[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Tak! - odwrzasnela Blair.
Po prostu leze sobie w wannie instruktorki ze szkoly rodzenia matki i bawie sie w sekstelefon
ze swoim chlopakiem.
- Nie zapominaj, ze tutaj jest mnóstwo ciezarnych kobiet z nadaktywnymi pecherzami!
Dzieki za przypomnienie.
- Cholera, musze konczyc - powiedzial Nate. - Trenerzy lacrosse z college'ów wydzwaniaja.
Przyjezdzaja w ten weekend zobaczyc, jak gram.
Prosze zwrócic uwage, jak postaral sie, zeby nie powiedziec, z których college'ów.
- A ja jutro rano wyjezdzam do Georgetown, ale zadzwonie stamtad, dobra? - Blair rozlaczyla
sie. Z pluskiem wstala i wytarla sie jednym z bialych, puszystych reczników, lezacych obok wanny na
pólce. Ubrala sie i przeczesala palcami wilgotne wlosy. Teraz jej odbicie w lustrze wygladalo zywiej,
a ona sama pachniala swiezoscia i ogórkiem. Moze to kapiel, a moze goraca rozmowa z Nate'em, ale
czula sie jak zupelnie nowa osoba.
- 54 -
Na zewnatrz w korytarzu ciezarne tloczyly sie wokól zapiekanek z kozim serem i oliwkami z Eli.
Blair zatrzymala sie przy drzwiach, czekajac niecierpliwie, az Eleanor przestanie gawedzic z Ruth na
temat projektów lodówek meza Ruth.
Jedno z blizniaków, dziewczyna w mundurku z Constance Billard, podeszla do niej, niosac kota
himalajskiego.
- To Jasmine - powiedziala dziewczyna.
Blair usmiechnela sie sztywno i poprawila w uszach diamentowe wkretki.
- Przechodzisz zalamanie nerwowe? - dopytywala sie dziewczyna. - Slyszalam, ze musialas
zrezygnowac ze szkoly.
To zadna tajemnica, jak szybko plotki rozchodza sie po szkole. Do poniedzialku ta ruda
nieudacznica z aparatem na zebach opowie kazdej chetnej do sluchania duszy, jak to Blair Waldorf
ogladala sobie piersi w lazience w jej domu. Blair zaczela naprawde cieszyc sie perspektywa wyjazdu
do Georgetown. Tam przynajmniej nikt jej nie zna i wszyscy beda traktowac przyzwoicie i z naleznym
szacunkiem.
- Mamo! - zawolala ostro. - Czas na nas.
I tak jak Blair przewidziala, ledwo zamknely sie za nimi drzwi, zla blizniaczka pobiegla do
swojego pokoju, zalogowala sie na komputerze i po chwili wiadomosci zaczely fruwac po calym
Internecie.
tematy ? wstecz dalej ? wyslij pytanie odpowiedz
Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwisko oraz wydarzenia zostaly zmienione lub skrócone, po to by
nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.
hej, ludzie!
SZCZEROSC JEST PRZEREKLAMOWANA
Wiecie, jak to zawsze sie mówi, ze szczerosc to najlepsza strategia i ze tylko zwiazki oparte na
szczerosci i otwartosci sa prawdziwe. Cóz, uwazam, ze to bzdura. Nie, zebym uwazala, ze klamstwo
- 55 -
jest w porzadku. Czasem po prostu im mniej mówisz, tym lepiej. W koncu, jak interesujaca moze byc
osoba, która nie ma zadnych sekretów? A gdzie tajemnica? Element zaskoczenia? Przyznaj, to
ekscytujace, gdy twój chlopak wyjezdza na weekend, a ty nie masz pojecia, do czego jest zdolny
Lubisz, gdy chlopak, w którym sie podkochujesz, ma kogos, ale trzyma sie na uboczu i czasem
wychodzi wykonac tajemniczy telefon. Nie jest ciekawiej, gdy sobie wyobrazisz, ze wszyscy - których
znasz - prowadza podwójne zycie?
Spójrzmy prawdzie w oczy, gdyby rzeczywiscie zalezalo nam tylko na szczerosci, to czy
opowiadalibysmy tyle glupot o sobie nawzajem i tak dobrze sie przy tym bawili?
Wasze e - maile
P: Droga P!
To zabrzmi dziwnie, ale moje mama prowadzi zajecia w szkole rodzenia w naszym salonie w
domu. Ostatnio byla u nas ta dziewczyna z ostatniej klasy ze swoja matka, która jest
zdecydowanie za stara na dziecko. W kazdym razie ta dziewczyna zamknela sie w naszej
lazience chyba na godzine, a potem wyszla stamtad mokra. Wszystkie dziewczyny w mojej
klasie boja sie jej i uwazaja, ze ona jest taka super, ale ja teraz wiem, ze to wariatka. Nic
dziwnego, ze nie dostala sie do college'u.
dobraplotka
O: Droga dobraplotko!
Mówisz, ze jest z ostatniej klasy? Slonko, my WSZYSTKIE jestesmy wariatkami.
P
P: Droga P!
Mój kuzyn studiuje w Yale i pracuje jako przewodnik dla przyszlych studentów. Powiedzial
mi, ze do Yale nie ma listy rezerwowych. Rozsylaja tylko takie listy, zeby spelnic krajowe
wymogi liczby przyjec, czy cos takiego.
drea
O: Droga drea!
Fuj! To brzmi tak przerazajaco, ze moze byc prawdziwe.
- 56 -
P
Na celowniku
D pije pozegnalna kawe w restauracyjce przy Broadwayu. J cwiczy krok modelki z wybiegu w
autobusie jezdzacym Siedemdziesiata Dziewiata. S lapie samolot do Bostonu. Chyba calkiem po -
waznie potraktowala decyzje. B pociaga z jednej z tych malych buteleczek z wódka w czasie lotu do
DC - próbuje nabrac troche sympatii dla Georgetown. V wyrzuca znak tylko dla pan , który
podwedzila z toalety baru w Williamsburgu. C i jego ojciec leca gdzies prywatnym odrzutowcem.
Wybieraja sie przekonac jakas latwowierna instytucje, zeby przyjela C od najblizszej jesieni? Ojciec
niósl walizeczke - wyobrazmy sobie, ze byla pelna pieniedzy.
Pamietajcie, mamy prawie trzy tygodnie, zeby zdecydowac, do której szkoly chcemy pójsc.
Wykorzystajcie madrze ten czas. Puszczam do was oko. Przeciez wiecie - ja na pewno go
wykorzystam!
Wiem, ze mnie kochacie.
plotkara
dziwak z harvardu skradl serce S
Serena wysiadla z limuzyny lotniska Logan i polknela sie na bruku sciezki prowadzacej do
biura rekrutacji Harvardu. Jej cialo buzowalo kofeina z wielkiego cappuccino Starbucks, które wypila
w czasie lotu. Byl sloneczny wiosenny poranek, chlodniejszy niz w Nowym Jorku. W Cambridge
panowala wrzawa - wszedzie krecili sie uliczni sprzedawcy i modni, nasladujacy styl cyganerii
studenci, którzy siadali na lawkach i pili kawe. Zastanawiala sie, dlaczego Harvard dorobil sie opinii
takiej powaznej i nieprzystepnej instytucji, skoro prezentowal sie tak milo i przystepnie.
Jej przewodnik czekal na nia tuz przy drzwiach. Wysoki, ciemnowlosy chlopak w okularach o
srebrnych oprawkach - idealny, ekscentryczny, przystojny intelektualista.
- Nazywam sie Drew - przedstawil sie, wyciagajac reke.
- Juz mi sie tu podoba - wyrzucila z siebie, sciskajac jego dlon. Zawsze tak wyskakiwala, gdy
sie denerwowala. Tyle ze teraz to nie nerwy, tylko przedawkowala kofeine.
- 57 -
- Moge ci zafundowac standardowa dwugodzinna wycieczke, ale moze bedzie lepiej, jesli od
razu mi powiesz, co chcialabys zobaczyc - zaproponowal Drew.
Mial jasnobrazowe oczy i nosil bezowy sweter dziergany w warkocze i oliwkowe sztruksy,
które byly tak idealnie zaprasowane, ze Serena oczami wyobrazni widziala, jak Drew wyjmuje je z
paczki od J. Crew, która przesiala mu mama, i od razu je wklada. Lubila, gdy chlopcy zwracali uwage
na mode, ale to bylo niemalze pociagajace, gdy chlopak wygladal super mimo dziwacznych ubran,
które wybierala mu matka.
- Chcialabym zobaczyc twój pokój - odparla, nawet nie zastanawiajac sie, jak to zabrzmi. Ale
to byla prawda. Naprawde chciala zobaczyc, jak wyglada akademik.
Drew zarumienil sie i Serena w odpowiedzi tez. Nagle to do niej dotarlo - od pierwszej klasy
chodzila do szkoly tylko dla dziewczat. Same dziewczyny przez dwanascie lat. College bedzie pelen
chlopaków. Chlopcy przez caly dzien, kazdego dnia. Chlopcy, chlopcy, chlopcy.
Hura!
- Jestes glodna? - zapytal Drew. - Jadalnia w moim akademiku serwuje calkiem przyzwoite
jedzenie. Zabralbym cie do jednej z najwiekszych bibliotek, a potem moglibysmy zajrzec na lunch i
obejrzec akademik. Jest koedukacyjny, wiec... - Znowu sie zaczerwienil i poprawil okulary.
- Swietnie - odparla Serena.
Drew wyprowadzil ja z biura rekrutacji i poprowadzil sciezka przez dziedziniec Harvardu. Na
bardziej niz zielonych trawnikach pelno bylo studentów grajacych we frisbee albo czytajacych ksiazki.
Pod klonem siedzial jakis profesor i sprawdzal prace.
- To Widener, biblioteka humanistyczna - powiedzial Drew, gdy Serena szla za nim po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]