[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Szkolbot nie mógł utrzymać porządku tego dnia. Nawet nie próbował. Rozma-
wiał z każdym uczniem osobno, żegnając się, sprawdzając, czy zabrano wszystko
z szafek, a wtedy pozostałe dzieci z przejęciem paplały ze strachem i niepoko-
jem. %7ładne z nich nie wiedziało dokąd je zabierają. Harold, oczywiście, marzył
o ojczystej planecie.
Apsik słuchał tego z melancholią. Zastanawiał się, czy zazdrości Haroldowi.
Czy planeta Peggy rzeczywiście była taka, jak ją odmalował chłopiec? Nieustają-
ce lato? Nie ma szkoły? Miliony hektarów dzikich owoców i jagód, które można
zbierać, kiedy się chce?
 Ale to daleko stąd  mówił Harold.  Założę się, że będę musiał przesiąść
się na inny statek. To znaczy, że miną miesiące zanim dotrę do domu.
 Mnie to zajmie prawie trzy miesiące  rzekł Apsik z tęsknotą.
 Och, ale to z powodu tej waszej durnej granicy Schwarzschilda  wyja-
śnił Harold, co było zupełnie zbędne w przypadku chłopca, który już raz ją poko-
nał.  Chyba nie myślisz, że rzeczywiście tam polecisz, Gapciu? Wielkie nieba,
przecież nie wyślą tam całego statku dla kilku dzieciaków Heechów. To byłoby
nieopłacalne. Nie zrobiliby czegoś takiego!
Pod tym względem Harold miał rację. Nie było zbyt wielu dzieci jego rasy na
Kręgu, więc wielki, zbudowany na Ziemi statek, na pokład którego mieli wsiąść,
mógł lecieć tylko w jedno miejsce. Na Ziemię.
Harold był załamany. Oniko  wystraszona. Apsik zaś  już sam nie wie-
dział, jak się czuje, gdyż w jego umyśle walczyły ze sobą o pierwszeństwo: prze-
jęcie i nagły strach z powodu rozstania z rodzicami, paląca troska o to, co może
oznaczać taka nagła i niespotykana akcja. Ostatecznym efektem była dezorienta-
cja.
Pozostało im mniej niż dwanaście godzin do wejścia na pokład. To nie było
złe. Im mniej czasu na to, by podniecenie zostało wyparte przez strach i zmar-
twienie, tym lepiej.
49
Wreszcie zaprowadzono ich, jedno za drugim, do wielkiego międzygwiezdne-
go statku, kiedy tylko wyładowano zeń setkę nowych obserwatorów i ich rzeczy.
Byli tam rodzice Oniko, bez słów przytulający córkę. Byli państwo Wroczkowie,
i Apsik taktownie odwrócił wzrok, gdy Harold zaczął płakać przy pożegnaniu.
 Do widzenia, tato. Do widzenia, mamo  rzekł Apsik.
 Do widzenia, drogi Sternutatorze  powiedział ojciec, próbując nie ujaw-
niać emocji w głosie. Matka Apsika nawet nie próbowała.
 To będzie jakieś ładne miejsce, Sterny, kochanie  obiecywała, przytu-
lając go.  Nie będziemy dostawać od ciebie wiadomości, bo zakazano wszel-
kich transmisji dla Kręgu, ale. . . Och, Sterny!  objęła go mocno. Heechowie
nie potrafią płakać, ale w ich fizjologii ani w ich umyśle nie ma nic takiego, co
powstrzymałoby ich przed odczuwaniem straty równie żywo, jak dzieje się to
u ludzi.
Apsik odwrócił się.
Heechowie nie mieli zwyczaju całować się przy pożegnaniu, ale wchodząc do
statku Apsik żałował, że tym razem nie uczynił wyjątku.
Rozdział 3
Tu mówi Albert
Nazywam się Albert Einstein, a przynajmniej tak nazywa mnie Robinette Bro-
adhead, i chyba powinienem wyjaśnić parę rzeczy.
Dzięki swemu roztargnieniu i zajmowaniu się wszystkim naraz, Robinowi nie
udało się omówić znacznej części danych, która moim zdaniem ma znaczenie
podstawowe. Między innymi: kim jest wróg. Udzielę tu pomocy. Po to jestem:
żeby pomagać Robinette owi Broadheadowi.
Na wstępie powinienem jednak objaśnić własną sytuację.
Zacznijmy może od tego, że nie jestem  prawdziwym Albertem Einsteinem.
On umarł wiele lat temu, zanim jeszcze było możliwe  przynajmniej dla istot
ludzkich  zapisanie osobowości w bazie danych, kiedy ciało przestało już funk-
cjonować. Dlatego też nie mieliśmy do dyspozycji prawdziwej kopii tamtego Al-
berta. Ja zaś jestem ledwie przybliżeniem tego, czym on mógłby być, gdyby był
mną.
To, czym naprawdę jestem, jest dość odmienne od wszelkich rodzajów rekon-
strukcji ludzkiej istoty. Zasadniczo jestem prostym programem do wyszukiwania
danych, któremu dorobiono trochę zabawnych cech, żeby się ładnie prezentował.
(To coś podobnego do chowania trzymanego przy łóżku telefonu w pluszowym
misiu). Abym stał się bardziej przyjazny dla użytkownika, czyli dla Robinette a,
zażądał on, bym wyglądał i zachowywał się jak żywy człowiek. Moja programist- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl