[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A nawet jeśli? Co cię to obchodzi?! Ty mnie nie chcesz! Nie zależy ci na mnie! -
wykrzyczała, broniąc się desperacko. - Jedyny powód, dla którego tu jesteś i robisz sce-
nę, to twoje nadszarpnięte męskie ego!
- Amber, ostrzegam cię...
R
L
T
- Nie nastraszysz mnie. Nie boję się ciebie - powiedziała, wyprostowała się dumnie
i wojowniczo podniosła brodę.
- A powinnaś... Poza tym, co do tego, że mi nie zależy, to mylisz się. Pragnę cię
teraz bardziej niż kiedykolwiek. A teraz powiedz mi, że nie umówiłaś się z Hansenem.
Amber spojrzała na niego z niedowierzaniem.
On był zazdrosny! Wściekle i rozpaczliwie zazdrosny! To dlatego pragnął jej bar-
dziej niż kiedykolwiek. Wrócił nie dlatego, że zdał sobie sprawę, że ją kocha, ale dlatego,
że inny mężczyzna znalazł się w jej pobliżu i zainteresował się nią.
- Powiedz! - powtórzył złowieszczym tonem.
Jej gniew urósł do rozmiarów, jakich nigdy wcześniej nie śmiałaby przewidzieć.
- Nawet nie próbuj mnie zastraszyć! Nie muszę ci się ze wszystkiego spowiadać.
Nie jestem twoją własnością! Nie należę do ciebie!
- Nie? No to się zaraz przekonasz! - Jego niebieskie oczy zasnuła mgła furii.
W ułamku sekundy okrążył stół i znalazł się tuż przed Amber, która zrobiła jedyną
rzecz, jaka przyszła jej do głowy. Złapała krzesło, wysunęła je, by zagrodzić mu drogę i
zaczęła uciekać. Jednak zamiast wybiec na zewnątrz, co było jedynym rozsądnym roz-
wiązaniem, wbiegła na schody prowadzące na piętro.
Słyszała, jak Warwick szybko za nią biegnie. Schody dudniły pod jej stopami, a
serce w piersi waliło jak młotem, gdy umysł całkowicie opanowała panika.
Co on zamierzał zrobić?
Warwick zawsze umiał ją uwieść, ale jeszcze nigdy nie zmusił jej do niczego siłą.
Czasem nie chciała się kochać lub pieścić, ale on zawsze znalazł sposób, by ją nakłonić
do tego po dobroci. Całował, dotykał, głaskał, szeptał coś miłego... A teraz?
Nagle na samym szczycie schodów potknęła się i upadła na dywan leżący w kory-
tarzyku na piętrze. Warwick dogonił ją.
- Nic ci nie jest? - zapytał, pomagając jej wstać.
Jego głos był przepełniony troską, a ramiona zaczęły otaczać jej smukłą sylwetkę.
- Trzymaj się ode mnie z daleka! - krzyknęła i odepchnęła go brutalnie.
R
L
T
Uderzył plecami o ścianę, a z jego ust wydobył się przytłumiony syk. Zanim zdą-
żył dojść do siebie, zaczęła zbiegać z powrotem na dół. Była pewna, że gdy wybiegnie z
domu, będzie bezpieczna.
Prawie jej się udało. Jednak prędkość, z jaką zbiegała, lakierowane stopnie i gład-
kie podeszwy jej butów zrobiły swoje. W połowie schodów pośliznęła się, straciła rów-
nowagę i zobaczyła, jak drewniana podłoga przedpokoju pędzi jej na spotkanie.
- Mój Boże! - wrzasnął Warwick.
Nie zdołał jej uchronić przed upadkiem. Wszystko stało się zbyt szybko.
Warwick do końca życia pamiętał okropny dzwięk, jaki się rozległ, gdy głowa
dziewczyny uderzyła o podłogę na samym dole schodów. Amber nie ruszała się, być
może nawet nie oddychała.
Nie żyje - przemknęło mu przez myśl, gdy zbiegał na dół. Jego szaleńczo bijące
serce zatrzymało się, gdy ukląkł przy nieruchomym cele i próbował wykryć puls.
- Proszę, nie pozwól jej umrzeć - modlił się po raz pierwszy w życiu.
Gdy Amber otworzyła oczy, zamrugała kilka razy, a z jej ust wyleciało ciche wes-
tchnienie, serce Warwicka zaczęło bić na nowo.
Co ja sobie, głupi, myślałem? Niedziwne, że spanikowała, skoro goniłem ją jak
opętany, pomyślał i poczuł, jak zalewa go gorycz. Jego plan, by wrócić i odegrać rolę
skruszonego kochanka, spełzł na niczym. Warwick czekał cierpliwie na ulicy, aż Hansen
wyjdzie z domu, ale gdy zobaczył jego szeroki uśmiech i pewną siebie minę, poczuł nie-
kontrolowaną zazdrość. Zamiast przyjechać, przeprosić i przytulić, zrobił dramatyczną
scenę, która skończyła się tragicznie.
- Przepraszam - wyjęczał, zastanawiając się, co powinien teraz zrobić. - Jest mi tak
bardzo, bardzo przykro.
Kiedy wsunął ramiona pod jej ciało, by ją unieść, Amber zaczęła się wyrywać i
krzyczeć.
- Nie dotykaj mnie!
- Uspokój się. Nie możesz przecież leżeć na podłodze! Położę cię na łóżku. Gdzie
jest najbliższe?
- Nie!
R
L
T
- Na litość boską, Amber! Przecież nic ci nie zrobię. Nie jestem nieokrzesanym
brutalem.
- Nie wiem... Ja już nic nie wiem... - wykrztusiła i odwróciła twarz, ale Warwick i
tak zdążył zauważyć w jej oczach łzy. Nigdy w życiu nie czuł się tak podle.
- Daję słowo - powiedział uroczyście i wziął ją na ręce - że nie zrobię już nic, co
mogłoby cię zdenerwować.
Amber zwróciła ku niemu twarz, spojrzała mu prosto w oczy i powiedziała:
- A co gorszego mógłbyś mi jeszcze zrobić?
Warwick poczuł nowe szarpnięcie poczucia winy.
Przed chwilą wszedł na wyżyny egoizmu. Myślał tylko o sobie, ignorując jej uczu-
cia. Od lat traktował kobiety przedmiotowo, wykorzystując je do zaspokajania swoich
popędów. Potem, gdy się nimi nudził, wymieniał je na nowe. Wybierał młode, piękne i
wyrachowane, które po zerwaniu szybko umiały się pocieszyć otrzymanymi od niego
prezentami: biżuterią, samochodami i mieszkaniami. Usprawiedliwiał swoje zachowanie
ich chciwością, lecz w przypadku Amber taka wymówka nie miała racji bytu.
Amber była inna.
Musiał pozwolić jej odejść. Jednak nie mógł zrobić tego natychmiast. Obawiał się,
że mogła mieć wstrząs mózgu albo inne obrażenia, które były niewidoczne na pierwszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl