[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z niej to wszystko po troszku. Rozparła się w fotelu, rozcierając sobie spuchnięte nogi, a w
pewnej chwili poprosiła, abym jej pozwolił rozpiąć gorset. Krótko mówiąc&
Te sÅ‚owa przypomniaÅ‚y Maigretowi ciotkÄ™ Janiny Armenieu, pannÄ™ Poré, i jej nie
kończący się monolog. Pani Maigret obserwowała go z na wpół otwartymi oczyma.
Właśnie w Konstantynopolu, miała wtedy trzydzieści osiem lat, poznała niejakiego Van
Crama.
Jak on się nazywał?
Juliusz Van Cram, prawdopodobnie Holender. Z tego, co mówiła, wynika, że wyglądał
jak prawdziwy dżentelmen i mieszkał w Pera Palace.
Maigret zmarszczył brwi, usiłując sobie przypomnieć, z czym kojarzy mu się to nazwisko.
Był przekonany, że je słyszał już nie po raz pierwszy.
Czy wiesz, ile on może mieć lat, ten Van Cram?
Był od niej dużo starszy. W owym czasie musiał przekroczyć pięćdziesiątkę, to znaczy,
że dziś miałby prawie siedemdziesiąt.
Nie żyje?
Nie wiem. Chwileczkę! Staram się opowiadać panu wszystko po kolei, żeby o niczym
nie zapomnieć. Pokazała mi swoją fotografię z tamtych lat i muszę przyznać, że była to
jeszcze piękna kobieta; już w pełni dojrzała, ale o bardzo miłej powierzchowności.
Co robił ten Van Cram?
Zdaje się, że niewiele ją to obchodziło. Władał biegle kilkoma językami, szczególnie
angielskim i francuskim. Niemieckim także. Bywał na przyjęciach w rozmaitych ambasadach.
Zakochał się w niej i przez jakiś czas żyli ze sobą.
W Pera Palace?
Nie. Wynajął dla niej apartament w pobliżu hotelu. Niech pan mi nie ma za złe, szefie,
że nie znam wszystkich szczegółów. Gdyby pan wiedział, ile mnie to kosztowało, zanim
wyciągnąłem z niej te informacje! Co chwila wtrącała coś o jakiejś kobiecie, którą poznała w
jednym z kabaretów, opowiadała jej historię, od czasu do czasu pojękując: Wiem, te uważa
mnie pan za .złą matkę& W końcu zaproponowała mi kieliszek likieru. Jeśli nie jest
narkomanką, to na pewno często zagląda do butelki. Nigdy przed pójściem do kasyna!
oświadczyła. Kiedy gram, też nie piję. Najwyżej kropelkę potem, dla uspokojenia
nerwów .
Wyjaśniła mi, że ze wszystkich zajęć, jakim oddają się ludzie, gra jest czynnością
najbardziej wyczerpującą. Ale wracam do Van Crama. Po kilku miesiącach zdała sobie
sprawę, że jest w ciąży. Coś takiego zdarzyło jej się po raz pierwszy. Nie mogła w to
uwierzyć. Powiedziała o tym kochankowi, niemal pewna, że doradzi jej pozbycie się dziecka.
Była gotowa to zrobić?
Sama nie wie. Mówi o tym jak o złośliwym figlu, którego los jej wypłatał. Powinnam
była zajść w ciążę sto tysięcy razy przedtem, a zdarzyło mi się to akurat wtedy, kiedy miałam
przeszło trzydzieści osiem lat! Dosłownie tak powiedziała. Van Cram ani okiem nie
mrugnął. W kilka tygodni pózniej zaproponował jej małżeństwo.
Gdzie siÄ™ pobrali?
W Konstantynopolu. To właśnie komplikuje całą sprawę. Jestem przekonany, że ona
była w nim naprawdę zakochana. Zaprowadził ją do jakiegoś biura ona nie wie dokładnie,
gdzie tam podpisała jakieś dokumenty i złożyła przysięgę. Ponieważ zapewnił ją, że jest
jego żoną, uwierzyła ,mu. Po kilku dniach zaproponował, żeby osiedlili się we Francji.
Razem?
Tak. Wsiedli na włoski statek płynący do Marsylii. Czy paszport miała na nazwisko
Van Cram?
Nie. Pytałem ją o to. Podobno nie mieli czasu, aby zmienić jej paszport. Przez dwa
tygodnie siedzieli w Marsylii, a następnie przenieśli się do Nicei. Tam przyszło na świat
dziecko&
Mieszkali w hotelu?
Wynajęli dość wygodne mieszkanie niedaleko Promenade des Anglais. Dwa miesiące
potem Van Cram wyszedł po papierosy i już nie wrócił; nie zobaczyła go nigdy więcej.
Czy miała od niego jakieś wiadomości?
Pisał do niej często: z Londynu, z Kopenhagi, to znów z Hamburga czy z Nowego
Jorku i za każdym razem przysyłał jej pewną sumę pieniędzy.
Dużo?
Czasami tak. Kiedy indziej znów prawie nic. Prosił, żeby pisała o sobie, a przede
wszystkim o ich córeczce.
Robiła to?
Tak.
Zawsze na poste restante, prawda?
Tak. Wtedy właśnie zaczęła grać. Córka rosła, chodziła do szkoły.
Nigdy nie widziała swojego ojca?
Miała dwa miesiące, gdy on wyjechał, i od tego czasu nie pokazał się we Francji, a w
każdym razie jej nic nie było o tym wiadomo. Ostatni przekaz, sprzed roku, był dość pokazny,
ale ona przegrała wszystko w ciągu jednej nocy.
Czy Van Cram nie pytał jej nigdy, gdzie jest córka? Wiedział, że wyjechała do Paryża?
Tak. Tylko że matka nie znała jej adresu.
To wszystko, stary?
Prawie. Mam wrażenie, że ona nie była całkiem szczera mówiąc, że nic jej nie wiadomo
o tym, w jaki sposób jej mąż zarabiał na życie& Aha, byłbym zapomniał o najważniejszym&
Kiedy przed kilkoma laty musiała przedłużyć swój dowód, chciała, aby go wystawiono na
nazwisko Van Cram. Zażądano od niej świadectwa ślubu. Przedstawiła jedyny dokument, jaki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]