[ Pobierz całość w formacie PDF ]
agresywne i przerwą całą zabawę. Zaczęli dyskutować z Lenzingiem, ale byli zbyt
pijani, aby można było zrozumieć ich bełkot. Potem zaczęło z nich wychodzić
wszystko, co najgorsze. Byli już bliscy zadenuncjowania Lenzinga jako zdrajcy,
komunistycznego psa i przyjaciela %7łydów. A stąd był już krótki krok do rozbudzenia
żądzy krwi. Danz chciał pokazać, że ma pod swoimi skrzydłami biednego
szeregowca, ale tylko do czasu, gdy ktoś spod ściany wrzasnął, że komuniści to
tchórzliwi zdrajcy. Natychmiast podniósł ręce do góry i pozostawił pupila samego
sobie. Aby Len*zing mógł udowodnić swoją odwagę, ustawiono go pod ścianą z
butelką na głowie. Miał Wziąć udział
w przedstawieniu a la Wilhelm telL. Sam pomysł musiał spodobać się Danzowi,
który zniknął ze sceny i prawdopodobnie padł gdzieś na podłodze. Teraz szefem i
strzelcem w jednej osobie okazał się Kleiner.
* Spróbuj stać spokojnie, komunistyczny pupilku, chyba że chcesz w ramach zabawy
stracić mózg... Nieczęsto chybiam celu, a jeśli nawet, to jeszcze nie powód do
alarmu. Zginiesz, nim zdasz sobie z tego sprawę.
Wyciągnął pistolet z kabury i zaczął celować świńsko owłosionymi łapami, które
bujały się w powietrzu w poszukiwaniu celu. W tym momencie Hofmann i kilku
innych pijaków zaczęło tracić nerwy. Byliśmy teraz, co bez wątpienia rozumieli, na
linii frontu, a nie w Sennelager i każdy będzie mógł zadać głupie pytania, gdy
zostanie znaleziony żołnierz z kulą w czole.
* Tak sądzisz? * kpił Kleiner, którego ogarnął morderczy nastrój. * Chciałbym
zobaczyć taki sąd wojenny, który skaże na śmierć człowieka za zabicie wszawego
komunisty. Raczej dadzą mi za to medal.
Trzymał przed sobą pistolet i pociągnął za spust. Kula odbiła się rykoszetem od
ściany i z gwizdem wyleciała przez okno. Połowa zgromadzonego towarzystwa
zanurkowała pod stoły i krzesła, podczas gdy druga część, ta bardziej pijana,
zachęcała Kleinera okrzykami: jeszcze raz w komucha". Sierżanta nie trzeba było
specjalnie zachęcać. Sam był zaciekawiony, dlaczego spudłował za pierwszym
razem, i było mu obojętne, czy celem była butelka piwa, czy ludzka głowa.
* Na miłość boską * sapał Hofmann, trzymając przed sobą krzesło, jakby chciał się
zasłonić przed zabłąkaną kulą. * Na rany boskie! Wszystkim nam brzęczy w uszach!
Kleiner go zignorował. Przechylił się na ścianę, aby się o nią oprzeć, i ponownie
zaczął celować. Ktoś głośno zakładał się o butelkę wódki, że spudłuje. Ktoś inny
stawiał miesięczny żołd, że trafi. Rewolwer w spoconej dłoni Kleinera wykonywał
powolne, wahadłowe ruchy. Hofmann zza swojego krzesła zaczął coś nieskładnie
bełkotać o skutkach, jeśli coś stanie się Lenzingowi.
* Idz i się wypchaj * powiedział Kleiner, co brzmiało w tej sytuacji niemal
przyjacielsko. * Gdy będę potrzebował twojej rady, to o nią zapytam. A teraz idz się
wyszczać i daj mi spokój. Widzisz, że stawką są trzy butelki wódki!
Nikt nie wspominał o ludzkim życiu. Kleiner przymknął jedno oko i pociągnął za
spust drugi raz. Kula wdarła się w ścianę kilka centymetrów od głowy bladego ze
strachu szeregowca.
* Ruszył się! * wydarł się Kleiner. * Ten głupi, tchórzliwy sukinsyn się ruszył!
Teraz to Lenzing był rozdygotany od stóp do głowy, zaś Kleiner sprawiał wrażenie,
że kości zamieniły mu się w galaretę, kolana się ugięły i zaczął się ponownie kołysać.
Ręka z pistoletem tańczyła jak wąż na wietrze, gdy oddawał trzeci strzał. Butelka
spadła z głowy Lenzinga i z trzaskiem rozbiła się na podłodze, a okrzyki radości z
tego powodu umilkły wraz ze skrzypieniem drzwi i z groznym głosem, który się w
nich rozległ.
* Czy ktoś mógłby mi grzecznie wytłumaczyć, co się tu, do diabła, dzieje?
Kleiner powolutku odwrócił głowę. Ze wszystkich stron pokoju wyczołgiwali się
ludzie i próbowali stanąć na nogach. Przed nimi stał porucznik Lówe w hełmie
głęboko nasuniętym na oczy, kciuki miał wciśnięte za pas mundurowy i zimnym
wzrokiem przyglądał się całej sytuacji. Potem potrząsnął głową w stronę Lenzinga.
* Wracaj na swoją kwaterę. Pózniej z tobą pogadam.
Poczekał, aż przestraszony chłopak zniknął z pola widzenia, i jednym kopnięciem
zamknął za nim drzwi.
* Panie sierżancie Kleiner * powiedział. * Oczywiście powinien pan schować się ze
wstydu gdzieś głęboko. Poza tym nie wiedziałem, że ma pan takie zamiłowanie do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]