[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To proste - zaśmiał się ojciec. - Tak samo, jak może mówić drewniana kukła.
- Jak, tato? - zapytał Bob z żywym zainteresowaniem.
- Dzięki brzuchomówstwu - odparł ojciec zapalając fajkę. - Pomyśl logicznie, przecież
mumia nie może ani mówić, ani szeptać. Musi więc ktoś tak aranżować sytuację, by
wyglądało na to, że szepcze. Można to uczynić właśnie przy pomocy brzuchomówstwa. Jaki
stąd wniosek? Jeśli masz mumię, która szepcze, szukaj w jej sąsiedztwie brzuchomówcy.
- Wiesz, tato, to może być rozwiązanie. Przepraszam cię, ale muszę zatelefonować do
Jupe'a.
- Naturalnie - pan Andrews uśmiechnął się patrząc za Bobem idącym przez hali do
telefonu.
Dobrze pamiętał swoje dzieciństwo i różne dziwne rzeczy, które go interesowały. Nie
pozostawało to bez znaczenia - był bardziej wyrozumiały dla syna i jego zainteresowań.
Bob szybko wykręcił numer Kwatery Głównej.
- Miałem nadzieję, że to Pete - odezwał się rozczarowany Jupe. - Co masz mi do
przekazania, Bob?
- Rozmawiałem przez chwilę z moim ojcem o tym zagadkowym szepcie.
Powiedzie, że przy pomocy brzuchomówstwa można sprawić wrażenie, że mumia
szepcze. Zasugerował, żebyśmy poszukali w sąsiedztwie brzuchomówcy.
- Myślałem o tym - odpowiedział Jupe - ale brzuchomówca działający na odległość
musiałby posłużyć się radiem. Ten sposób już wykluczyliśmy, jak pamiętasz. Natomiast
kiedy przebrałem się za profesora Yarborougha, mumia do mnie szeptała, a chyba wiesz, że ja
nie jestem brzuchomówca. Tak więc to nie jest odpowiedz.
- W każdym razie pomyśl o tym jeszcze - zaproponował Bob. - Ktoś mógłby chować
się tuż za drzwiami. Ale powiedz, dzwoniłeś do profesora, żeby sprawdzić, czy nie ma tam
Pete'a?
- Zaraz to zrobię i pomyślę jeszcze nad tym brzuchomówca. Wydaje się to
niemożliwe, ale Scherlock Holmes powiedział, że gdy rozpatrzysz i odrzucisz wszystkie inne
odpowiedzi to ta, która zostanie, musi być prawdziwa.
Na tym zakończyli rozmowę i Bob poszedł do łóżka. Martwił się o Pete'a, ale nie był
już w stanie nic mądrego wymyślić.
Jupiter zatelefonował do profesora Yarborougha. Nikt nie podchodził do aparatu.
Widocznie profesor był nadal z Wilkinsem w szpitalu.
W tym czasie Pete i Hamid ze wszystkich sił próbowali unieść wieko sarkofagu,
pragnąc się z niego wydostać. Niestety, na próżno. Nagle usłyszeli odgłos wracającej
ciężarówki. Musieli zaprzestać prób. Drzwi pomieszczenia, w którym byli uwięzieni,
podniosły się. Ciężarówka wjechała i zatrzymała się.
- Dobrze, że pomyślałeś o przykryciu tego - mówił jeden z mężczyzn. - Nikt tu nie
powinien wchodzić oprócz nas, ale nigdy nic nie wiadomo, lepiej nie budzić ciekawości.
Chłopcy usłyszeli szelest ciężkiej tkaniny układanej na sarkofagu.
- To nam odetnie dostęp powietrza - przeraził się Pete. - Chyba zacznę krzyczeć,
przecież nie możemy dać się zadusić.
Właśnie nabierał tchu, żeby wrzasnąć jak najgłośniej, kiedy usłyszał słowa, po których
wstrzymał oddech i nie wydał z siebie najmniejszego dzwięku.
ROZDZIAA 12
Ucieczka
- Słuchaj, Joe - mówił mężczyzna o imieniu Harry. - Jutro będą nam potrzebne te
pasy.
- Masz rację - przyznał Joe. - Bierzemy je.
Pete i Hamid czekali w napięciu. Usłyszeli znowu szelest, tym razem ściąganej
tkaniny, potem sarkofag zakołysał się - mężczyzni odpinali i wyciągali spod niego pasy. W
chwilę pózniej płachta została na niego zarzucona ponownie. Usłyszeli odgłos uruchamianego
motoru. Ciężarówka wyjechała, a drzwi zatrzasnęły się za nią.
Pete i Hamid zaczęli pchać wieko do góry. Ustąpiło bez większego trudu.
Wygramolili się ze skrzyni i na czworakach wypełzli spod ciężkiego brezentu.
Nie mogli dokładnie wszystkiego widzieć, ponieważ w pomieszczeniu panowała
ciemność. Jedynie z malutkiego okienka w suficie sączyło się trochę światła z ulicznej latarni.
To pozwoliło im zobaczyć, że znajdują się w magazynie o wysokich betonowych ścianach,
bez okien.
Ruszyli na zwiady. Najpierw znalezli duże metalowe drzwi, dokładnie zamknięte od
zewnątrz. Zaledwie drgnęły, gdy próbowali je otworzyć.
Potem zaczęli się rozglądać po całym magazynie. Jego zawartość zdawała się być
bardzo różnorodna. Najpierw przyciągnął ich uwagę stary automobil. Przy słabym świetle,
pomagając sobie dotykiem, rozpoznali eleganckiego czterodrzwiowego pierce'a-arrowa.
- Stare auto - stwierdził zdziwiony Hamid. - Po co je tu trzymają?
- To antyk, prawdopodobnie z dwudziestego roku. Takie samochody są bardzo cenne
dla kolekcjonerów - tłumaczył Pete.
Następnie natknęli się na znaczną ilość mebli. Były masywne i bogato rzezbione,
sprawdzili to przesuwając po nich dłońmi. Wszystkie umieszczone były na podwyższonej
drewnianej platformie.
- To po to, żeby uchronić je od wilgoci - zauważył Pete. - A to, co to jest? Ta wielka
sterta?
Podekscytowany Hamid zaczął macać kopiec utworzony z około tuzina długich,
grubych wałków, ułożonych w piramidę.
- Dywany! - wykrzyknął. - Wschodnie dywany! Tak! Dobre, bardzo cenne.
- Skąd wiesz, przecież jest ciemno. Widać tylko, że to dywany.
- Moje palce mi to mówią. Od ósmego roku życia ojciec uczył mnie rozpoznawać
dotykiem dywany z każdego miejsca Wschodu. To kwestia splotu, rodzaju wełny i wielu
innych szczegółów. %7ładen z nich nie jest z Domu Hamida, ale są bardzo kosztowne. Pięć,
sześć tysięcy dolarów każdy.
- Mogą być kradzione - powiedział Pete. - Założę się, że wszystko, co jest w tym
magazynie, pochodzi z kradzieży, a ci dwaj, Joe i Harry, to zawodowi złodzieje. Pewnie
dlatego zostali wynajęci do kradzieży mumii z sarkofagiem.
- Tak, czuję, że masz rację - zgodził się Hamid. - Ale jak my się stąd wydostaniemy?
- Tu są jakieś inne drzwi! - Pete znalazł małe drzwi, niemal niewidoczne w
ciemnościach. Były osadzone w ceglanej ścianie, która zdawała się oddzielać magazyn od
reszty budynku.
Nacisnął klamkę. Były zamknięte. Zauważyli obok następne drzwi, ale prowadziły
one tylko do ubikacji.
- Sądzę - odezwał się wreszcie Pete - że jest to przechowalnia skradzionych rzeczy i
nikt poza tymi dwoma facetami nie ma tu wstępu. Ale chyba istnieje jeszcze jedna droga,
którą można się stąd wydostać.
- Jaka? - spytał Hamid. - Skoro są tylko gołe ściany i pozamykane drzwi.
- Popatrz tam - Pete wskazał ręką okienko w suficie. Pojedynczy świetlik, który
wpuszczał odrobinę światła do magazynu, był lekko uchylony. Tylko że znajdował się na
wysokości ponad trzech i pół metra nad głowami chłopców.
- Gdybyśmy umieli fruwać, moglibyśmy się wydostać tamtędy - zażartował ponuro
Hamid. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl