[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znajomości.
Eric wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Założę się, że któregoś pięknego dnia Matt zostanie
prezydentem i mianuje Ethana szefem CIA.
Leigh poczuła, jak opuszcza ją napięcie. Taki scenariusz jest
całkiem realny. Matt pracuje w Białym Domu, a Ethan zawsze mętnie
odpowiada na pytania dotyczące tego, czym się zajmuje. Hm, jeżeli
ktokolwiek ma znajomości w FBI i może prosić o dokładne
sprawdzenie komputera Erica, to tylko ci dwaj, Matt Tynan i Ethan
Williams.
- Kiedy ostatnio z nimi rozmawiałeś? Opróżnił szklankę jednym
haustem.
- Kilka miesięcy temu. Nagrali mi się na sekretarkę po moim
aresztowaniu, ale... - Zmarszczył czoło. -Nie oddzwoniłem. Co
miałbym im powiedzieć?
126
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Wiedzą, że jesteś niewinny. Dzwonili, żeby oferować ci
wsparcie.
Tak jak je oferowali po śmierci jego ojca. Leigh zadzwoniła do
nich po tym, jak Eric otrzymał wiadomość z Cloverdale. Przybyli
natychmiast. Jake próbował załatwić bilet lotniczy dla Erica, a
pozostali po prostu swoją obecnością starali się dodać mu otuchy. Eric
był w szoku; to on zawsze wybawiał przyjaciół z kłopotów, a nagle
role się odwróciły. Nie potrafił sobie z tym poradzić.
Teraz też nie potrafił ani prosić o pomoc, ani jej przyjąć. Na
szczęście Leigh się tym nie przejmowała. Wiedziała, co ma robić, i to
robiła.
- Może byśmy zjedli razem kolację, co? - spytała. - Padam na
nos i na myśl o tym, że miałabym cokolwiek gotować, robi mi się
niedobrze.
Odstawił szklankę na stół.
- Zwietnie. Proponuję Chez Paul's. Albo Harry Carry's, jeśli
wolisz włoskie jedzenie.
Zlinka napłynęła jej do ust, Leigh jednak miała inne plany.
- Bo ja wiem? - Spojrzała na zegarek. - Prawdę mówiąc, nie chce
mi się znów być w centrum uwagi.
Zaraz zbiegliby się reporterzy, ludzie przystawaliby,
wskazywaliby Erica palcem. Ale to nie był jedyny powód, dlaczego
nie chciała jeść w miejscu publicznym. Marszcząc czoło, rozejrzała
się po swoim gabinecie.
127
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Te ściany wychodzą mi już bokiem. Może byśmy pojechali do
ciebie?
- Do mnie? Do mojego mieszkania?
Słyszała zdziwienie w jego głosie, widziała błysk radości w
oczach. Przez moment czuła wyrzuty sumienia. Po wczorajszych
pocałunkach pewnie liczył na to, że będą kontynuować pieszczoty w
bardziej komfortowych warunkach. No cóż, rozczaruje się.
- Moglibyśmy zamówić pizzę - rzekła, - Albo coś od Chińczyka.
I omówić parę ważnych kwestii.
Jego oczy płonęły gorącym blaskiem;
- Jakich kwestii? - spytał.
Całą wczorajszą noc rozmyślała o jego ustach i rękach,
odtwarzała w myślach każdy dotyk i spojrzenie. Nie pamiętała o bólu
i kłamstwach, po prostu marzyła o tym, by znalezć się w ramionach
Erica. Wydawało jej się, że już dawno wyrzuciła go z serca, ale to
nieprawda. Nie pozbyła się go, jedynie nauczyła się ignorować
pragnienia i tęsknotę. Otrząsnąwszy się z zadumy, wróciła do jego
pytania.
- Musisz mi dokładnie opowiedzieć o swoim aresztowaniu. O
tym, jak się agenci zachowywali, co mówili. Chciałabym przedstawić
Hakowi jak najpełniejszy obraz.
- Jasne. - Uśmiechnął się promiennie.
Zakochała się w jego uśmiechu jeszcze przed pierwszym
wykładem. Zwlokła się z łóżka bladym świtem, by zdążyć na zajęcia.
Weszła do sali wykładowej, pewna, że się wynudzi, ale zobaczyła
128
Anula
ous
l
a
and
c
s
Erica Jonesa w świeżej białej koszuli i spodniach khaki. Uśmiechnął
się, a jej serce zabiło mocniej. I od tamtej pory waliło jak oszalałe.
- Panie Jones, kiedy pan wreszcie przerwie milczenie? Jest pan
winny czy nie?
- Bez komentarza - warknął Eric. Trzymając Leigh za rękę,
przeciskał się przez tłum dziennikarzy czekających na dole przed jego
budynkiem.
- Wystarczy nam krótkie oświadczenie. Niczego więcej nie
chcemy.
- Co ma przeciwko panu FBI? Przekręciwszy klucz w zamku,
pchnął drzwi, po czym szybko je zamknął, zanim dziennikarska horda
zdołała się wcisnąć za nim i Leigh do środka.
- Boże, istny cyrk.
- Niedługo im się znudzi - powiedziała Leigh. -Znajdą sobie inny
temat.
Zaklął pod nosem. Jego sąsiedzi byli zdumiewające
wyrozumiali, ale wiedział, że ich cierpliwość się skończy. Jego własna
była na wyczerpaniu. Przedstawiciele mediów i agenci FBI chodzili za
nim krok w krok. Badali każdy najdrobniejszy aspekt jego życia.
W drodze na górę milczał. Leigh również. Nie puszczając jej
dłoni, wsunął klucz do zamka, ale go nie przekręcił. Stali w
mrocznym holu, nie odzywając się do siebie. Po raz pierwszy, odkąd
na nowo pojawił się w jej życiu, Leigh chce wejść do jego mieszkania.
Być z nim sam na sam. Pamiętał jednak, co mu mówiła wczoraj. %7łe
129
Anula
ous
l
a
and
c
s
jest jego obrońcą, a on jej klientem. %7łe obowiązują ją pewne zasady
etyczne.
Przyjechali tu, ponieważ była zmęczona. I ponieważ
przeszkadzało jej, że w miejscach publicznych wszyscy się na nich
gapią.
Nie rób sobie żadnych nadziei, powtarzał w myślach. Otwórz
drzwi, wejdz do środka, zamów pizzę...
Ale kiedy spojrzał na Leigh, kiedy zobaczył jej rozchylone
wargi, lśniące oczy, włosy opadające na ramiona, rozsądek go opuścił.
Zawsze uważał, że jest piękną kobietą, ale o ile jego kumple nie
mogli się nachwalić jej długich, zgrabnych nóg, on na pierwszym
miejscu stawiał jej oczy. Duże, piwne, o długich rzęsach. Oczy, z
których wyzierał głód wiedzy, głód życia. Teraz dostrzegał w nich
dziwną mieszaninę siły i delikatności, strachu i determinacji. Jakby
perspektywa wejścia do jego mieszkania podniecała ją, a zarazem
napawała przerażeniem.
Ogarnęła go złość na samego siebie. Dał Leigh wyraznie do
zrozumienia, że pragnie, aby ich relacje stały się bliższe, ale nie chciał
wzbudzać w niej lęku. Pragnął, aby wchodząc do jego mieszkania,
czuła to samo co on: radosne oczekiwanie.
- Leigh... - Odgarnął jej kosmyk za ucho. - Jesteś pewna? - Nie
umiał odczytać wyrazu jej oczu.
- Przecież sama zaproponowałam - odrzekła. Delikatnie musnął
palcem jej usta.
130
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Gdybyśmy wczoraj byli tu, a nie na ulicy, wylądowalibyśmy w
łóżku, wiesz?
Tym razem dojrzał w jej oczach żal i tęsknotę. Odsuwając jego
dłoń twarzy, Leigh uśmiechnęła się smutno.
- Nie przyjechałam tu, żeby się z tobą kochać, Eric. Oboje
jednak wiedzieli, że prędzej czy pózniej to nastąpi.
- Jestem cierpliwy. - Ich wczorajszy pocałunek nie pozostawiał
żadnych wątpliwości co do jej uczuć. -Nie zamierzam cię ponaglać.
Po prostu chcę, żebyś wiedziała, że już nigdy nie wyrządzę ci
krzywdy. %7łe już nigdy przeze mnie nie będziesz cierpiała.
- Coś bym wypiła - oznajmiła dziwnie ochrypłym głosem. -
Strasznie tu gorąco.
Odwróciwszy się, Eric przekręcił klucz w zamku i otworzył
drzwi do swojego królestwa.
- Zapraszam...
Weszła do środka i rozejrzała się z zaciekawieniem. Hol łączył
się z dużym salonem wyposażonym w nowoczesny telewizor, sprzęt
grający, skórzaną kanapę i wygodny rozkładany fotel z podnóżkiem,
który Eric kupił sobie na pocieszenie po rozwodzie. Zciany były białe,
bez zbędnych dekoracji; jedynie naprzeciwko telewizora wisiały
oprawione w ramki dwie grafiki przedstawiające chicagowski stadion
baseballowy Wrigley Field. Na starej drewnianej skrzyni, która
służyła za stolik, leżały porozrzucane pisma i książki - gdyby Eric
wiedział, że wróci do domu z Leigh, pewnie by je posprzątał, ale
przynajmniej nigdzie nie walały się puszki po piwie ani torby z
131
Anula
ous
l
a
and
c
s
resztkami jedzenia. Co jeszcze zobaczyła? Wysoki sufit - pamiętała,
że zawsze takie lubił - zdobiony białą sztukaterią, piękne drewniane
podłogi oraz duże, pozbawione zasłon okna, przez które wpadały
ostatnie promienie słońca.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]