[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jestem Leslie White. Byliśmy parą kilka miesięcy temu. Zgubiłam
swoją ulubioną szminkę i podejrzewam, że właśnie tu musiałam ją zostawić.
Pozwolisz, że się rozejrzę?
- Wejdz - odparła Sara i cofnęła się. Zaniepokojona przyglądała się
Leslie, która bardzo pewnie poruszała się po mieszkaniu w poszukiwaniu
58
RS
zguby. Uczucie zazdrości wypełniło jej serce. Zaczęła zastanawiać się, jak
bliska była znajomość Leslie i Matta.
- Niestety, nigdzie jej nie widzę, szkoda. Mieszkasz tutaj? Widziałam
trochę damskich kosmetyków w łazience. No i Matt nie używa różowej
maszynki do golenia.
- Matt i ja jesteśmy małżeństwem.
W gruncie rzeczy od tego powinnam zacząć znajomość z Leslie,
pomyślała.
- Małżeństwem? Z Mattem? Nie żartuj, proszę! Nigdy w to nie
uwierzę.
- Pobraliśmy się w zeszły czwartek - wyjaśniła Sara, powstrzymując
się przed zamachaniem jej przed nosem ślubną obrączką.
- Nie sądziłam, że doczekam tego dnia. - Leslie była szczerze
zaskoczona. - Gdybym choć przez chwilę pomyślała, że coś takiego jest
możliwe, starałabym się bardziej. Gratuluję, że udało ci się go usidlić.
- Prawdę mówiąc, w tym przypadku nie byłam myśliwym, lecz ofiarą.
Leslie złożyła ręce na piersiach i z wyraznie zawiedzioną miną
rozejrzała się jeszcze raz po mieszkaniu.
- No dobrze. Nie mam pojęcia, gdzie jest moja szminka, więc nie będę
ci więcej przeszkadzać. Szkoda, bo już nie produkują tego koloru.
- Dam ci znać, jeśli ją znajdę.
- Dobra. Słuchaj, przekaż Mattowi moje gratulacje. Wie, gdzie mnie
szukać, gdyby szminka się znalazła. No to już mnie nie ma.
Sara została na środku pokoju. W jej głowie kłębiło się wiele myśli.
Pamiętała rozmowę, w której Dex nazwał Matta playboyem. Starała się nie
wyobrażać sobie Leslie u boku męża. Mimowolnie porównywała się z
młodszą, modnie ubraną kobietą i czuła, że w tym zestawieniu nie wypada
59
RS
zbyt korzystnie. Zdawała sobie sprawę, że nie dorównuje Leslie urodą, nie
wspominając już o stroju. Z drugiej jednak strony Matt ożenił się ze mną, a
nie z nią, pomyślała, próbując się pocieszyć.
%7łeby uwolnić się od wizji męża otoczonego wianuszkiem młodych
dziewczyn, pojechała do swojego mieszkania. Noc spędziła we własnym
łóżku, otoczona znajomymi przedmiotami. Od rana zaczęła się pakować. Do
południa salon i sypialnia wyczyszczone były z wszelkich obrazków, zdjęć i
innych drobiazgów. Ustawiła załadowane kartony pod ścianą, natomiast
ubrania zniosła do samochodu i wróciła do mieszkania Matta. Na resztę
pakowania będę musiała umówić się z Amber, pomyślała. Jej córka
mieszkała w wynajętej kawalerce w pobliżu uniwersytetu. Przenosząc się
tam, zostawiła w rodzinnym domu wiele swoich rzeczy.
Sara pragnęła, aby w ich nowym mieszkaniu był pokój gościnny, w
którym mogłaby w razie potrzeby przenocować Amber i Jimmy'ego. Kiedy
po raz pierwszy wspomniała o swoim marzeniu Mattowi, spojrzał na nią z
niedowierzającym uśmiechem. W głowie mu się nie mieściło, że była matką
dorosłej córki. Odcięła mu się natychmiast, nazywając go tatusiem i
wybuchnęła śmiechem, widząc jego przerażoną minę.
- Nigdy nie widziałem się w tej roli - burknął.
- A jak wyobrażałeś sobie swoją przyszłość, gdy byłeś dzieckiem?
- Myślałem, że zostanę piratem albo szeryfem na Dzikim Zachodzie.
Potem jednak odkryłem komputery.
Wniosła torby na górę, położyła je na kanapie i dopiero wtedy
spostrzegła, że w telefonie miga światełko automatycznej sekretarki.
Pospiesznie włączyła odsłuchiwanie.
- Saro? Jesteś tam? - usłyszała głos Matta.
60
RS
Dalej mówił, że dotarł już do hotelu i podawał jej numer, pod którym
może próbować go złapać.
Skarciła się w myślach, że nie czekała w domu. Nie przyszło jej do
głowy, że spróbuje się z nią skontaktować natychmiast po przylocie do
Paryża. Teraz, według jej wyliczeń, we Francji było już po północy
Odsłuchała wiadomość jeszcze kilkakrotnie, delektując się głosem
męża.
Następnego dnia od rana dzwoniła do hotelu, niestety bezskutecznie.
Po przyjściu do biura ponowiła próbę dodzwonienia się do Matta, również
bez powodzenia. Kiedy wieczorem wróciła do domu i nadal nie miała od
niego wiadomości, była już poważnie zdenerwowana. Gdzie on się
podziewa? - myślała sfrustrowana. Może jest na nią zły, że nie było jej
wczoraj w domu? Postanowiła nie przejmować się już różnicą czasu i
ponownie wykręciła numer. Musiała z nim porozmawiać.
- Tak? - odezwał się zaspany głos w słuchawce.
- Przepraszam, że przegapiłam twój wczorajszy telefon. - Odetchnęła z
ulgą, słysząc znowu jego głos.
- Cześć. Dostałem twoje wiadomości, ale kiedy dzwoniłem do biura,
akurat byłaś na lunchu.
- Nikt mi nic nie przekazał. Jak się czujesz? Przepraszam, że cię
obudziłam.
- Bardzo się cieszę, że dzwonisz. Powinnaś tu przyjechać. Pogoda jest
cudowna jak na tę porę roku. Kwiaty pięknie kwitną, ulice i kawiarenki
zapełniają się turystami.
- Naprawdę chciałabym tam teraz być.
61
RS
- Mam nadzieję do czwartku wszystko skończyć i będę wracał. Co
powiesz na to, gdybym na sobotę pożyczył łódkę od Tony'ego? Zrobimy
sobie małą wycieczkę po zatoce.
- Brzmi intrygująco.
Cieszyła się na samą myśl, że spędzą trochę czasu razem.
- A gdzie byłaś wczoraj, kiedy dzwoniłem?
- W swoim mieszkaniu. Pakowałam się.
- Znakomicie. Oglądałaś jakieś mieszkania?
- Nie, wolę robić to z tobą.
- Dobrze. W takim razie w sobotę popływamy, a w niedzielę
odwiedzimy kilka mieszkań.
- Zwietny plan. Matt, tęsknię za tobą.
- Ja za tobą też, kochanie. Następnym razem będziesz musiała
przyjechać tu ze mną. Tak wiele rzeczy chciałbym ci pokazać. Jestem
przekonany, że pokochasz Paryż.
- Bardzo chciałabym go zobaczyć.
- Ale najpierw trzeba zamknąć sprawy podatkowe - rzucił drwiąco.
Uśmiechnęła się, ale postanowiła zignorować zaczepkę.
- Aha, wczoraj odwiedziła mnie twoja przyjaciółka. Szukała szminki,
którą podobno zostawiła w twoim mieszkaniu.
Matt milczał przez chwilę.
- Nazywa się Leslie White - dodała, żałując, że w ogóle zaczęła ten
temat.
- Przepraszam, że zawracała ci głowę. Nie sądzę, żeby cokolwiek u
mnie zostawiła. Pracuje w firmie, z którą współpracujemy - wyjaśnił
chłodno. - Jakiś czas temu spotykaliśmy się, ale to nic poważnego i nie
warto tego wspominać.
62
RS
Bardzo chciała nie czuć się tak okropnie zazdrosna, ale to było
silniejsze od niej.
- Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i we czwartek się
zobaczymy- zmieniła temat.
- Zadzwonię do ciebie jutro o tej samej porze.
- Ale to przecież we Francji środek nocy!
- Nie szkodzi, możemy przynajmniej spokojnie porozmawiać. Nie
chcę czekać do czwartku.
Kiedy się rozłączył, po raz setny pomyślała, że powinna z nim
pojechać do Paryża. Jej obawy wydawały się teraz zupełnie pozbawione
sensu. Matt był całkiem innym człowiekiem niż Bill. Okoliczności ich
związku także były skrajnie różne. Matt nie zostawiłby jej. Musiała w to
wierzyć.
W czwartek cały dzień siedziała jak na szpilkach. Z trudem
koncentrowała się na pracy. Nie mogła doczekać się spotkania z Mattem. Co
chwila zerkała na zegarek, licząc, ile czasu zostało do wylądowania
samolotu.
W pewnej chwili zrobiło się jakieś zamieszanie przy recepcji. Sara
wyjrzała zza biurka i zobaczyła...
- Matt?! - Zerwała się z krzesła.
- Wytłumaczyłem Stacey, że nie będziesz miała nic przeciwko temu,
jeśli ktoś ci przeszkodzi w pracy.
Chwycił ją w ramiona i namiętnie pocałował. Poczuła, że świat wiruje.
Praca, współpracownicy, wszystko dokoła przestało mieć znaczenie. Liczył
się tylko on. Wtuliła się w niego mocno, bo dosłownie ugięły się pod nią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]