[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rację, a ona sama zapędziła się w kozi róg.
- W porzÄ…dku. O jakie sprawy chodzi?
- Pierwsza to oskarżenie o gwałt. Dziewięt
nastoletni chłopak o złej opinii. Twierdzi, że
dziewczyna przespała się z nim z własnej woli,
nawet kilka razy, potem doszło do awantury. Nie
wiedział nawet, kiedy trafił do aresztu. Druga to
sprawa rozwodowa. Powódką jest żona. Kiedy
przyszła tutaj pierwszy raz, miała podbite oko i
w perspektywie operację szczęki. Rozkoszny mąż
katuje jÄ… od jakiegoÅ› czasu. Facet ma pieniÄ…dze
i wpływy, więc ona boi się wystąpić z formalnym
oskarżeniem o znęcanie fizyczne. Pogmatwana hi
storia.
- Nie mogę powiedzieć, żebyś dawał mi łatwe
sprawy - mruknęła Diana. - W przyszłym tygo-
dniu porozmawiam i z tą kobietą, i z chłopakiem.
- Dobrze.
KUSZENIE LOSU 79
- Przygotujesz do tego czasu umowÄ™ najmu?
- Będziesz ją mogła podpisać choćby w ponie
działek.
- Nie zajmuję ci więcej czasu, wracaj do pracy.
- Diana podniosła się z uśmiechem. - Dziękuję,
Caine. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi pomogłeś.
- Nie wiem, czy będziesz równie skłonna dzię
kować mi po spotkaniu ze swoimi nowymi klien
tami. - Caine wstał zza biurka i uścisnął dłoń Dia
ny. - Skończyliśmy z interesami, teraz sprawy
prywatne. Zjesz ze mnÄ… kolacjÄ™ dziÅ› wieczorem?
Jak łatwo potrafi zmieniać ton głosu, pomyślała.
Przed chwilą rzeczowy i suchy, teraz brzmiał
miękko, zachęcająco. Poczuła, że krew szybciej za
czyna krążyć jej w żyłach.
- Myślę, że będzie rozsądniej, jeśli ograniczy
my się do interesów, Caine.
- Nie w zimny piątkowy wieczór. Na Back Bay
jest mała knajpka, gdzie podają świeże ryby i bar
dzo nieświeże sery. W- kącie stoi mały, tonący
w mroku stolik.
MusnÄ…Å‚ palcem koniuszek jej ucha, dotykajÄ…c
złotego kolczyka.
- Chciałbym cię tam zabrać, napić się z tobą
wina i słuchać, jak się śmiejesz. A potem poje
dziemy do mnie, rozpalę ogień na kominku i bę
dziemy się kochać, aż ostatnie polano zamieni się
w popiół.
80 NORA ROBERTS
Pragnęła go. Dała się ponieść melodii jego gło
su, pozwoliła, by wyobraznia podsunęła jej kuszą
ce obrazy. Wtedy przyszło otrzezwienie. Nie, nie
będzie jeszcze jedną zdobyczą na jego liście.
- Nie - oznajmiła krótko. - Nie mam ochoty.
Nie chcÄ™.
- Owszem, chcesz, ale poczekam, aż będziesz
gotowa to przyznać.
- Będziesz musiał długo czekać - prychnęła,
chwytając torebkę. - Przygotuj na poniedziałek
umowę najmu, przyniosę ci czek. Jeśli takie po
stawienie sprawy ci nie odpowiada, możesz uznać
naszą rozmowę za niebyłą.
Caine w milczeniu patrzył, jak Diana wybiega
z pokoju, z hukiem zatrzaskując drzwi. Działo się
z nim coś niezwykłego, czego nie potrafił nazwać.
Jak dotąd nikt nie potrafił wyprowadzić go z rów
nowagi. Diana dokonywała tego jednym spojrze
niem, jednym niebacznym słowem.
Powinien zachowywać się tak, jak tego ocze
kiwała. Traktować ją jak koleżankę, omawiać z nią
prowadzone sprawy, narzekać na sędziów.
Nie zamierzał jednak być rozsądny. Chciał ją
mieć. I będzie ją miał szybciej, niż sądziła.
ROZDZIAA PITY
Dlaczego ktoś wali młotkiem w środku nocy?
Diana odwróciła się na drugi bok i naciągnęła na
głowę kołdrę, ale i to niewiele pomogło. Rano za
dzwoni do administratora i złoży skargę, pomy
ślała ze złością. Dopiero po dłuższej chwili uświa
domiła sobie, że ktoś dobija się do jej drzwi.
Półprzytomna zerknęła na zegarek. Siódma
trzydzieści. Co prawda nie był to środek nocy, ale
i tak za wcześnie na wizyty, zwłaszcza w sobotę.
Mrucząc pod nosem przekleństwa, podniosła się
z łóżka i narzuciła szlafrok.
- Idę! Idę! - zawołała.
- Cześć! - W progu stał uśmiechnięty Caine.
- Obudziłem cię?
- Czego chcesz? - burknęła. Miała ogromną
ochotę zatrzasnąć mu drzwi przed nosem i wrócić
do łóżka.
- Miło cię widzieć - oznajmił, całując ją prze
lotnie w usta.
Diana zacisnęła zęby i oparła się o ścianę.
- Wiesz, która godzina?
82 NORA ROBERTS
- Jasne. Siódma trzydzieści pięć. Masz kawę?
- Nie. - Mocniej zacisnęła pasek szlafroka. -
Siódma trzydzieści pięć w sobotę rano - powie
działa z naciskiem.
- Uhm - zgodził się Caine i rozejrzał się z za
ciekawieniem. W drodze ze swojego mieszkania
kilka razy zadawał sobie pytanie, co zamierza zro
bić, i za każdym razem udzielał sobie innej od
[ Pobierz całość w formacie PDF ]