[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie groziło. Po prostu rozcierał jej stopy.
A on nadal powoli zataczał kciukami kręgi wzdłu\ całej podeszwy, delikatnie na wra\liwym śródstopiu,
mocniej na piętach. Powtarzał te ruchy wolno, cierpliwie, czując, jak napięcie jej mięśni maleje. Kiedy
pieszczotliwie zaczął masować ścięgna ponad piętą, nie mogła powstrzymać głośnego westchnienia.
Uśmiechnął się do siebie. Wsunął ręce pod obrze\e długiej, srebrzystej sukni, \eby pomasować jej mięśnie
łydek. Wiedział, \e kobiety odczuwają w nich ból po dłu\szym chodzeniu w pantoflach na wysokich
obcasach, a Claire przez wiele godzin nie zdejmowała szpilek.
- O Bo\e! To powinno być nielegalne - szepnęła w błogim upojeniu. - Jeszcze nigdy nie czułam się tak
wspaniale.
Nagle z ciemności dobiegło ich chrząknięcie. Claire chciała się poderwać, wysunąć stopy z rąk
Rafe a, lecz on przytrzymał je w kostkach.
- Prosimy - zawołał bez cienia zmieszania w kierunku postaci majaczącej za fotelem Claire - nie
zagra\amy dobrym obyczajom.
- To, co słyszałem, nie brzmiało tak niewinnie - rzekł Pierce. Postąpił do przodu i jego twarz oświetlił blask
\aróweczek dekorujących pobliskie drzewo.
-Dobrze, \e to nie Gage usłyszał te pojękiwania i westchnienia - zwrócił się do Claire. - Zaraz by tu
przyleciał z rewolwerem i pastorem.
- Pierce, na miłość boską! - Claire miała nadzieję, \e \aden z nich nie zauwa\ył jej rumieńców. Wyrwała
stopy z rąk Rafe a i postawiła je na podłodze. - On tylko masował mi stopy.
- Aha. - Ton głosu Pierce a wskazywał, \e to wytłumaczenie wydaje mu się zbyt proste. - Po takim masa\u
mę\czyzna mo\e dostać od kobiety wszystko, czego za\ąda. Mo\e jednak lepiej zawołam uzbrojonego
Gage a.
Rafe roześmiał się cicho, jakby całkowicie zgadzał się z Pierce em.
Claire poczuła, \e pod wpływem tego śmiechu dreszcz przebiega jej po plecach.
- Natychmiast przestańcie, obydwaj. - Wstała.
- Je\eli macie zamiar wymieniać poglądy na temat techniki uwodzenia kobiet, to ja odchodzę.
- Do twojej wiadomości, nasze panie są w dziecinnym pokoju - rzekł Pierce. - Tara obiecała udzielić Nikki
lekcji poglądowej przewijania dzieci.
- Bardzo dobrze. Jestem pewna, \e rozmowa na temat pieluszek będzie ciekawsza. Claire weszła do domu.
- No, to nam wygarnęła - odezwał się rozbawiony Rafe.
Wstał z fotela.
- Chyba ju\ pójdę. Czy mogę liczyć na samochód?
- Nie spiesz się tak bardzo - zaprotestował Pierce.
- Samochód mo\e być w ka\dej chwili. - Wło\ył ręce do kieszeni spodni i oparł się o balustradę, jakby
miał zamiar jeszcze trochę porozmawiać. - Po takich przyjęciach zawsze idziemy do kuchni na kawę. Panie
lubią pogawędzić na gorąco o tym, czy wszystko się udało. To jest taka nasza tradycja. Jak kieliszek
szampana przed balem na werandzie.
- Chyba jak na jeden wieczór wystarczająco zakłóciłem wam rodzinny rytuał.
- Tarze będzie przykro, je\eli się do nas nie przyłączysz. Prosiła, \ebym cię zaprosił.
Rafe postanowił iść na całość. Musi wiedzieć, na czym stoi.
- Dlaczego?
- No, có\. Tara to kobieta o czułym sercu i...
- Pierce wzruszył ramionami. - Nic ci to nie mówi?
- Co do serca Tary nie mam wątpliwości, ale nadal nie rozumiem, dlaczego mnie zaprasza.
- A niech to licho. - Pierce westchnął teatralnie.
- Tara mnie ostrzegła, \e mam być dyskretny, ale chyba masz prawo wiedzieć. Ja na twoim miejscu
chciałbym wiedzieć. Otó\ panie mają zamiar zrobić na ciebie zamach. - Zaprezentował swój słynny
uśmiech.
- Bardzo taktownie, rzecz jasna.
- Zamach na mnie? W jakim celu? Pierce spowa\niał i przyglądał się Rafe owi przez długą chwilę, zanim
25
odpowiedział.
- Jesteś jednym z niewielu mę\czyzn, którym Claire okazała zainteresowanie z powodów, \eby tak rzec,
pozazawodowych. - Powiedział to lekkim tonem, lecz jego oczy bardzo uwa\nie wpatrywały się w Rafe a w
oczekiwaniu na jego reakcję.
Spojrzenie Rafe a równie\ było powa\ne.
- Poza tym jesteś jedynym, którego przyprowadziła do domu i przedstawiła rodzinie. Więc rozumiesz, \e
wzbudziłeś naszą ciekawość.
Słowa Pierce a zaciekawiły Rafe a. Nawet bardzo.
- Niewielu, to ilu?
- Dwóch.
- Dwóch? - powtórzył Rafe jak echo. Trudno mu było w to uwierzyć.
- Chyba \e prowadziła podwójne \ycie. Ale o tym nic nam nie wiadomo. I oba te związki miały - jak by tu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]