[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 W jakikolwiek!  wykrzyknął ze szczerym zapałem Cyprian.
Odpowiedz była bardzo ogólnikowa. Rzeczywiście młodszemu aspirantowi nie
przychodziło nic konkretnego do głowy. Sokolski roześmiał się, głośno i szczerze.
 Drogi moich bliskich rozeszły się bardzo dawno, jeszcze zanim w Polsce
zapanował komunizm. A potem? Zapomniał pan? Posiadanie dopisku  hrabia
w rubryce  pochodzenie społeczne nie było atutem. Okradziono przecież polską
arystokrację do cna. Nie byliśmy tu mile widziani. Kiepski klimat do poszukiwań 
ironizował.
 To przykre  przyznał zakłopotany Cyprian.
 Właśnie.  Hrabia znowu uprzejmie się uśmiechał.
Młodszy aspirant nie mógł się oprzeć wrażeniu, że hrabia ma uśmiech dosłownie
przyklejony do twarzy.
 Ale wie pan, że pradziad miał tutaj niedaleko majątek ziemski?
 Wiem, bo znalazł się człowiek zdeterminowany, żeby mnie odszukać. Pewien
biznesmen. Chce nabyć upadłą fabrykę, która stoi na terenie dawnej posiadłości
mojego pradziada, ale nie może. Okazało się bowiem, że istnieją wciąż ważne akty
własności tej ziemi, a nawet testament mojego pradziada, Henryka Sokolskiego.
Ustrój w Polsce na szczęście się zmienił i tak za sprawą starań zupełnie obcego
człowieka odzyskałem ważną część swojej tożsamości. Wiem coraz więcej o swoich
polskich korzeniach.
 Może nadszedł czas pojednania dla rodziny?  Cyprianowi wyrwał się
pocieszający komentarz.
Sokolski był tym pytaniem zaskoczony. Cyprian odpowiedzią jeszcze bardziej, bo
hrabia stwierdził obojętnie:
 Za pózno. Zostaliśmy tylko my dwaj: Rudolf i ja.
W dodatku Sokolski mówił o sprawach przygnębiających, nie przestając się
uśmiechać, co jeszcze bardziej deprymowało Cypriana. Przez chwilę młodszy
aspirant wpatrywał się w świadka i rozważał jakąś decyzję. Wreszcie z właściwą
sobie empatią odezwał się współczująco:
 Dzieje pana rodziny są bardzo smutne.
 Prawdę mówiąc, nigdy nie postrzegałem swojej sytuacji w taki sposób. Powiem
tylko tyle, że samotność nigdy mi nie doskwierała. Jestem z natury bardzo
towarzyski  skonstatował hrabia.
Beztroska Sokolskiego wydawała się, niestety, szczera. Nie było sensu drążyć
tematu.
 A jak pan zareagował na pojawienie się w swoim życiu Rudolfa Sokolskiego?
 Kaliski przeszedł do meritum sprawy.
 No cóż, byłem go bardzo ciekaw.
 Interesuje nas przebieg waszego spotkania w hotelu.  Komisarz zachęcał
świadka do dalszej relacji.
 Rudolf przyjął mnie w swoim apartamencie hotelowym. W niewielkim saloniku
obok sypialni. Był bardzo podobny do mojego ojca, tylko trochę niższy i drobniejszy.
Miał wyprostowaną jak struna sylwetkę zawodowego żołnierza i w zachowaniu też
był zasadniczy.
 A dokładnie to co pan ma na myśli?
 Na początek powiedział do mnie coś w stylu: Prawnuku Henryka, niech cię
uścisnę. Był bardzo wzruszony. Potem się przedstawił i szczegółowo wyjaśnił nasze
wzajemne powiązania rodowe. Rozbawiło mnie takie oficjalne, staroświeckie
powitanie i nawet trochę poruszyło.
Poprzednie wypowiedzi hrabiego nie świadczyły o wielkiej empatii. Po ostatnim
stwierdzeniu Kaliski spojrzał na Sokolskiego z niedowierzaniem, ale nie przerywał.
 Muszę przyznać, że staruszek był do spotkania bardzo dobrze przygotowany.
Otworzył niewielką szafkę pełną trunków i od razu przyrządził coś na przełamanie
lodów. Produkty miał pod ręką, szklaneczki i szczypce do lodu też. W kącie stała
nawet niewielka lodówka  dodał Sokolski i z uciechy aż się klepnął w kolano.
 Zupełnie nie rozumiem, jak gość, który miał tak zaopatrzony podręczny barek,
mógł się otruć coca-colą.
Niestosowny komentarz nie znalazł zrozumienia w oczach rozmówców.
 I z Rudolfem też nie rozmawiał pan na temat przeszłości rodziny?  przerwał
mu Kaliski.
Policjanci przyglądali się przyszłemu panu młodemu coraz bardziej podejrzliwie.
 No, nie.
 To o czym rozmawialiście?
 Przecież pan wie, że się żenię  stwierdził z błyskiem dumy w oczach Adam
Sokolski.  Omawialiśmy przygotowania do wesela i męski punkt widzenia na utratę
wolności.
 Rozumiem, że to był temat dnia  przyznał taktownie Kaliski.  A inne
tematy?
 Jak by to panu powiedzieć?  Sokolski uśmiechał się rozbrajająco.  To był
męski wieczór. Sporo piliśmy. Na poważne tematy mieliśmy jeszcze czas. Tak się
nam zdawało.
 I o testamencie Henryka Sokolskiego też nie było mowy?  rzucił znienacka
Kaliski.
Od początku przesłuchania nie spuszczał z oczu Sokolskiego. Jednak hrabiemu
dotąd nie drgnął nawet jeden mięsień na twarzy, a zagadnięty o testament znowu się
uśmiechnął, tym razem ironicznie.
 Panie komisarzu, sprawę tego testamentu prowadzi kancelaria mojej
narzeczonej. Nie wiem nawet, czy po opłaceniu kosztów sądowych gra jest warta
zachodu.
 A jest, jest  podpowiedział obiecująco Cyprian.
Zdezorientowany Sokolski patrzył na przemian to na jednego, to na drugiego
policjanta.
 Widzę, że wiecie panowie więcej ode mnie.
 Tak mało pana obchodzi scheda po Henryku Sokolskim?  przerwał mu
zniecierpliwiony Kaliski.
Sokolski przez chwilę zastanawiał się, co odpowiedzieć.
 Rudolf był bardzo bogaty. Ja też, nie chwaląc się, jestem majętnym
człowiekiem. Nie zamierzaliśmy walczyć o spadek, jeśli o to pan pyta  odparł
w końcu.
 Doprawdy?!
Głos Kaliskiego zrobił się nagle lodowaty. Nie zanosiło się na to, że Sokolski
będzie dalej nadawał rozmowie beztroski ton. Przez chwilę, kiedy po telefonie
z dyżurki Cyprian narobił zamieszania w poszukiwaniu jakichś formularzy, a potem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl