[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mógł w znalezieniu pracy. Podziwiam panią, panno Rasch, że udało się pa-
ni znalezć posadę. Wiem doskonale, jak trudno ją dzisiaj zdobyć.
Ja również o tym wiem, panie doktorze. Fakt że tu pracuję to nie mo-
ja zasługa. I dlatego pański podziw nie jest uzasadniony. To szczęście, że
mogÄ™ pracować, zawdziÄ™czam wyÅ‚Ä…cznie pannie von Glützow, która ze
względu na łączącą nas przyjazń odważyła się na ten eksperyment i zatrud-
niła zarządcę płci żeńskiej.
Rudolf skłonił się przed Moną.
R
L
T
Za to może być pani rzeczywiście wdzięczna łaskawej pannie von
Glützow. ZrobiÅ‚a ona dobre posuniÄ™cie, wiem o tym od mojego zarzÄ…dcy
Harlanda.
Anna z niewiadomych powodów zaczerwieniła się, a Rudolf ku swoje-
mu zdumieniu zauważył na twarzy Mony uroczy, szelmowski uśmiech, któ-
ry zmienił na chwilę jej chłodny, dumny wyraz twarzy.
I dlatego właśnie Rudolf poczuł, że nic już nie może go powstrzymać od
wyjaśnienia prawdy o sobie.
Wydaje mi się, że jestem tu natarczywym intruzem. Nie wiem, ła-
skawa pani, czy przyjmowałaby mnie pani u siebie w domu, gdyby pani
wiedziała, że na krótko przed przejęciem spadku po wuju wegetowałem
przez dwa lata jeśli nie dłużej jako prosty robotnik. Ostatnio za wiel-
kie szczęście uważałem to, że mogłem w domu pewnego dyrektora banku
trzepać dywany, za co dostałem dwadzieścia marek i paczkę z kanapkami.
Kiedy indziej w zastępstwie chorej pokojówki obsługiwałem gości przy ko-
lacji.
No, a teraz, pomyślał, zostanę lodowato odprawiony.
Jakby na potwierdzenie tych słów Mona von Glützow podniosÅ‚a siÄ™
dumnie. Wymieniła z przyjaciółką spojrzenie, które zresztą uszło uwadze
Rudolfa.
On rówież wstał, by jak najszybciej się pożegnać, ale Mona odezwała
się do niego tonem zupełnie innym niż dotychczas:
Czy nie zechciałby pan dotrzymać nam towarzystwa przy filiżance
herbaty, panie doktorze? Tu, na wsi, nie trzymamy się tak ściśle form towa-
rzyskich, a gość jest kimś tak rzadkim, że nie wypuszcza się go tak od razu.
Spojrzał na nią, nic nie rozumiejąc. Potem odetchnął głęboko, jego
oczy, zabłysły i powiedział nieco ochryple, ukrywając zdenerwowanie:
R
L
T
Aaskawa pani, zakładałem, że po moim wyznaniu wyprosi mnie pani
być może uprzejmie, ale zdecydowanie. Muszę przyznać, że nigdy jesz-
cze żadne zaproszenie nie ucieszyło mnie tak, jak to. Ale jeśli pani sądziła,
że go nie przyjmę, to muszę panią rozczarować tak, przyjmuję je.
Anna Rasch roześmiała się serdecznie i Mona musiała jej zawtórować.
yle nas pan ocenił, sądząc, iż ujawnienie pana kiepskiego położenia
w przeszłości mogłoby sprawić, że odnosiłyśmy się do pana z wyższością
stwierdziła Mona spokojnie.
Spojrzał na nią wzrokiem tak pełnym wdzięczności, że zaraz zrobiła się
bardziej oficjalna.
Szczerze powiedziawszy, łaskawa pani, wydawała mi się pani tak
dumna i wyniosła wobec wszystkich śmiertelników, że byłem przygotowa-
ny na traktowanie mnie jak powietrze.
Znowu pojawił się na jej wargach lekki uśmiech, który Rudolf uznał za
niezwykle uroczy.
Wobec tego musimy pana pouczyć, panie doktorze, że w Dziewi-
czej Twierdzy" ocenia się ludzi wyłącznie według tego jacy są, a nie kim
sÄ….
Nachylił się nad jej dłonią.
Aaskawa pani, proszę o rozgrzeszenie i dziękuję za tę naukę.
Mona podeszła do drzwi pokoju obok i poprosiła, żeby dotrzymał jej
towarzystwa. Był tam pięknie nakryty stolik z herbatą. Mona zadzwoniła,
żeby przyniesiono jeszcze jedno nakrycie. Potem usiedli we trójkę, a Anna
chciała napełnić filiżanki, lecz Mona spokojnie odsunęła jej rękę.
Nie, nie, Anno, niech to będzie raz na zawsze mój obowiązek. Pora
picia herbaty jest dla panny Rasch jedynÄ… godzinÄ… wypoczynku w ciÄ…gu
dnia. Dla mnie zostaje niewiele zajęć i dlatego przynajmniej w czasie pod-
wieczorku Anna powinna odpocząć i pozwolić się obsłużyć przeze mnie.
R
L
T
Błyszczące oczy Rudolfa spoczęły znowu na Monie a kiedy podawała
mu filiżankę, wziął jej dłoń, i czcią dotknął ustami.
Do tej pory podziwiałem tylko pannę Rasch ale teraz podziwiam
również panią. Naprawdę miałem o pani zupełnie inne wyobrażenie.
Mona zaczerwieniła się, a jej usta zadrżały.
Ile cukru, panie doktorze? zapytała szybko.
ProszÄ™ jednÄ… kostkÄ™.
Zmietanka, cytryna czy rum?
Nic, dziękuję bardzo.
Zaczęła się ożywiona rozmowa. W trakcie wymiany zdań, Rudolfowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]