[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jeszcze wyżej, wprost do słońca.
Kiedy uczynił ją swoją, kiedy stała się częścią jego, a on
częścią jej, Zorina wiedziała już na pewno, że ich uczucie jest
fragmentem bożego planu, że to właśnie Bóg złączył ich na
całą wieczność za pomocą tej wspaniałej, wyjątkowej miłości.
Rozdział 7
Zniło jej się, że Rudolf ją całuje, kiedy jednak otworzyła
oczy i zaczynała wracać do rzeczywistości, zorientowała się,
że to wszystko dzieje się naprawdę. Jej ukochany siedział na
brzegu rzezbionego łóżka. Przez okno wpadały jasne
promienie porannego słońca, które sprawiały swym blaskiem,
że jej mąż promieniał cały w złotej poświacie.
- Wyglądasz dziś przepięknie, moja najdroższa.
- Kocham cię... tak cię kocham - szepnęła.
- Ja też cię kocham - odparł Rudolf. - Pewien jestem, że
teraz już porządnie zgłodniałaś. Właśnie przyniosłem dla nas
śniadanie.
Zauważyła, że Rudolf jest ubrany, ale nie ma na sobie
fraka. Ostatnim mężczyzną, którego Zorina widziała w samej
koszuli, był jego ojciec, król Leocji. Pospiesznie odsunęła od
siebie tę myśl, a potem objęła Rudolfa za szyję i przyciągnęła
dłońmi jego głowę do siebie. Była taka szczęśliwa.
- Wczoraj w nocy... to wszystko... było takie cudowne...
takie cudowne - szeptała mu do ucha.
- Bałem się, że będzie cię bolało albo że cię przestraszę,
kochanie.
- Nie, czułam się... jakbyśmy oboje byli wysoko w
chmurach... wśród górskich szczytów.
Pocałował ją delikatnie, jak coś cennego i bardzo
kruchego.
- Pójdę przygotować dla ciebie jajecznicę, a potem
będziemy mieli dość czasu, żeby porozmawiać o nas.
Zorina się przestraszyła.
- To ja powinnam gotować - zawołała.
- Podejrzewam, że jestem znacznie lepszym kucharzem
niż ty, kochanie - powiedział z uśmiechem i wyszedł z
sypialni.
Zorina wyskoczyła z łóżka, umyła się szybko w tak zimnej
wodzie, że wydawało się, iż jeszcze przed chwilą była bryłą
lodu. Potem włożyła suknię. Dopiero teraz przypomniała
sobie, że ta suknia, peleryna i szal są jej jedynym strojem.
Zastanawiała się, jak zdobędzie inne stroje, bo przecież bez
nich nie mogła się obejść, ale przyszło jej do głowy, że kiedy
jest z Rudolfem, nie powinna się o nic martwić. Wystarczyło,
że są razem, jeśli nawet ma tylko jedną suknię.
Kiedy weszła do salonu, zobaczyła nakryty stół. Kolorowe
talerze i kubki już czekały. Rudolf właśnie wchodził z patelnią
pełną pachnącej jajecznicy.
- Powiedziałam ci przecież, że mogę to zrobić -
zaprotestowała Zorina. - Jestem pewna, że księciu nie
wypada... robić śniadania.
Zorina żartowała, ale Rudolf odpowiedział bardzo
poważnym tonem.
- Nie jestem już księciem ani pretendentem do tronu
Leocji. Teraz jestem jedynie Rudolfem. Prawdopodobnie,
kochanie, będziemy musieli przybrać jakieś zwyczajne
nazwisko, żeby nikt nie pytał nas o pochodzenie.
Przez krótką chwilę Zorina żałowała, że Rudolf nie jest
już księciem. Wyglądał tak szlachetnie, że zawsze powinien
nim być.
- Wszystko jest nieważne... liczy się tylko to, że będziemy
już zawsze razem - odpowiedziała spokojnie.
- To właśnie miałem nadzieję od ciebie usłyszeć.
Postawił patelnię z jajecznicą i poszedł do kuchni po
kawę. Po chwili wrócił z dzbankiem świeżo zaparzonej kawy i
jeszcze ciepłym, przed chwilą upieczonym chlebem. Potem
przyniósł spodek ze złotym, świeżutkim masłem i, ku radości
Zoriny, koszyk świeżych owoców różnego rodzaju.
- Skąd to się wszystko wzięło? - zapytała. - Może ty po
prostu potrafisz czarować?
- Kobieta, która zajmuje się domem mego przyjaciela,
mieszka niedaleko stąd. Idzie się do niej ścieżką w stronę gór -
odparł Rudolf. - Była trochę zła, że nie daliśmy jej wcześniej
znać, że przyjeżdżamy. - Przerwał na chwilę, a potem dodał
czule: - Wczoraj było nam tak cudownie, że wolałem, byśmy
zostali zupełnie sami. Nie chciałem, żeby tu przychodziła.
- Mnie też było wspaniale. Cieszę się, że byliśmy tylko
we dwoje.
Zorina usiadła przy stole, rozejrzała się dookoła i
pomyślała, że nic bardziej wspaniałego nie mogło jej w życiu
spotkać. Była teraz w tym maleńkim domu tylko z Rudolfem.
Wszystko dokoła wydawało się znacznie piękniejsze, lepsze,
cenniejsze niż to, co widziała w pałacu.
A Rudolf kolejny raz przewidział jej myśli.
- To wszystko jest bardzo urocze, kochanie, i jestem tu
bardzo szczęśliwy, ale niedługo będziemy musieli postanowić,
dokąd się udamy i gdzie będziemy mieszkali.
- Mam wyrzuty sumienia... w związku... z mamą -
powiedziała cicho Zorina.
- Jak tylko opuścimy granice Leocji, możesz do niej
napisać i przekazać, że jesteśmy cali, zdrowi i bardzo
szczęśliwi. - Spojrzał na nią z miłością. - Jestem święcie
przekonany, że kiedy twoja matka się dowie, iż oboje nagłe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl