[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Złapał cię deszcz? - zapytał go Jefferson.
- Tak. Wejdz. Przebiorę się i zaraz przyjdę.
- Przygotuję drinki. - Jefferson poszedł do kuchni. Jed wrócił po kilku
minutach.
- Nie spodziewałem się ciebie. %7łeglowaliśmy z Laurą.
- To piękna kobieta. Za dobra dla Jordana. Nie wierzyłem, że to przetrwa.
On wolał zdziry.
- 115 -
S
R
Jed pokiwał głową. Nie przypuszczał, że ojciec o tym wie.
- Chciałbym obejrzeć zdjęcia - powiedział Jefferson. Coś takiego nie
przyszłoby Jedowi do głowy.
- Naprawdę?
- Laura miała rację. Kochamy cię i chcemy lepiej poznać. Opowiedz mi o
swojej pracy.
O siódmej Jed zapukał do drzwi Laury. Otworzyła uśmiechnięta.
- Jak zwykle punktualnie. To lubię - powiedziała. - Jestem gotowa.
- Też to lubię. Nie muszę czekać, aż się wyszykujesz. Zaśmiała się i
zamknęła drzwi.
- Kiedy wróciłem, był u mnie mój ojciec. Przyjechał obejrzeć moje
zdjęcia. Dopiero co wyszedł. Zdziwiłem się, widząc go tam.
- Dlaczego? Rodzice interesują się dziećmi.
- Pierwszy raz.
- Dobre i to. Wsiedli do auta Jeda.
- Miał mnóstwo pytań. Czegoś się w końcu o mnie dowiedział.
- Tak postępują rodzice.
- Twoi tak postępują?
- No pewnie. Moja matka doradza mi, jaką wykładzinę kupić. Ojciec
pomaga przy kwiatach na balkonie.
Jed zastanawiał się, jak wyglądają jej rodzice. Słyszał, że po rodzicach
można zorientować się, jak ktoś będzie wyglądał za trzydzieści lat. Miał
nadzieję, że nie jest to do końca prawda, bo nie chciał upodobnić się do żadnego
ze swoich rodziców.
- Spodziewam się, że potańczymy. Włożyłam odpowiednie buty.
- Po to idziemy do Pelikana.
Dni mijały. We wtorek Laura wzięła wolne i poszli z przyjaciółmi na
piknik na plaży. Ledwie dwie osoby omyłkowo nazwały go Jordanem. Inni nie
mieli problemu z jego tożsamością.
- 116 -
S
R
W środę pojechali do Provincetown i obeszli sklepy z antykami. Laura
szukała starych gablot do galerii, ale nic nie znalazła. Nieważne, liczył się
spędzony razem czas.
W czwartek Laura spotkała się z kilkoma artystami i kolekcjonerami.
Razem poszli na popołudniówkę do teatru. Na komedię romantyczną.
Wieczorem zjedzą kolację w jej mieszkaniu.
Jutro Jed wyjeżdża do Brazylii.
ROZDZIAA DWUNASTY
Mieszkanie lśniło czystością. Wyciągnęła swoją najlepszą chińską
porcelanę i srebrne sztućce. Zwiatło świec migotało w kieliszkach. Laura
chciała, by ostatni wieczór był szczególny. Przygotowała ulubioną zupę rybną
Jeda i homary z chrupiącą francuską bagietką.
O przyszłości jeszcze nie rozmawiali. Pożegna się z nią, wróci do pracy i
w ciągu tygodnia o niej zapomni?
- Może nie tak prędko, może przyjedzie, żeby się ze mną spotkać? Kiedy
zrozumie, że żyć beze mnie nie może? - powiedziała na głos. Było jej smutno.
Nie lubiła pożegnań.
Opadła na kanapę i wyjrzała przez okno. Znowu zanosiło się na deszcz.
Nawet nie mogli pójść na spacer po plaży lub po mieście. Po kolacji Jed
podziękuje za posiłek i pójdzie sobie. Wróci do hotelu, dokąd się wczoraj
przeniósł. Domek letniskowy zostanie wynajęty komuś innemu.
Zapukał punktualnie o siódmej. Można by według niego regulować
zegarki.
Wstała i uśmiechając się radośnie, podeszła do drzwi z nadzieją, że
smutek, jaki ją ogarnął, ustąpi.
- Dla ciebie - powiedział, wręczając jej piękny bukiet pachnących
kwiatów.
- 117 -
S
R
- Piękne. - Powstrzymała łzy cisnące się jej do oczu.
Wzruszyła się. Bardzo rzadko dostawała kwiaty.
- Wstawię je do wody.
Postawiła je w wazonie na stole. Jed objął ją i delikatnie pocałował.
- Zrobiłam twoje ulubione danie - powiedziała po chwili.
- Gotowałaś homary? Zaśmiała się.
- Callie. Ona wszystko przygotowała. Chcę, żeby twój ostatni wieczór
wypadł szczególnie uroczyście.
- A ty lubisz homary?
- Uwielbiam, ale boję się je gotować. To okropne. - Skrzywiła się. -
Wkładanie żywych stworzeń do wrzącej wody jest ponad moje siły. Spakowałeś
się?
- Tak. Jutro rano jadę na lotnisko. Wynajętym samochodem - powiedział
cicho.
Przynajmniej wygląda, jakby było mu smutno, pomyślała. Jeszcze tylko
kilka godzin i będzie musiała go pożegnać. Nie była na to gotowa.
Miała ściśnięte gardło, a tak dużo do powiedzenia.
- Pycha - odezwał się znad talerza rybnej zupy. - Pożywna i aromatyczna.
- Callie świetnie gotuje. Ja niestety nie, zresztą dla jednej osoby nie warto.
Kiedy mam gości, każdy coś przynosi. Przeważnie jadam poza domem - paplała.
- Przynajmniej masz wybór, my jesteśmy skazani na stołówkę dla
pracowników.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]