[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tez swego
przemówienia, wkrótce zapomniał o całej sprawie. IX Po powrocie z urlopu
nie
mogli narzekać na brak zajęć. Tibbets wział się za nich ostro. Na
lotnisku
czekały już nowe B_#29. Zaczęli ćwiczyć z bombami o dwóch różnych
kształtach.
Jedna przypominała olbrzymie cygaro, druga zaS gigantycznego arbuza.
Ważyły po
dziewięć tysiÄ™cy funtów. W œ rodku oprócz balastu zawieraÅ‚y przyrzady
elektroniczne, nieduży ładunek wybuchowy i zapalnik z opóxnionym
zapłonem. Cała
sztuka polegaÅ‚a na tym, aby z wysokoœ ci trzydziestu tysiÄ™cy stóp trafić
ta bomba
w koÅ‚o o œ rednicy zaledwie trzystu stóp. ByÅ‚o to diabelnie trudne.
Różnica zer
mówiła sama o sobie. Te ćwiczebne loty odbywali nad pustynna okolica
niedaleko
Salton Sea w południowej Kalifornii. Jedyna osada na tym bezludnym
poligonie
było małe miasto Calipatria. W sumie zajęcie było nudne. Nad punktem
docelowym
zrzucali swoja bombÄ™, zwiÄ™kszajac zaraz szybkoœ ć. W m
aksymalnie
dopuszczalnym
nurkowaniu kÅ‚adli jednoczeœ nie samolot w wiraż o sto pięćdziesiat pięć
stopni.
Starali się w ten sposób jak najszybciej oddalić od centrum wybuchu. Nowy
B_#29
nazwali również "Poteen", oczywiœ cie na czeœ ć sÅ‚ynnej irlandzkiej
o'sullivanówki
ojca Ricka. Latali w zasadzie w starym składzie, jedynie bez Howarda.
Jednak
wysÅ‚ano go na AlaskÄ™. W gÅ‚Ä™bi duszy nie mogli siÄ™ pogodzić z surowoœ cia
tej kary
i mieli cichy żal do Tibbetsa. Załoga Ricka szybko pokazała swoja klasę.
Ale i
im trafiały się pudła. W identycznych warunkach, przy tej samej precyzji
bomba
potrafiÅ‚a spaœ ć kilkaset stóp od koÅ‚a. Trudno byÅ‚o mieć o to pretensje do
Glenna, który był Swietnym bombardierem. Celownik optyczny Nordena
wytwarzany w
Zakładach Vanderzaana wmontowany był na stałe i - nigdy się nie zmieniał.
Skad
więc to odchylenie? Nie umieli tego zrozumieć. Dzisiaj miał z nimi lecieć
pułkownik Tibbets. Czekali cierpliwie przed frontem samolotu, kiedy nagle
Bob
tracił Ricka: - Jezu! Spójrz kto idzie? SpoSród dwóch cywili
towarzyszacych
Tibbetsowi jednego można było rozpoznać natychmiast. Zwalista sylwetka i
nieodłaczne cygaro w ustach szybko zdradziły Oscara Vanderzaana. -
Giewałt! Zol
ich azoj genund zajn! - wykrzyknaÅ‚ Aron. - Szanowny teœ ciunio raczyÅ‚ siÄ™
objawić? Zaskoczeni tym spotkaniem czekali, co będzie dalej. Tymczasem
Tibbets,
nieœ wiadom niczego, zaczaÅ‚ przedstawiać przybyÅ‚ych: - Panowie
reprezentuja
Zakłady Vanderzaana. Pan Oscar Vanderzaan, prezes firmy, pan Henderson,
główny
inżynier, a to dowódca samolotu kapi... Vanderzaan wział serdecznie Ricka
w
ramiona. - To panowie się znaja? - Kapitan jest moim zięciem, półkowniku.
Teraz
Tibbets oniemiaÅ‚. - Jak tajnoœ ć to tajnoœ ć, szefie odparÅ‚ skromnie
-
Rick. Ze
Smiechem weszli do samolotu. Vanderzaan wiedział, że spotka tu Ricka, nie
spodziewał się jednak, że będzie z nim leciał. Kiedy nadeszło z Wendover
potwierdzenie o zainstalowaniu na B_#29 próbnej serii ich nowego
celownika
Nordena i zaproszenie do technicznej oceny, skorzystał z okazji i
przyjechał do
Wendover. Dla pułkownika Tibbetsa lot ten miał kluczowe znaczenie.
Lecieli po
raz pierwszy nowa "odchudzona" i "podrasowiona" superforteca, z której
usunięto
całe opancerzenie i wszystkie działka z wyjatkiem tylnego. Zwiększało to
znacznie szybkoœ ć i podnosiÅ‚o puÅ‚ap wysokoœ ci samolotu, co dla puÅ‚kownika
było
najlepsza gwarancja powodzenia misji. Samolot będzie poza zasięgiem
mySliwców
japoÅ„skich. Niestety to bezpieczeÅ„stwo kosztuje. Wraz z prÄ™dkoœ cia i
wysokoœ cia
wzrastaÅ‚a trudnoœ ć trafienia w cel. Precyzja nowych urzadzeÅ„ celowniczych
nabiera więc zasadniczego znaczenia. Sadowiac się obok Tibbetsa, Oscar
Vanderzaan z zaciekawieniem przygladał się superfortecy. Wolno zapalił
cygaro i
przesunał je w ustach. - Nie palić! - usłyszał krótki rozkaz zza steru.
Tu na
pokładzie pierwszym po Bogu był jego własny zięć. - Jedno cygaro
wystarczy -
Tibbets wskazał luk z bomba - lepiej się z drugim nie wyrywać - doradził.
Vanderzaan posłusznie zastosował się do rozkazu. - Gotowi? - odezwał się
głos z
wieży. - Gotowi - odparł Rick. - Pas wolny. SzczęSliwego wiatru w ogon...
Rick
zwiększył obroty silników. "Poteen" potoczyła się po pasie startowym,
nabierajac
prÄ™dkoœ ci. PogodÄ™ mieli œ wietna. Niebo bez hmurki. Nad Calipatria pobili
c
rekord
wysokoœ ci. Lecieli o pięć tysiÄ™cy stóp wyżej niż normalnie. Tibbets
zatarł ręce.
Teraz tylko trafić w cel. Glenn przywarł do wizjera. W napięciu
obserwował
ziemiÄ™. WidziaÅ‚, jak nakreœ lone w dole koÅ‚o pokrywa siÄ™ z krzyżem jego
celownika. - Mam go! - uniósł się lekko nad celownikiem. - Bomba w dół!
Odciażony samolot poderwaÅ‚ siÄ™ w górÄ™. Prawie jednoczeœ nie przechodzac do
rutynowego zwrotu o sto pięćdziesiat pięć stopni w dół i płytkiego
nurkowania,
Rick wykrzyknał: - To jest to! Nie bardzo rozumieli, o co mu chodzi.
Kiedy
oddalili się o dziewięć mil od punktu docelowego, ekipa naziemna
potwierdziła
zrzut. Niestety bomba spadła poza koło. - Co jest, do cholery?! Wszystko
było
idealnie - zapewniaÅ‚ wœ ciekÅ‚ Glenn. - Chyba wiem - rzekÅ‚ Rick do Boba.
y
Tibbets
zbliżyÅ‚ siÄ™ do nich. - Myœ lÄ™, że przyczyna tkwi w nieznacznym ruchu gÅ‚owa
Glenna
- wyjaœ niÅ‚ kapitan, który pilnie obserwowaÅ‚ bombardiera. Gdy Glenn zniżaÅ‚
wzrok, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl