[ Pobierz całość w formacie PDF ]

klientów.
Gard pochylił się nad małym.
- Powiedz mi, czego ty siÄ™ boisz?
Sindre chwycił się jego ręki, rzucając wokoło niespokojne spojrzenia.
- Trolla! - szepnÄ…Å‚.
- Trolla? Tutaj? - uśmiechnął się mężczyzna. - Nie wierzę.
- On przyjdzie i mnie zabierze!
- Dopóki ja jestem przy tobie, nic ci nie grozi.
Ta odpowiedz całkowicie uspokoiła chłopca. Z głową trzymaną wysoko pozwolił
wynieść się na rękach z niebezpiecznego banku.
Gard zatrzymał samochód.
- Wstąpimy jeszcze na krótko do lasu, zgoda?
- Nie! - błagał Sindre. - Ja nie chcę.
- Przecież jestem z tobą! Nic ci się nie stanie.
- On przyjdzie i mnie zabierze.
- Nikt nie może cię zabrać, jeśli ja jestem przy tobie. Chciałbym, żebyś mi
opowiedział o tym trollu, którego widziałeś.
Sindre odwrócił głowę. Wyglądał na bardzo wystraszonego.
- Czy troll powiedział ci, że nikomu masz nic nie mówić?
- Tak. Nic nie mówić. Niebezpieczne!
- W porządku - uspokajał go Gard. - Wobec tego tylko wejdziemy do lasu. Nie będę
cię o nic pytał. Przecież wiesz, że troll mnie nie może zabrać.
- O, nie! - Sindre roześmiał się przez łzy. - Nie może zabrać mojego taty!
Mężczyzna przytulił chłopca do siebie.
Jak ja mam go przekonać, żeby nie nazywał mnie tatą? pomyślał zirytowany.
Oczywiście, przestając odwiedzać tego malca. Tylko jak to zrobić? Bo przecież w tym
moim zimnym, wykalkulowanym życiu, w którym wszystko obraca się wokół pracy,
pieniędzy i bezmyślnego uganiania się za dziewczętami oraz przyjemnościami, ta mała istotka
jest mym jedynym przyjacielem, zwyczajnym i pełnym ufności...
A także pełnym bezkrytycznego podziwu, pomyślał Gard nie bez ironii. Jakie to miłe!
Szedł powoli ścieżką, a obok niego Sindre, który wpił się palcami w jego ramię i w
ogóle nie patrzył przed siebie.
- A więc to tu uciekła wam Tessi? - nie dawał za wygraną.
Chłopiec rzucił spłoszone spojrzenie na ścieżkę i kiwnął głową.
Gard szedł zatem dalej.
Gdy musiał odsunąć na bok gałąz drzewa zwisającą na wysokości twarzy chłopca,
uczynił to tak czułym gestem, że gdyby to widzieli jego koledzy z pracy, na pewno
oniemieliby z wrażenia.
- Czy to tutaj złapałeś szczeniaka?
Sindre zerknÄ…Å‚ znowu.
- Nie, o wiele dalej.
- No, to chodzmy tam. Pokażesz mi.
Las okazał się większy, niż Gard się spodziewał Był mieszany. Rosły w nim w
bezładnym chaosie brzozy, osiki i olchy, a także pojedyncze sosny.
Nagle ścieżka się skończyła. Nieoczekiwanie znalezli się przy poprzecznej, nieco
większej dróżce. Po jej drugiej stronie biegł kamienny mur, który oddzielał drogę prowadzącą
od morza. Sindre był bardzo zdenerwowany i próbował zmusić Garda do powrotu.
- Troll! Przyjdzie i nas zabierze!
- Na pewno nie! - zapewniał go mężczyzna. - Jestem silniejszy od wszystkich trolli!
To tutaj znalazłeś Tessi?
Nie ulegało wątpliwości, że to właśnie było to miejsce.
- I wtedy pojawił się troll?
- Tak. Tam - potwierdził Sindre drżącym głosem.
- Czy on przeszedł przez mur? Od strony morza?
- Tak. Chodzmy już.
- Nie bój się, teraz nie ma tu żadnego trolla. Powiedz mi, Sindre, czy on wyglądał tak
samo jak ten płetwonurek, którego widziałeś wtedy, kiedy zostawiłem cię z Anitą?
- Tak. To troll.
- Nie, wtedy to byłem ja. A tutaj też nie spotkałeś żadnego trolla, tylko mężczyznę w
kostiumie płetwonurka.
Sindre nie mógł tego zrozumieć.
Gard zastanowił się przez chwilę. Przecież w takim stroju nikt nie mógłby ujść daleko.
- Może przypominasz sobie, czy na drodze nie stał jakiś samochód?
Sindre myślał intensywnie.
- Tak. Samochód. Tam.
- Niebieski?
- Nnnie.
- Czerwony?
- Nie, nie czerwony.
- Biały? Zielony? %7łółty? Czarny?
- Nie.
Chłopiec wyraznie żałował, że nie pamięta tego szczegółu. Ale trudno było mu się
dziwić.  Troll wystraszył go niemal do szaleństwa. Poza tym Gard nie orientował się, czy
trzylatek potrafi rozróżniać kolory i czy zna ich właściwe nazwy.
Nie wątpił jednak, że wszystko ma zapewne całkiem naturalne wyjaśnienie. Sindre
widział przypuszczalnie jakiegoś płetwonurka przy pracy - na przykład przy czyszczeniu
morskiego dna. Nieznajomy prawdopodobnie odezwał się do chłopca, może chciał sobie z
niego pożartować...
- Powtórz jeszcze raz, co ten mężczyzna ci powiedział!
Drobna twarzyczka chłopca zastygła w bezruchu. %7ływe w niej były tylko wielkie ze
strachu oczy. Sindre szepnÄ…Å‚:
- Nie opowiadać!
- Czy ten mężczyzna powiedział tak:  Jeśli piśniesz choćby jedno słowo o tym, co
widziałeś, przyjdę znowu i zabiorę cię ze sobą!
Mały rozejrzał się dookoła wylękniony.
- Tak - wyszeptał.
Jak nierozsÄ…dni potrafiÄ… być ludzie! I jak bezmyÅ›lni! Ów mężczyzna zdawaÅ‚ sobie
pewnie sprawę z tego, jak niesamowicie wygląda w przebraniu płetwonurka, i dlatego chciał
nastraszyć naiwne dziecko. Powiedział więc: przyjdę i cię zabiorę.
Gard nigdy nie przepadał za tego rodzaju żartami, którymi bawili się tylko ich autorzy.
- I co zrobił potem ten mężczyzna? - spytał.
- Troll?
- Tak.
- Nie wiem. Wziąłem Tessi i pobiegłem. Do domu.
- Rozumiem. Jesteś bardzo dzielny, Sindre. Możemy już wracać. No, widzisz, i nic
nam się nie stało.
Na twarzy chłopca widać było wyrazną ulgę, kiedy weszli na drogę wiodącą do domu.
A gdy znalezli się już poza lasem, mały zaczął opowiadać bez zająknięcia o cudownej Tessi.
Gard poczuł nieprzepartą ochotę, by kupić mu milutkiego szczeniaczka. Ale
oczywiście wiedział, że nie powinien tego robić. Do tych wszystkich zajęć, jakie ma Mali,
brakowało jej jeszcze tylko psa.
Właściwie to powinna siedzieć w domu razem ze swoim synem, pomyślał mężczyzna.
Większość maluchów bez trudu adaptuje się do warunków przedszkolnych, co więcej:
niektóre czują się najlepiej właśnie tam. Sindre natomiast należał do tych dzieci, które nie
potrafią się odnalezć w większej grupie. On po prostu nie umie się bronić przed innymi.
Mali zaś bardzo dręczyła się z tego powodu, że musiała oddać go do przedszkola.
Choć pragnęła dla niego wszystkiego co najlepsze, nie miała wyboru.
Na świecie żyły tysiące dzieci, które wyrastały bez ojców. Sindre jednak wyjątkowo
silnie odczuwał brak taty lub kogoś, kogo mógłby za niego uważać.
Przez krótki czas rolę tę mógł odgrywać Gard. Ostatnio jednak zaproponowano mu
niezwykle korzystną pracę na południu kraju. Wydawała się na tyle atrakcyjna, że chyba
warto było się nad nią zastanowić, zwłaszcza że umożliwiłaby mu dokończenie studiów.
Musiałby więc opuścić Sindrego...
Odruchowo przytulił chłopca do siebie.
To wcale nie będzie łatwe!
ROZDZIAA XVII
Gard przywiózł do domu śpiącego malucha póznym popołudniem. Tak jak się
spodziewał, obiad stał już gotowy na stole. Sindre obudził się na chwilę, co nieco zjadł i
znowu zasnÄ…Å‚.
Mężczyzna zaniósł go do łóżka. Gdy rozbierał go razem z Mali, chłopiec ocknął się
nagle i usiadłszy raptownie na łóżku, popatrzył na nich przerażonymi oczyma, po czym na
jego twarzyczce odmalowało się uczucie wielkiej ulgi.
- Tata i mama - wymamrotał z błogim uśmiechem.
Mörkmoen zacisnÄ…Å‚ zÄ™by. StarajÄ…c siÄ™ nie patrzeć na Mali, powiedziaÅ‚ ciepÅ‚o: [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl