[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żony w maszynę parową o mocy osiemdziesięciu koni i w śrubę napędową umocowaną
w taki sposób, by można było wciągnąć ją na pokład, gdyby zagrażały jej lody. Ponieważ
mogło zabraknąć węgla, palenisko jednego z kotłów zostało przystosowane do spalania
olejów lub tłuszczów, o które łatwo w rejonach arktycznych. Chroniony dębową powło-
ką kadłub wzmocniono dodatkowo poprzecznymi belkami, co dawało mu dużą odpor-
ność na napór lodów, opancerzono dziób i uzbrojono go w stalowe ostrze do torowania
drogi w ławicy lodowej, gdy jej grubość nie będzie przekraczała linii zanurzenia.
Zakupionemu i ustawionemu na pochylni szkunerowi nadano imię Alaska , zgod-
nie z kierunkiem przeznaczenia. Zdecydowano bowiem, że gdy Nordenskjold popły-
nie tą samą drogą co Vega , drygi statek podąży dookoła świata w przeciwnym kie-
runku, by przez Cieśninę Beringa wpłynąć na Morze Wschodniosyberyjskie od strony
półwyspu Alaska. Szansę odnalezienia wyprawy szwedzkiej, jeśli była w niebezpieczeń-
stwie, lub jej śladów, jeżeli zginęła, miały być w ten sposób podwojone, bo gdy jeden ze
statków popłynie za nią, drugi w pewnym sensie wyruszy jej naprzeciw.
Erik, któremu zawdzięczano ten pomysł, często zastanawiał się, której z dwu dróg
przyznałby pierwszeństwo i w końcu wybrał tę drugą.
Nordenskjold mówił sobie popłynie tą samą drogą co Vega . Musiałby
więc mieć tyle szczęścia co ona w pierwszym etapie podróży, chociażby po to, by opły-
nąć przylądek Czeluskin, a nic nie gwarantuje, że kiedykolwiek dotrze równie daleko,
bo jak dotąd udało się to tylko raz! Poza tym w chwili wysłania ostatnich wiadomości
Vega znajdowała się już tylko o jakieś dwieście, trzysta mil od Cieśniny Beringa, a za-
tem wychodząc jej naprzeciw właśnie tą drogą, ma się najwięcej szans na jej znalezienie.
Nordenskjold może ją tropić całymi miesiącami i nie natrafić na nią. Ci, którzy popły-
ną w przeciwnym kierunku, nie mogą jej nie spotkać, jeśli tylko jeszcze istnieje, bo pły-
nie wzdłuż wybrzeży Syberii.
A dla Erika najważniejszą sprawą było jak najszybsze spotkanie z Vega i tym sa-
mym z Patrickiem O Donoghanem.
Doktor oraz Bredejord zgodzili się z nim w pełni, gdy tylko zapoznał ich ze swoimi
82
przemyśleniami.
Tymczasem prace przygotowawcze na Alasce posuwały się szybko naprzód. Dobra-
no, zgodnie ze sprawdzonymi w praktyce zasadami, zapasy żywności i odzieży. Skom-
pletowano załogę z doborowych marynarzy, zahartowanych w połowach u wybrzeży
Islandii i Grenlandii. Wreszcie komitet wybrał kapitana, którym został porucznik Mar-
silas, oficer marynarki szwedzkiej w służbie pewnej kompanii morskiej, dobrze znany
ze swych rejsów po morzach arktycznych. Pierwszym oficerem został sam Erik, który
z taką energią służył przedsięwzięciu. Legitymował się już zresztą dyplomem kapitana
żeglugi wielkiej. Na drugiego i trzeciego oficera wybrano dwóch doświadczonych ma-
rynarzy: Bosewitza i Kjellquista.
Alaska miał zabrać materiały wybuchowe, aby w razie potrzeby wysadzać lodowe
góry, i ogromny zapas konserw przeciwszkorbutowych, by stawić czoła chorobom ark-
tycznym. Została też wyposażona w ogrzewacz, żeby na wszystkich szerokościach geo-
graficznych zachować jednakową, umiarkowaną temperaturę, i w przenośne obserwa-
torium, zwane bocianim gniazdem , które wciąga się na szczyt najwyższego masztu,
ażeby stamtąd mógł ktoś sygnalizować zbliżanie się gór lodowych. Na wniosek Erika
obserwatorium otrzymało silne zródło światła elektrycznego do oświetlania nocą drogi
Alasce , zasilane przez maszynę statku. Załadowano także siedem dodatkowych łodzi
w tym dwie wielorybnicze i jeden parowy kuter, sześć sań, po jednym komplecie
ślizgówek na każdego członka załogi oraz cztery działa Gatlinga, trzydzieści powtarzal-
nych karabinów i niezbędną amunicję.
Przygotowania dobiegały końca, kiedy przybyli z Noro maaster Hersebom i jego syn
Otto z wielkim Klaasem, by ubiegać się o przyjęcie ich jako marynarzy do załogi Ala-
ski . Znali z listu Erika jego silne osobiste zaangażowanie w tę podróż i chcieli dzielić
z nim jej niebezpieczeństwa. Maaster Hersebom podkreślał swe doświadczenie naby-
te u wybrzeży Grenlandii i użyteczność Klaasa jako przewodnika psiego zaprzęgu sań.
Otto miał do zaoferowania jedynie swe wspaniałe zdrowie, herkulesową siłę i całkowi-
te oddanie. Dzięki poparciu doktora i Bredejorda cała trójka została zatwierdzona przez
komitet.
Z początkiem lutego roku 1879 wszystko było gotowe. Alaska miała więc pięć peł-
nych miesięcy na dotarcie do Cieśniny Beringa z końcem czerwca, czyli w okresie uzna-
nym za najbardziej sprzyjający badaniom w tym rejonie. Trasa jej wiodła najkrótszą
drogą, to jest przez Morze Zródziemne, Kanał Suezki, Ocean Indyjski i morza oblewają-
ce Chiny, obejmując postoje dla załadunku węgla w Gibraltarze, Adenie, Kolombo, Sin-
gapurze, Hongkongu, Jokohamie i Petropawłowsku Kamczackim.
Ze wszystkich postojów Alaska miała telegrafować do Sztokholmu. Uzgodniono
naturalnie, że gdyby nadeszły wiadomości z ,,Vegi , zostanie o tym powiadomiona.
Rejs Alaski , z założenia wyprawa arktyczna, miał się tedy zacząć od podróży przez
83
morza tropikalne, wzdłuż kontynentów najbardziej obdarzonych słońcem. Trasa ta nie
została jednak wytyczona dla przyjemności. Narzuciła ją konieczność dotarcia do Cie-
śniny Beringa najkrótszą drogą, przy zachowaniu do ostatniej chwili telegraficznego
kontaktu ze Sztokholmem.
Tymczasem wyniknęła dość poważna trudność mogąca opóznić wypłynięcie. Tak
wiele wydano pieniędzy na wyposażenie statku, że zaistniała obawa, iż nie wystarczy
funduszy na finansowe zabezpieczenie wyprawy. Należało przecież liczyć się z pokazny-
mi zakupami węgla i różnymi innymi kosztami. Trzeba było rozpisać nową subskryp-
cję. Po jej ogłoszeniu w dniu 2 lutego dwa listy wartościowe, które nadeszły jednocze-
śnie, Wywołały poruszenie w komitecie.
Pierwszy był od pana Malariusa, nauczyciela szkoły powszechnej w Nore, laureata
Towarzystwa Botanicznego. Zawierał on banknot stukoronowy i prośbę o włączenie
jego nadawcy do wyprawy w charakterze młodszego przyrodnika.
W drugim znaleziono czek na dwadzieścia pięć tysięcy koron z tą lakoniczną not-
ką:
Na wyprawę Alaski . Od Tudora Browna pod warunkiem, że zostanie zabrany jako
pasażer.
XII. Nieprzewidziani pasażerowie
Prośba pana Malariusa miała zbyt wzruszający charakter, by nie zostać przyjętą
z życzliwością przez komitet główny. Toteż przegłosowano ją entuzjastycznie i zacny
nauczyciel, którego reputacja jako botanika sięgała dalej, niż on sam przypuszczał, zo-
stał mianowany asystentem przyrodnika ekspedycji.
Co się zaś tyczy warunku wpłaty dwudziestu pięciu tysięcy koron postawionego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]