[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zabawę, łotrze.
Nic więcej nie zdążyła powiedzieć, bo Reyan, widząc, co się święci, chwycił ją za rękę i
pociągnął za sobą.
Sza! zawołał gromko i poczekał, aż sala ucichnie. %7łyczę wam miłej zabawy, ja
tymczasem zabieram żonę do sypialni oświadczył, wzbudzając ogólną wesołość.
Nie skończyłam jeszcze ze stryjem. Tess wyrwała rękę.
Przeciwnie, skończyłaś odrzekł niezrażony Reyan. Jednym ruchem objął ją wpół i
przerzucił sobie przez ramię jak worek owsa, co wzbudziło jeszcze większą wesołość
biesiadników. Zaczęły się docinki i całkiem jednoznaczne uwagi o tym, co za chwilę
będzie się działo w małżeńskiej sypialni. Dziewczyna zaczerwieniła się po sam czubek
nosa i z wcale nie udawaną złością okładała Reyana pięściami po plecach.
Puść mnie, durniu.
Czy kochającej małżonce godzi się przemawiać w ten sposób do męża? Czy wielebny
ojciec nie zdołał ci niczego włożyć do głowy?
Coś tam gadał, ale kto by go słuchał. Puść mnie, ty drabie.
Puszczę, w sypialni.
Zaklęła półgłosem i uczyniłaby to jeszcze raz, i to głośniej, gdyby nie piekący ból poniżej
pleców. Dostała klapsa i następne przekleństwo już tylko zmełła w ustach.
W sypialni Reyan rzucił ją bezceremonialnie na wielkie łoże z baldachimem
zawieszonym na czterech kolumnach. Natychmiast zerwała się i usiadła, wlepiając w
niego wzrok. Zamysł nie bardzo jej się udał, bo niesforne loki akurat przysłoniły jej twarz.
Reyan nie mógł więc widzieć jej wściekłego spojrzenia.
A była wściekła. Spędziła upiorną noc, szlochając nad utraconą miłością, a on wrócił jak
gdyby nigdy nic. Siedział sobie w lochu, podczas gdy ona odchodziła od zmysłów.
Złapali cię i zaciągnęli z powrotem? spytała, kątem oka zauważając, że zaczyna
się rozbierać.
Sam wróciłem. Ujechałem parę kilometrów i zawróciłem.
Przecież chciałeś być wolny. Głos jej się lekko załamał, gdy Reyan zdjął koszulę:
miał taką wspaniałą pierś.
Tak mi się wydawało. Podszedł do łóżka, pogłaskał ją po głowie, odgarnął włosy z
twarzy.
149
Wydawało? To czego ty właściwie chcesz? Uniosła się na kolanach, chcąc spojrzeć
mu prosto w oczy.
Doskonale wiesz, czego chcę odparł, wsuwając rękę pod jej spódnicę. Chcę
ciebie, teraz.
Serce zabiło jej mocniej, oddychała coraz szybciej. Walczyła ze sobą, chciała go
odepchnąć, położyła więc ręce na jego piersi, co miało tylko taki skutek, że serce zabiło
jej jeszcze mocniej, a gdy Reyan zaczął rozpinać jej suknie i musnął wargami jej usta,
skapitulowała. I nic już nie miało znaczenia, tylko on, jego ciało i jej zmysły.
Położył ją na łożu i nakrył sobą, a ją przeszył dreszcz. Jakże za nim tęskniła, jakże go
pragnęła!
Chłonęła chciwie pieszczotę, oddawała pocałunki, błądziła rękami po jego ciele, czuła się
jak wygłodzona i marzyła tylko o jednym, aby ta chwila trwała wieczność.
Jęknęła, czując, jak wypełnia ją całym sobą, i jeszcze mocniej wtuliła się w niego.
Pragnęła spełnienia, chciała pogrążyć się w miłosnym zatraceniu, zespolić się z nim w
jedno.
Ocknęła się dopiero, gdy Reyan najdelikatniej, jak potrafił, wysunął się z jej wnętrza.
Poszedł się umyć i jak zawsze wrócił z wilgotnym ręcznikiem, oddając jej najintymniejszą
posługę. Lękała się otworzyć oczy, bała się, że to, co się właśnie stało, to tylko sen, ale
uniosła powieki i westchnęła z ulgą. Był przy niej. %7ływy, najprawdziwszy.
Kazał jej się nieco posunąć i zaczął rozścielać łóżko. Wsunęła się między pachnące
lawendą prześcieradła i nagle poczuła pod sobą coś twardego. Zerwała się zdumiona i
sięgnęła ręką pod siebie. List! Ktoś zostawił go na łożu, a oni w niecierpliwym szukaniu
siebie nawet nie zauważyli. Podniosła kopertę do oczu i zdumiała się jeszcze bardziej,
widząc królewską pieczęć oraz imię i rodowe nazwisko Reyana.
Do ciebie.
Był równie zdumiony jak ona.
Pewnie jakieś rozkazy mruknął, łamiąc pieczęć.
Paliła ją ciekawość, lecz zasłonił pismo ramieniem, nie pozwalając jej nawet zerknąć.
Bawił się jej niecierpliwością, ale w miarę czytania bladł i purpurowiał na przemian.
Nie mogła już wytrzymać.
Mówże, bo cię uduszę.
Popatrzył na nią dziwnym wzrokiem.
Król ofiarowuje mi wszystkie dobra należące do MacKinnona wykrztusił wreszcie.
Hurrra! krzyknęła na cały głos i ucałowała go w oba policzki. Dawno ci się
należała nagroda za wierną służbę. Przytuliła się do niego uradowana i podniecona
wspaniałą nowiną, a on znów spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.
Coś niedobrego? Wzywają cię?
Nie, ale... Zawiesił głos, jakby się nad czymś zastanawiał. Powiedz mi, czy gdy
zawiadamiano cię, że król przeznaczył ci dobra Thurkettle a, dodano coś jeszcze?
Nie pamiętam, wydaje mi się jednak, że stryj coś mówił o jakiejś klauzuli w akcie
nadania, ale powiedział, że o tym porozmawia ze mną pózniej.
Cały Silyio! Reyan zaśmiał się.
Nie rozumiem.
150
Wygląda na to, że twój stryj wiedział wszystko od samego początku, a jeśli nie, to się
domyślał.
Czego się mógł domyślać?
%7łe zwolnisz mnie z danego słowa. Ten list potwierdza, że Silyio wszystko przewidział,
dlatego nie powiedział ci o owej klauzuli w akcie nadania dóbr Thurkettle a. A polega
ona na tym, że jeśli zerwałbym zrękowiny, wtedy cały majątek byłby twój, jeśli jednak
stanę przed ołtarzem, wtedy majątek przypada nam po połowie.
Poczekaj, nie rozumiem, daj mi ten list. Wyrwała mu pismo i przeczytała uważnie.
Rzeczywiście, ale to dziwne.
Taka jest wola króla, a król wszystko może. %7łal ci, że masz tylko połowę?
. Ależ skąd! Złości mnie tylko, że ten stary drań, mój stryj, bawił się z nami w kotka i
myszkę. Mógł przecież powiedzieć.
Ale nie powiedział i chyba. słusznie, bo w ten sposób przekonaliśmy się o czymś
niezmiernie ważnym, a przynajmniej ja się przekonałem.
O czym?
Przyciągnął ją do siebie.
%7łe jesteś mi droższa niż moja durna. Przekonałem się także, że granica między durną
a zawiścią jest wielce ulotna.
Chcesz mi powiedzieć, że byłeś zazdrosny?
W pewnym sensie, bo ty miałaś wszystko, a ja nie miałem nic. Ale tej nocy
zrozumiałem wreszcie, jak to jest naprawdę. I możesz mi wierzyć, ni poślubiłem cię dla
majątku, lecz poszedłem za głosem serca.
Wiem o tym, ani przez moment nie myślałam, że jest inaczej, choć ze wstydem
przyznaję, że wtedy, w jaskini, ukryłam przed tobą prawdę o moim majątku, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]