[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zmieniać przeszłość. W imię szlachetnych lub zbrodniczych celów?
Byli tacy. Ogromne kłopoty. Kilku ingerencji nie udało się jeszcze zlokalizować.
Czekają na korektę. Inaczej mówiąc: nie dopuścimy do nich, lecz nie wiadomo, komu to. się
uda.
A jeśli jakiś zwykły człowiek, nie korektor, powiedzmy, ja, przeszedłby przez wrota"
w wasze czasy, zapoznał się z historią, a potem powrócił do swego czasu i opowiedział, co się
stanie?
Stałby się prorokiem. Ale nie łudz się niewiele zapamięta. Luki, paramnezje,
domysły. Przejście przez wrota" osłabia ślady.
Można odtworzyć z pomocą hipnozy. Ze mną się udało.
Nie dowiedziałeś się niczego istotnego. Gdyby było inaczej...
Rozumiem. Więc o przyszłości niczego konkretnego się nie dowiem.
Niczego, co mogłoby zakłócić bieg wydarzeń.
Ale przecież i tak pan mi bardzo dużo powiedział. Czyżby to wszystko było
kłamstwem?
Nie. Powiedziałem prawdę. Ale to nie ma znaczenia praktycznego.
Jak to nie ma? Mogę tę informację zapisać, schować, przekazać innym ludziom,
futurologom, politykom. To wywrze wpływ na bieg historii.
Tak sądzisz?
A co? Skasujecie mi pamięć? Jak w komputerze?
Nie. Nie potrzeba kasować. I tak nikt nie uwierzy. Nikt o tak zwanym zdrowym
rozsądku. A jeśli nawet uwierzy. Będą to tylko hipotezy paranaukowe.
Albo majaczenia wariata. To ma pan na myśli?
Niekoniecznie. Jeśli będziesz rozsądny.
Chwali się pan swą szczerością, prawdomównością. Niech więc pan powie, ale tak
naprawdę, po co to wszystko? Do czego pan zmierza opowiadając mi te bajki-niebajki?
Upłynęły chyba ze dwie minuty, zanim nieznajomy znów się odezwał. .
Czy zawsze trzeba szukać ukrytego celu? Nie wiem, czy mi uwierzysz. Po prostu chcę
być uczciwy. Nie chcę, abyś uznał siebie za szaleńca. Nie mogłem cię tak zostawić i zniknąć.
Jesteś podejrzliwy. Rozumiem. Tak może trzeba. My też jesteśmy. Niestety, ludzie pozostają
ciągle tacy sami. Chcą manipulować innymi ludzmi, społeczeństwami, historią. Nie można
zakazać. Można tylko kontrolować i zapobiegać katastrofom. I starać się być uczciwym.
Nie należy pan do entuzjastów swojej epoki zauważyłem trochę zdziwiony. -^ Ja
zawsze wierzyłem, że przyszły świat będzie doskonalszy nie tylko technicznie, ale również
moralnie. %7łe ludzie będą mądrzejsi, prawdomówniejsi, bardziej odpowiedzialni i
dalekowzroczni. Czyżby było inaczej?
Ach... powiedział korektor z westchnieniem., I ja w to wierzyłem. Od wieków
ludziom się to wmawia. Tak jak i to, że sami są winni, że są zli, leniwi, zachłanni...
Powinien pan porozmawiać z pewnym człowiekiem, którego poznałem w więzieniu.
Widział go pan.
Porozmawiać? To niemożliwe.
Wiem, ale mógłbym wystąpić w roli przekaznika.
Chyba nie będzie czasu. Powiem ci... rozpoczął i urwał.
Panującą dotąd ciszę zmącił daleki szum silnika.
Obejrzałem się za siebie. Od strony osiedla zbliżał się jakiś samochód. Zwiatła reflektorów
stawały się z każdą chwilą bliższe. Korektor, który znajdował się po mojej prawej stronie,
bliżej środka szosy, przeszedł przezornie na pobocze.
Kierowca pana nie widzi? zapytałem, spodziewając się zresztą potwierdzenia.
Z dużej odległości może widzieć. Z bliskiej już nie odrzekł ku mojemu zdziwieniu.
Chciałem zapytać, jak to się dzieje, gdy nadjeżdżający samochód zaczął- gwałtownie
zwalniać. Chociaż oślepiony światłami jeszcze nie rozpoznałem marki, ale już się
domyślałem, kto nas mija. Stanęliśmy.
Wóz zatrzymał się kilka metrów przed nami i z otwartego okna wychyliła głowę Stenia.
Wsiadaj! Podwiozę cię zawołała do mnie i otworzyła prawe przednie drzwi.
' Podeszliśmy do wozu.
Usiądz na tylnym siedzeniu i zrób mi miejsce rozkazał korektor. .
. Sięgnąłem z wahaniem do klamki.
Siadaj przy mnie. No, na co czekasz? ponagliła mnie Stenia.
Wpuść mnie i siadaj z przodu zmienił decyzję korektor. Wykonałem polecenie.
Musiałem mieć jednak bardzo niepewną minę, bo Stenia zapytała:
Co ci jest? Chyba się nie gniewasz? Nie znoszę obrażalskich. Doszłam zresztą do
wniosku, że miałeś rację: trzeba sprawdzić, kto przyjechał maluchem. Jeśli to nie była
Niewińska...
Jedzmy powiedział korektor za moimi plecami.
Jedzmy powtórzyłem. To nie była Niewińska.
Mówiłeś, że widziałeś swego sobowtóra podjęła Stenia ruszając. Myślę, że to był
omam. Nagłe zapalenie światła, silne pobudzenie emocjonalne... Zasugerowałeś się tym
koszmarnym snem. Twoja podświadomość nie chce dopuścić myśli, że widziała nas ta,
dziewczyna.
Nie! To nie była ona!
Nie upieraj się. Powiedz jej, że może ma rację, ale trudno ci uwierzyć podsunął
korektor. %7łe jeśli była to halucynacja, to bardzo realistyczna. Lepiej, jak będzie myślała, że
to była tamta twoja koleżanka. Po co komplikować sprawę.
Nie bardzo mi to odpowiadało, chociaż czułem, że może mieć słuszność. Na szczęście,
zanim zdążyłem coś powiedzieć, Stenia wybawiła mnie z kłopotu.
Nie przejmuj się. Być może znów coś się dzieje z polem magnetycznym. Pamiętasz te
przygaśnięcia światła? Malicki nie wyklucza możliwości oddziaływania na układ nerwowy.
Nowa awaria tłumaczyłaby również przyjazd Niewińskiej. Lub może któregoś z techników.
Po prostu chcieli, byś przyjechał. Widocznie zapomniałam zamknąć drzwi. Facet wszedł.
Myślał, że śpisz, zapalił światło, zobaczył, co się dzieje, i wyniósł się dyskretnie. A omamem
się nie martw. Ja również miałam zwid.
Ty też? spojrzałem na nią niepewnie.
Przed chwilą. Wydało mi się z daleka, że nie idziesz sam. Widziałam jakiegoś drugiego
mężczyznę. Sylwetka jakby nawet znajoma. Przypominał mi tego faceta ze snu.
Jakiego snu?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]