[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w ten sposób ogrzać? W kuzni jest najcieplej. - Flemming sam nie był
przekonany. Jakiś wewnętrzny głos ostrzegał go. Jeśli ktoś miałby znać
zdolności Olego i Knuta, to właśnie on. On, który wspierał Olego nawet wtedy,
gdy Hannah w niego wątpiła. Ale zaraz wyobraził sobie małą Fi w łóżku i
pomyślał, że naprawdę mogło się jej pogorszyć. Jako lekarz miał obowiązek
spieszyć z pomocą chorym, a tym razem chodziło o jego własną córkę... Wahał
się przez dłuższą chwilę, ale jednak zwyciężyła Fi. Musiał do niej pojechać.
- Och, chyba nie cenisz swojego życia - prychnął Knut, ale nic już nie mógł
zrobić.
- Dla spokoju sumienia muszę sprawdzić, co się dzieje. Obiecuję, że będę
ostrożny. - Flemming złapał torbę i wyszedł razem z Knutem za drzwi.
- Wez chociaż zaprzęg i woznicę - zaproponował z rezygnacją Knut, gdy
ujrzał, że doktor kieruje się ku stajni. - Ktoś będzie na ciebie czekał na
zewnątrz.
- Szybciej będzie, jeśli pojadę konno. Dziękuję za twoje ostrzeżenia, Knucie.
Flemming był już poza zasięgiem słuchu, gdy Knut wymruczał pod nosem
odpowiedz:
- Jedziesz prosto w objęcia żądnego zemsty tyrana. Knut zacisnął zęby i
pomyślał, że Flemming Vilbo to głupiec. Sam prosił się o kłopoty. Albo o karę
za naiwne ukrywanie prawdy o ojcostwie.
Z mrocznym spojrzeniem, nie zamieniając z nikim ani słowa, poszedł prosto
do swojego pokoju i wyciągnął skrzypki.
- Doktor chyba się starzeje - mruknął do siebie. - Już nie myśli rozsądnie...
Po chwili w posiadłości rozbrzmiały pierwsze tony skrzypek. Najpierw
ostrożne, potem coraz dziksze i szybsze, aż w końcu przypominały sztorm na
morzu. Knut zatopił swoje zmartwienia i myśli w tonach z miejsc odległych od
Sorholm. Pod jego przymkniętymi powiekami przesuwały się obrazy gór,
zielonych łąk z żółtymi i niebieskimi kwiatami. Słyszał szum potoków i szelest
brzozowych liści. Wszystko to, co było mu znane i bezpieczne. Co niczego od
niego nie wymagało, tylko przyjmowało jego i muzykę jego skrzypek. Czasem
zdawało mu się, że widzi spódnicę kołyszącą się w drodze do letniej obory.
Czerwona chustka okrywała włosy dziewczyny, lecz choć nie widzi jej twarzy,
wie, że to Emma. Emma, która uśmiecha się nieśmiało, lecz jej oczy kryją
tęsknotę i ukrytą głęboko w sercu nadzieję. Emma, która przed jego odjazdem
zadawała mu mądre pytania. Ona, która słuchała w skupieniu jego gry i jego
opowieści. Ona, która odwróciła się, by ukryć łzy, gdy odjeżdżał...
Knut teraz już wolniej przesuwał smyczkiem po strunach. Tony płynęły
spokojniej. Czuł, jak muzyka i bicie jego serca zlewają się w szczere
pozdrowienie. Pozdrowienie dla tej, o której z upływem czasu myślał coraz
częściej. Ciekawe, czy nadal będzie w Rudningen, gdy do niej wróci? Z
pewnością znajdą się tacy, którzy zaakceptują Ivara, jeśli tylko wraz z
dziewczyną zdobędą ziemię i gospodarstwo. Emma nie musi wcale być
samotna do końca życia, bo gospodarstwo jej ojca tylko czeka na przejęcie.
Gamlehaugen nie jest duże, ale daje niezłe widoki, o ile znalazłoby się w
rękach pracowitego gospodarza. Knut nadal rozmyślał przy dzwiękach muzyki.
Palce i smyczek poruszały się lekko bez udziału świadomości. Myśli także. Czy
jest zakochany w Emmie? Gdy tylko o niej pomyśli, robi mu się ciepło i milo
na sercu. A myślał o niej często... Ale czy był zakochany... nie, chyba nie. To,
że myślał o niej i martwił się jej stanem po tragedii, nie oznacza chyba
zakochania? Oczywiście, miał nadzieję, że i ona o nim myśli, ale ponieważ
nigdy nie odpowiedziała na jego listy, mogło to oznaczać, że zajęta jest kimś
innym.
Smutna melodia popłynęła z pokoju i napełniła cały dwór. Wszyscy
przyzwyczaili się już do jego grania i nie przerywali z tego powodu pracy.
Przeciwnie, i Birgit, i Sten, i pokojówki chodzili wtedy z uśmiechami na
twarzach i nieśmiało nucili grane melodie. O wiele łatwiej było wykonywać
obowiązki, gdy Knut grał na skrzypkach, niż gdy pani grała na szpinecie. Gra
Birgit była uroczysta i sprawiała, że pokojówki chodziły na palcach i starały się
pracować jak najciszej. Skrzypki skłaniały do śmiechu i pogody ducha.
Wreszcie Knut po raz ostatni przeciągnął smyczkiem po strunach i oparł
skrzypki na kolanach. Dał upust swej złości na Flemminga przez muzykę, a
następnie przeniósł się myślami do Hemsedal. Dobrze mu to zrobiło. Teraz
mógł się spokojnie przygotowywać do ostatniego wysiłku w Lundeby,
przygotowywać na powrót państwa Ramskov.
- Stan tej małej chyba musi być poważny - niepokoiła się Sabina przy
kolacji. Flemming jeszcze nie wrócił. Zwykle jadali kolacje sami, ale dziś
Birgit zaprosiła ją do głównego budynku. Nazajutrz rodzeństwo wyjeżdżało do
Lundeby, więc kolacja miała charakter pożegnalny.
Knut zapatrzył się w talerz, ale zauważył, że zerkano ku niemu. Spojrzenia
wszystkich były pytające. Czul ból i niepokój, i wiedział, że Flemming ma
kłopoty i to większe, niż przypuszczał.
- Rzadko się zdarza, żeby tak długo nie wracał z wizyty. - Sabina nałożyła
sobie niewiele i tylko dziobała widelcem jedzenie. - %7łe też nie mógł przekazać
tego wezwania komu innemu - westchnęła z rezygnacją. - Jest za stary, by tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]