[ Pobierz całość w formacie PDF ]
już o uczuciu. Kiedy zaczęła pracować na rzecz dobroczynnych fundacji
Isobel, mogłoby się wydawać, że zbliża się do celu. Ale babka natychmiast
zganiła jej własną Fundację Nadziei, co odbiło się boleśnie na dotacjach ze
strony sponsorów, którzy bardzo się liczyli ze zdaniem Isobel Forsythe.
Czy ta kobieta trzymała się wyłącznie tego, co sama uznawała za
właściwe? Czy to było dla niej najważniejsze? A może największą
przyjemność dawało jej poczucie władzy?
Teraz moim obowiązkiem jest dotrzymanie zobowiązań wobec objętych
opieką fundacji dzieci i ich rodzin, pomyślała Amira, więc sama będę musiała
urodzić dziecko. Choćby z czystego wyrachowania.
Wzdrygnęła się na tę myśl. Jakie to okropne słowo! Zawsze sobie
obiecywała, że jej dziecko będzie miało szczęśliwe dzieciństwo, będzie
kochane przez oboje rodziców,tak jak ona była kochana, choć to szczęście
bardzo krótko trwało.
Jednak z drugiej strony, kiedy fundacja dostanie odpowiednią sumę
pieniędzy, a ona spłaci Brenta, jej dziecko będzie miało bardzo dobre warunki
finansowe. Niczego mu nie będzie brakowało.
Niczego, poza dwojgiem rodziców.
Tłumaczyła sobie, że wiele dzieci wychowywało się z jednym tylko
rodzicem. Amira była pewna, że Brent nie wyprze się swojego dziecka. Raczej
przewidywała, że będzie musiała stoczyć z nim walkę o opiekę.
Ale to były dalsze sprawy. Przede wszystkim musi zajść w ciążę.
67
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
W sobotę rano Amira stała na molo i usiłowała uspokoić rozedrgane
nerwy. Nadal nie mogła uwierzyć, że Brent zgodził się spędzić z nią weekend
w Windsong.
Na Great Barrier Island, wyspie, która stanowiła barierę oddzielającą
Pacyfik od zatoki, rodzina Forsythe'ów miała własną plażę i prywatny dostęp
do morza na zachodnim wybrzeżu, bardziej zacisznym i słynącym z
doskonałych warunków do sportów wodnych. Wschodnie wybrzeże miało
długie, piękne, usiane wydmami plaże o białym piasku, ale nękały je silne
wiatry. Dom Forsythe'ów był wielokrotnie przebudowywany, aż wreszcie
Isobel kazała zbudować piętrowy budynek w stylu kolonialnym, z sięgającymi
dachu kolumnami, wysokimi oknami na parterze i biegnącą dookoła
zewnętrzną galeryjką. Dostęp do posiadłości był tylko od strony morza, chyba
że ktoś chciał przylecieć tu swoim prywatnym samolotem. Opiekująca się
domem służba mieszkała poza granicami tej pozamiejskiej rezydencji. Przed
oknami rosły wysokie nowozelandzkie palmy nikau, o wysmukłych pniach i
wzniesionych ku górze liściach, a z pokoi roztaczał się widok na morze.
Ciepły wiatr owiewał twarz czekającej na molo Amiry. Miała na sobie
krótką białą bluzeczkę, która odsłaniała brzuch, i bawełnianą spódnicę, a na
głowie słomkowy kapelusz. Przed dziesięcioma minutami dostała wiadomość,
że motorówka niedługo przybije do brzegu.
Na niebie zbierały się chmury. Jeśli będzie padać, będą musieli zostać w
domu. Motorówka już zbliżała się do molo. Amira opanowała zdenerwowanie.
Była podniecona tą sytuacją. On już tu był. Teraz wszystko zależało od tego,
co się wydarzy w ciągu dnia, a przede wszystkim w nocy. Mieli tylko jedną
noc, ale dawała ona wiele możliwości.
68
R
L
T
W piątek wieczorem spanikowała po telefonie Brenta, który zawiadomił
ją, że ma bardzo dużo pracy i nie wie, czy uda mu się przyjechać. Ale w
efekcie stracili tylko jedną noc.
Widziała go, jak stał na łodzi w ciemnych okularach, i nagle zapragnęła,
by już stanął na molo, by mogła się do niego przytulić.
Opamiętała się jednak. Nie wolno jej wykonywać nieprzemyślanych
ruchów. Ich umowa ograniczała się wyłącznie do interesów. Choć byli
oficjalnie zaręczeni, jedynym kontaktem fizycznym był lekki pocałunek, jaki
złożył na jej policzku podczas charytatywnego balu. Oraz ten krótki pocałunek
w usta. Zrobił to wyłącznie na użytek prasy. I to było kilka tygodni temu.
Musi się pilnować, by wszystkiego nie zepsuć.
Amira zdjęła kapelusz. Powitanie Brenta na molo zostało perfekcyjnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]