odparł obojętnie.  Skoro sądzisz, że to wszystko nic nie
znaczyło, powinno być łatwo zapomnieć.
Wyczuła, że Sledge oczekuje odpowiedzi, której nie jest w stanie mu udzielić.
 Naprawdę łatwo  oschle ciągnął dalej.  Wystarczy wymazać z myśli to, jak
reagowaliśmy na siebie nawzajem, podtrzymać złudzenie, że to jakiś rzekomo
umysłowo chory pacjent sterroryzował cię minionej nocy i wykorzystał, żeby
zaspokoić swoją próżność.
Zatrzymany kadr na ekranie telewizora potęgował napięcie w pokoju. Kathryn
zapragnęła nagle uciec, zagrzebać się pod kołdrą w sypialni i zapomnieć, że
kiedykolwiek spotkała Darryla Sledge a. Ale jest dorosła, a dorośli nie uciekają [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl