[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czemu, ja nie dostałem roboty na Hawajach? Na poooomoooccc!!!
***
- Panie Norton? Odwiedziny. Oficer SM. Przyjmie pan? - cywilny strażnik blokujący drzwi
do szpitalnej izolatki miał neuronowy bicz, antykulową zbroję, Magnum Mk303 z obciętą lufą,
oraz rozkaz by pilnować pacjenta jak oka w głowie.
W rzeczy samej było ich sześciu na zmianę, nowy co cztery godziny, dookoła zegara. Reszta
spała w korytarzu i była jak żywy mur na drodze każdego przybysza. Wszystko mutanci i
zaprawieni w boju myśliwi... zwodowo polujący na mecho... tak jak Max, i może dlatego tak
bardzo go poważający i szanujący.
Człowiek, który oddał im we władanie Dawson City był kimś kogo należało nie tylko
chronić ale też podziwiać.
Nadal żywy a już legendarny...
Max widział wszystkie oznaki wynoszenia na piedestał i w duszy sobie kpił będąc cynikiem,
lecz...
- Jasne, przyjmę. Ale wez go dokładnie wytrzep z pluskiew i żadnej broni oraz info
maszynek. Zrób mu rentgena i uśpij to co ma w sobie. Jeśli to jest żandarm i major...
- Pułkownik, ale chyba żandarm. Ma obstawę na dole z mundurowych.
- To tym bardziej trzep. Oni tam są nafaszerowani szpiegowskimi...
- Tak jest. Znam rutynę. Kapitan White dał nam dokładne instrukcje.
- Dobrze... - Max miał wystarczająco dużo siły by samemu poprawić głowę na poduszce ale
nic więcej i obserwująca wszystko pielęgniarka pospieszyła z pomocą, piętrząc podgłówki oraz
wygładzając kołdrę.
- Chcesz bym się schowała czy jak zwykle, czy też... - kobieta w szpitalnym uniformie
wyglądająca na niewinną i słodką anielicę miłosierdzia i kaczek, odwinęła połę fartucha i
sprawdziła magazynek Niwelatora.
- Jak chcesz, niemniej... - Max jęknął bowiem ból w klatce piersiowej wiercił go do kości -
...nie wiem czy dam radę sam. Po tym ostatnim sztukowaniu i spawaniu, ledwo mogę ruszać
rzęsami, o rękach zapomnij.
- Ja jestem twoją ręką - kobieta w szpitalnym uniformie była CC i była tutaj incognito jako
tajny agent - spokojnie, wiem co robić...
- Oczywiście - Max popatrzył na niedawno pomalowaną ścianę i samotne, fabrycznie nowe
krzesełko wyraznie rysujące się na seledynowym tle zapastowanej gipsem i odremontowanej
powierzchni - on może nie być tak ufnym jak poprzednicy.
- To go wezmę w drzwiach - kobieta usiadła w narożnym fotelu i nakryła kolana ciemnym
pledem.
- Jak nie siądzie to natychmiast - Max przymknął oczy i pozwolił sobie na małą drzemkę.
Rentgen, skaning i decekinizacja odwiedzających zajmowała strażnikom około godziny.
- Maax! Coś nie tak! - kobieta mająca przed sobą kilka małych monitorów podniosła
ostrzegawczy okrzyk - obstawa gościa weszła do budynku. Im nie wolno. Nikomu nie wolno...
- Well... SM nigdy nie puszcza niczego płazem. I oni mają teraz okazję dokończyć wiązania
pakuneczku imieniem Max Norton. Selma, wez tylni elewator i uciekaj. Ja i tak umieram, więc
jaki sens ciągnąć za sobą niewinnych...
- To nie ja - kobieta schyliła się po InfoKom i zaczęła wywoływać kodowy numer, zarazem
mówiąc - profesor Diem utrzymuje, że jest dla ciebie szansa przetrwania i ozdrowienia o ile
zdoła ...
Tatata... pif paf.. buuubuummmm!! - detonujące echo szarpiące całym budynkiem i
wyrywające podmuchem lekkie drzwi.
- To ty czy tamci? - Max dmuchając zawiniętą dolną wargą oczyścił pył z rzęs i nosa - zaraz
tutaj się zleci całe miasto.
- Taka była idea - pielęgniarka z Niwelatorem w dłoni podeszła do drzwi i zamieniła z kimś
kilka słów. Wracając, schowała broń pod fartuch - ten szpital potrzebuje nowej windy i remontu
westybulu. Gannon, na samym początku, kazał zaminować wszystkie dojścia, schody i windy.
Przezorny oficer i przewidujący operator. Ja tylko nacisnęłam guzik kodowy...
- Selma, Selma... zawsze byłaś wybuchowa jak cholera - Max uśmiechnął się i zakasłał -
...zaczynam być twoim dłużnikiem.
- ...pogadamy jak wyzdrowiejesz - pielęgniarka nie będąca pielęgniarką, bardzo czule i
delikatnie pogłaskała wygoloną na łyso głowę chorego.
- O ile mnie wcześniej nie zabiją lub porwą - Max zamknął oczy.
To była smutna prawda.
Nie dość, że kiedy go znaleziono był jedynie soplem lodu i w stanie klinicznego zgonu, to
jeszcze okazało się, że nawet jako trupek jest bardzo popularny w pewnych kręgach do porwania
włącznie.
Gdyby nie Japończyk i jego powiązania z Bell Labs, Max odszedł by na zawsze, lecz pan
profesor Diem miał szaloną teorię, że nanoroboty w ciele zamrożonego cybercopa utrzymują
mózg i system nerwowy swojego gospodarza przy życiu i jak to bywa z genialnymi jajogłowymi,
psorek miał sto procent racji. Oddech Kropotkina był jak idea Anarchistów. Trudny do
wypielenia i zabicia.
Ale dla Maxa, samo odmrożenie i otworzenie oczu stały się jedynie ciągiem dalszym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]