[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Do Äsunden? Raczej nie. W gÅ‚Ä…b Szwecji? MaÅ‚o prawdopodobne. Gdybym byÅ‚ von
Litzenem, zatrzymałbym się gdzieś w okolicy.
Ale gdzie?
Magnusa opanowało zniechęcenie. Opuściła go wola walki i poczuł obrzydzenie do
swego drugiego ja. Do tego Magnusa, któremu przemoc i agresja sprawiały
przyjemność.
Nie chcę zabijać, pomyślał ze ściśniętym sercem. To już nie jest bitwa, to ściganie
bezbronnego.
Ale przecież muszę unieszkodliwić von Litzena! Od tego zależy cała moja przyszłość.
Maria nie ma pojęcia, że jej mąż ma teraz umrzeć. Na pewno by mnie powstrzymała,
mimo że też chciałaby się go pozbyć. Ale nie w ten sposób.
Mimo wszystko zdaję sobie sprawę, że to jedyne wyjście. Naiwnością byłoby wierzyć, że
małżeństwo księżniczki może zostać rozwiązane w zgodzie z prawem.
Von Litzen rozejrzał się dookoła i uśmiechnął z ulgą. Gęsty las iglasty, pokryty grubą
warstwą śniegu, idealnie nadawał się na kryjówkę. Wjechał w boczną dróżkę,
przekonany, że zgubił swego prześladowcę.
Był bardzo zmęczony i miał tylko dwa pragnienia: najeść się i odpocząć. Liczył na to, że
wąska droga dokądś go zaprowadzi. Nagle las otworzył się i jego oczom ukazała się
niewielka chata.
Jedzenie, pomyślał, i kryjówka.
Zanim zdołał zsiąść z konia, wyszła mu naprzeciw okropnie szpetna starucha. Zacierała
ręce z zadowolenia na widok złota i klejnotów zdobiących uprząż i siodło.
111
- Czy dostanę tu coś do jedzenia? - zapytał von Litzen nieuprzejmie.
Przytaknęła rozpromieniona.
- O, podróżni zwykle bardzo cenią sobie moje potrawy i nalewki, szlachetny panie. A
może zechcesz też trochę wypocząć? Wyglądasz na zdrożonego...
- Bardzo mi to na rękę - odpowiedział krótko baron. - Dobrze zapłacę.
- Na pewno - uśmiechnęła się znacząco starucha i pokazała trzy zęby.
Podając posiłek opowiedziała, że właściwie prowadziła tu wcześniej gospodę, ale teraz z
powodu wojny zdjęła szyld, bo nie chce przyjmować i karmić hołoty.
Von Litzen popatrzył na nią spod ciężkich powiek
- Słyszę, kobieto, że mówisz po norwesku?
- Tak, kiedyś prowadziłam interes w Norwegii - odpowiedziała pogardliwie. - Ale w
Norwegii teraz taka bieda! Tutaj mam większy zarobek. Jestem trochę wybredna,
rozumiesz, panie. Przyjmuję wyłącznie podróżnych z wyższych sfer.
Najadłszy się do syta, von Litzen odetchnął z ulgą, podłubał w zębach i beknął, jak to
miał w zwyczaju.
- A teraz, kobieto, jeśli jest tu jakieś łóżko... Chętnie odpocząłbym kilka godzin...
Staruszka poprowadziła go do izby.
- Oto mój najlepszy pokój dla tak dostojnego gościa.
- Patrzcie, patrzcie! - rzekł von Litzen, którego po sutym posiłku zakrapianym
mocniejszymi trunkami, opanowała jeszcze większa senność. - Jakie piękne łoże z
baldachimem! Aż się chce położyć!
- O, to specjalne łoże- przypochlebiała się gospodyni.- Zpi się w nim naprawdę głębokim
snem i nie dręczą człowieka żadne koszmary. Jestem pewna, że wypoczniesz, panie.
Von Litzen wyciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™, pomrukujÄ…c z zadowolenia, i zamknÄ…Å‚ powieki.
Naprawdę wspaniałe łoże...
Naraz rozległ się jakiś zgrzyt. Rozespany von Litzen otworzył oczy.
Zdumiał się, bo nagle wydało mu się, że baldachim się obniżył...
112
Nie zdążył wyskoczyć z łóżka, a jego krzyki stłumiła ciężka tapicerka.
Magnus zsiadł z konia i pochylił się ku ziemi. Tutaj...
Tak, tędy wiodła wąska ścieżka między drzewami. Szukał śladów podków, ale nie
znalazł.
Westchnął ciężko i odwrócił się.
Naraz doszedł go cichy jęk od strony traktu. Cofnął się więc, podjechał kawałek i wtedy
zauważył toczący się skrajem drogi bębenek. Podniósł go i zauważył, że jest
przedziurawiony kulą z muszkietu. Porzucone pałeczki leżały z boku.
- Boli mnie, Boże, jak strasznie mnie boli! - usłyszał płacz.
Nieco dalej na skraju drogi leżał chłopiec, może trzynastoletni, i wił się z bólu. Magnus
podbiegł do niego.
- Nie płaczę - odezwał się pośpiesznie mały. - To tylko ten ból wyciska z moich oczu łzy.
- Oczywiście - uspokoił go Magnus. - Wiem, jak to jest Czy oprócz rany w rękę masz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]