[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wartościowego nawozu. Kości kośćmi, ale pod nimi ciemniała jakaś gęsta masa,
jak gdyby je... zawiesili po wierzchu.  Nasz albo nie nasz  uśmiercimy dla
podtrzymania kondycji i zorientujemy się!
Z tymi słowy zuchwale wyprostowałam się na całą wysokość,
mimochodem, koncentrując między dłońmi bojowy pulsar, i drwiąco
zainteresowałam się:  Co, nie śpi się? Ukołysać?!
Ale umarlak nie zapragnął mężnie po siłować się ze mną . Gwałtownie
zawrócił cofającego się do tyłu konia i bez zbytecznych słów (ale już nie
całkiem milcząco, gdyż  ghyr zbytecznym nigdy nie bywa) pomknął precz,
minąwszy choinki tak blisko ode mnie, że poczułam nawet cierpki zapach
męskiego potu, nie mówiąc o końskim.
Odwróciwszy się i drapieżnie wyszczerzywszy zęby, gwałtownie
rozłączyłam ręce, rozdzielając i jednocześnie rzucając w ślad za umarlakiem
świecące się kulki płomienia.
Pulsary sprawnie uderzyły w opancerzony koński zad i znowu się odbiły.
Wygląda na to, że sedno sprawy leżało nie w rykoszecie, a w nałożonym na
zbroję zaklęciu. Z  kuszy z bliskiej odległości niemal na pewno bym go
przebiła, a tak i próbować nie było warto. Koń zadarł gnijący ogon i z
podwójnym entuzjazmem pocwałował do zamku, zostawiając za sobą ciemną
smugę dymu, jak postrzelony smok.
Szybko obróciłam się w stronę zagajnika i z całej siły gwizdnęłam na
dwóch palcach. Czarny, szybki cień przesunął się po polu i zamarł obok mnie,
niecierpliwie przebierając nogami. Wskoczyłam na siodło, nie tracąc czasu na
poszukiwanie drugiego strzemienia i łapanie cugli, obiema rękami uczepiwszy
się przedniego łęku, i w biegu wydając komendę:
 Dawaj, Smółka!
Kobyłka po wilczemu zaskowytała i rzuciła się naprzód.
Umarlak zdążył pogalopować wystarczająco daleko, ledwie majacząc w
pół drogi do zamku. Dopędziłyśmy go bardzo szybko, ale przez bramę wjechał
na dziesięć sążni przed moim nosem i krata od razu zaczęła opadać. Smółka
ledwie zdążyła zahamować, żeby nie najechać na sterczące z niej kolce.
 Zaraza!  zsiadłam z konia i wyrażając niezadowolenie kopnęłam
gruby stalowy pręt. Zawołać, czy co? Może miłośnicy świeżego powietrza,
śpiący z otwartymi oknami i usłyszą. Ot tylko, czy wyjdą? Pomyślą, że przy
bramie rozrabia jakiś pijany troll, no a po co są wartownicy?
Tą samą nogą, ale już delikatniej, poruszyłam chrapiących obok kraty
strażników. Na daremno. To nie przez wino  dzieci uśpiono zaklęciem.
Pewnie, poszperawszy z kwadrans w zbiorze przydatnych zaklęć, zdołałabym
ich obudzić, ale czy to ma sens? Bęben z łańcuchem i tak znajduje się po tamtej
stronie kraty. Nawet jak będę krzyczeć trzy razy głośniej, umarlak sto raz zdąży
ukryć się w zamku, a tam bezkarnie wyjedzie na polowanie, złośliwie
chichocząc nad wystrychniętą na dudka wiedzmą.
Ryknęłam tak, że jakaś drobna psinka, przenikliwie szczekająca po tamtej
stronie muru, nagle zamilkła, jak gdyby zdechłszy na miejscu. Jeśli tego
ghyrowego zamku nie zdołano zdobyć przez tyle setek lat, to jakie ja mam
szanse uporać się z nim w ciągu kilku sekund?!
I wtedy Smółka zawróciła, i bez pośpiechu pobiegła truchtem po skraju
rowu wzdłuż zamkowego muru. Nieobecnym wzrokiem obserwowałam
kobyłkę, dopóki ta nie wsparła się o kamienny występ, zagradzający drogę. Ani
trochę się nie zmartwiwszy, Smółka obróciła się mordą do muru i... weszła
bezpośrednio w mur.
Rzuciłam się w ślad za koniem i zdążyłam dostrzec tylko szybko
zamykającą się szczelinę. Nie namyślając się długo, wetknęłam w nią
wyszarpnięty w biegu miecz. Kamienne skrzydła ze szczękiem zamknęły się na
ostrzu, za murem coś zachrzęściło i z piskiem się urwało, ale miecz, zdaje się,
wytrzymał. Naparłam na rękojeść próbując odepchnąć sekretne drzwi. Pod
palcami zrobiło się cieplej, mur zaczął się powoli rozstępować. Podepchnęłam
nogą w szczelinę parę poniewierających się w pobliżu brukowców i gwałtownie
wyrwawszy miecz czmychnęłam do środka. Kamienie ukrytych drzwi długo nie
utrzymały  skrzydła głośno zeszły się bezpośrednio za moimi plecami,
prysnąwszy po nogach odłamkami z głazów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl