[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ci teraz pastwiska. Jezdziłaś już kiedyś landrowerem? - spytał ją, kiedy szli do
zaparkowanego w cieniu pojazdu.
Janine potrząsnęła głową.
- A jechałaś już kiedyś kolejką w wesołym miasteczku?
- Tak. Okropnie się bałam.
- Ale jakoś przeżyłaś. A zatem przeżyjesz i tę jazdę, która będzie trochę
podobna. Bo tutaj nie ma już żadnych dróg.
Steven otworzył drzwiczki i pomógł Janine wsiąść. - A teraz ty, mała. - Posadził
Priscillę na kolanach Janine, po czym sam usiadł za kierownicą. Głośno zawył silnik, a
potem ruszyli po wyboistej, wyschniętej ziemi, rozciągającej się jak okiem sięgnąć.
Janine kurczowo trzymała się deski rozdzielczej, żeby zamortyzować gwałtowne
kołysanie samochodu. Odwróciła się w bok, słysząc cichy śmiech Stevena.
- Cóż, nie jest to luksusowa limuzyna - przyznał - ale za to bardzo praktyczna.
Wszystko w Australii musi być praktyczne. Wydaje mi się, że ty też jesteś praktyczna,
czyż nie?
- Ja? Praktyczna? - zaskoczona Janine szeroko rozwarła oczy.
- Tak, obiema nogami stąpasz po ziemi.
- Mam nadzieję - odparła głośno, starając się przekrzyczeć warkot silnika i
klekotanie landrowera.
Steven skinął głową. - Uważam, że to najlepsza cecha, jaką może mieć kobieta.
Janine znów na niego popatrzyła. Dlaczego on to powiedział? - zastanawiała się.
- Czyżby znów porównywał ją z Justine? A jeśli tak, to dlaczego? Z jej siostrą zdawała
się wiązać jakaś tajemnica. Janine postanowiła ją odkryć.
Wjechali na niewielkie wzniesienie, gdzie Steven nieoczekiwanie zatrzymał
pojazd.
- To wszystko - powiedział z wyrazną dumą - należy do nas.
Janine głęboko nabrała powietrza. Przed sobą widziała tysiące owiec, skubiących
mizerną trawę, która rosła na wysuszonej przez słońce ziemi.
- Nigdy jeszcze nie widziałam tak wielu owiec naraz - powiedziała jakby do
siebie.
- Jest ich o wiele więcej - oświadczył Steven. - Ale przypuszczam, że nie masz
ochoty jechać jeszcze pięćdziesięciu mil. Przynajmniej nie dzisiaj!
31
S
R
- Nie - odrzekła Janine. - Jeśli mam być szczera, to jestem bardzo zmęczona.
Czy moglibyśmy już wrócić? Chciałabym się trochę położyć. Muszę najpierw
przetrawić taką masę nowych wrażeń.
- Naturalnie. Mamy jeszcze mnóstwo czasu, żeby pokazać ci wszystko, co
będziesz chciała zobaczyć.
Steven zawrócił i pojechali w stronę farmy. Janine była wyczerpana. Ręce i nogi
miała ciężkie jak z ołowiu, i niewiele brakowało, a zasnęłaby już w samochodzie.
Miała nadzieję, że Steven zrozumie, iż nie będzie mogła zostać z nimi do
wieczora. Lubiła Stevena, to było dla niej jasne. Ale w tej sympatii zawierało się
znacznie więcej niż tylko rodzinne uczucia.
Wszystko to było mocno pogmatwane. A może to tylko zmęczenie spłatało jej
figla? Kiedy odpocznie, z pewnością potrafi na wszystko spojrzeć inaczej.
Mimo wszystko Janine nie mogła się pozbyć wrażenia, że Steven ukrywał przed
nią coś, co miało związek z jej siostrą.
ROZDZIAA 6
Janine zdezorientowanym wzrokiem wpatrywała się w sufit. Przez chwilę nie
wiedziała, gdzie się znajduje. W końcu jednak wszystko sobie przypomniała: to sypial-
nia w domu Stevena na farmie.
Szybko usiadła i spojrzała przez okno na ciemniejące niebo, zanurzone w
ciemnych fioletach i pomarańczowych barwach. Słońce już zniknęło za horyzontem.
Przespałam cały dzień! - przemknęło jej przez myśl.
Opadła z powrotem na poduszki, żeby trochę uporządkować myśli, gdy
przestraszyło ją lekkie chrobotanie. Jakby ktoś był w pokoju. Może jakieś zwierzę.
Pełzające robactwo? Duży pająk?
Szeroko otwartymi oczami Janine rozejrzała się po pokoju. Ujrzawszy, że cicho
otwierają się drzwi, odetchnęła z ulgą.
W drzwiach pojawiła się zaciekawiona twarzyczka Priscilli.
- Już nie śpisz? - ostrożnie spytała dziewczynka.
- Nie, wejdz, Priss. - Janine użyła pieszczotliwego imienia, którym posługiwał
się Steven. - Usłyszałam jakieś skrobanie w drzwi i myślałam... właściwie to nie wiem,
co sobie pomyślałam. - Roześmiała się. - W każdym razie cieszę się, że to ty, a nie
jakiś straszny zwierz. Jakiś robak czy coś podobnego.
32
S
R
Priscilla podeszła bliżej i usiadła na brzegu łóżka. - Tutaj nie ma strasznych
robaków". Tylko kilka starych pająków, ale one nie robią krzywdy. Tatuś mówi, że one
łapią muchy. Nie wolno ich zabijać.
- W porządku - odpowiedziała Janine, ujmując rączkę Priscilli. - Czuję się teraz
o wiele lepiej.
- No, myślę - stwierdziła Priscilla. - Bardzo długo spałaś.
- Jeśli kiedyś odbędziesz taką długą podróż samolotem, przekonasz się, jakie to
męczące. Wynika to także ze zmiany czasu.
Priscilla z powagą skinęła głową. - Słyszałam już o tym - powiedziała tonem
dorosłej osoby. - Ale teraz pora na kolację. Tatuś powiedział, żebym cię przyprowa-
dziła. Nie jesteś głodna? Dzisiaj będzie rostbef i pudding czekoladowy.
Janine roześmiała się. - To pewnie twoja ulubiona potrawa?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]