[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zatem przyjęłaś oświadczyny Raynora, chcesz
mieć z nim dzieci, ale jeszcze z nim nie spałaś
podsumował ironicznie.
DUMA I PIENIDZE 107
To też ci powiedział?
Nie musiał. Gołym okiem widać, że facet sza-
leje za tobą, a jednocześnie jest sfrustrowany do
ostatnich granic. Aatwo sobie dopowiedzieć, z jakie-
go powodu. Uważaj, bo będzie coraz mocniej na
ciebie naciskał.
Tak jak ty? szydziła.
Jest różnica.
Ciekawe jaka?
Taka, że ty chcesz spać ze mną powiedział
miękko. A nie chcesz spać z nim.
Nic nie może się przed nim ukryć, pomyślała
z rozpaczą. Nie było sensu ciągnąć dalej tej roz-
mowy.
Wszystko mi jedno, co o tym sÄ…dzisz stwier-
dziła zmęczonym tonem. Ważne, że wychodzę za
mąż za Charlesa Raynora i nie wrócę do ciebie.
Nawet nie wiesz, jak bardzo siÄ™ mylisz co
do swojej przyszłości. Ale o tym porozmawiamy
pózniej. Zerknął na zegarek i dał znak kelnerowi.
Kiedy wstali z krzeseł, objął Virginię ramieniem
i posterował z nią między stolikami.
Szła ze spuszczoną głową, marząc, aby wreszcie
znalezć się w domu.
Virginio Ryan nagle tchnÄ…Å‚ jej w ucho gorÄ…cy
szept, a kiedy odwróciła się ku niemu pocałował ją
prosto w usta, na samym środku sali!
Oszołomiona, nie mogła zrozumieć, co mu się
stało. Nigdy dotąd nie miał w zwyczaju do tego
108 LEE WILKINSON
stopnia publicznie demonstrować swoich uczuć.
Szarpnęła się, lecz w odpowiedzi mocniej zacisnął
chwyt. Ruszyli ku wyjściu. Niespodziewanie po-
czuła na sobie czyjś wzrok, tak intensywny, że
uniosła głowę i ukradkiem rozejrzała się po sali.
Jasnowłosy mężczyzna wpatrywał się w nią, jakby
zobaczył ducha.
To był Raynor! Siedział przy jednym ze stolików
z ciemnowłosym, łysiejącym mężczyzną o grubym
karku, który mówił coś szybko do niego, obficie
gestykulując. Kiedy Virginia z Ryanem zbliżyli się,
Charles podniósł się z krzesła jak lunatyk. Jego
rozmówca zauważył wreszcie, co się dzieje,
i umilkł, przyglądając się scenie z rosnącym zainte-
resowaniem.
Raynor Ryan uprzejmie skinął głową.
Falconer...
Byłeś zajęty, więc zaprosiłem Virginię na
lunch oznajmił wesoło Ryan.
Miałaś zostać w domu Raynor patrzył tylko
na niÄ….
Chciałam, ale...
Potrafię być bardzo przekonujący Ryan
wpadł mu w słowo. Pójdziemy już, kochanie?
Przepraszam, że przeszkodziłem panom w jedzeniu.
Przy wyjściu Virginia obejrzała się i zobaczyła,
że Charles nadal stoi nieruchomo jak słup soli. Sama
czuła się jak bokser, który zaliczył nokautujący cios.
Teraz znalazła odpowiedz na swoje pytanie czemu
DUMA I PIENIDZE 109
Ryan tak usilnie chciał wmanewrować ją w lunch,
i to akurat w tym lokalu. Zafundował jej scenę
publicznego pocałunku na benefis Charlesa, o które-
go obecności musiał z góry wiedzieć. Był to praw-
dziwy majstersztyk manipulacji!
Kiedy tylko wyszli z lokalu, obróciła się ku
niemu, zaciskając pięści.
Ty cholerny, podstępny, bezduszny dra...
Ciicho! wymownym gestem przyłożył palec
do warg. Nie róbmy przedstawienia. Mam propo-
zycję powiedział, wskazując czekającą limuzynę.
Maxwell podwiezie nas do parku, zwolniÄ™ go, a my
sobie pogadamy. Okay?
Skinęła głową, zaciskając wargi.
Za ozdobną, kutą bramą Kenelm Parku królował
inny świat zielony, leniwy, z szumem miasta w tle.
Szli alejką, aż Ryan dostrzegł oświetloną słońcem
Å‚aweczkÄ™, stojÄ…cÄ… w bocznej, zadrzewionej alejce.
Skręcili w tamtym kierunku.
Okay, wyrzuć to z siebie zachęcił.
Uknułeś to wszystko od początku zaatakowa-
ła. Tylko nie próbuj zaprzeczać!
Nie miałem zamiaru, samo tak wyszło.
Ciekawe, skąd wiedziałeś, że on tam będzie?
Proste. Człowiek, z którym jadł lunch, pracuje
dla mnie stwierdził z bezczelnym uśmiechem.
Tego już było za wiele. Wściekłość zagotowała
się w niej i nagle, po raz pierwszy w życiu,
Virginia zobaczyła czerwone plamy przed oczami.
110 LEE WILKINSON
Zamachnęła się, wkładając w cios cały ładunek furii.
Policzek odcisnął czerwone piętno na przystojnej
twarzy Ryana.
Przerażona własnym wybuchem, przyłożyła do
ust piekącą dłoń. Ryan wolno przesunął palcami po
policzku.
Przepraszam... wyjąkała ale sam widzisz,
do czego mnie doprowadziłeś.
Owszem, nie jestem bez winy, ale nie możesz
tak po prostu, bezkarnie dać mi w twarz powiedział
ze złym błyskiem w oku i postąpił krok ku niej.
Nigdy nie uderzyłem kobiety i nie zrobię tego, co
nie znaczy, że nie spotka cię kara dodał złowrogo.
Chciała uciekać, ale chwycił ją za ramię. W na-
stępnej chwili została przygwożdżona do pnia drze-
wa, rosnącego w kręgu krzewów. Na próżno szar-
pała się. Ryan zakrył jej dłonią usta, a drugą szybko
rozpiął guziki bluzki, odsłaniając piersi. Kiedy przez
cienki materiał stanika zaczął pieścić ustami napięte
sutki, Virginia jęknęła głucho, storturowana roz-
koszą i pożądaniem, domagającym się natychmias-
towego ujścia. Gdy wydało się jej, że nie wytrzyma
ani chwili dłużej, przerwał karę, paroma ruchami
przywrócił bluzkę do porządku i wyprowadził swoją
ofiarę na ścieżkę. Szła, uwieszona u jego ramienia.
Może wstąpimy na kawę? zaproponował,
z úsmiechem zerkajÄ…c na jej pÅ‚onÄ…ce policzki.
Tak, chętnie odparła bez tchu. Nie miała już
siły walczyć z tym człowiekiem.
DUMA I PIENIDZE 111
Parkowy barek był śmieszny, kiczowato koloro-
wy, i nazywał się Happy Hippo. Tu, jak twierdził
Ryan, w plastykowych kubeczkach z różowym, roz-
kosznie ziewajÄ…cym hipopotamem, serwowano naj-
lepszÄ… kawÄ™ w Londynie.
Uważaj, bo jest gorąca jak wulkan ostrzegł,
gdy sadowiła się z parującym kubkiem na chy-
botliwym krzesełku.
Widzę, że często tu bywasz zauważyła, nieco
zdziwiona. Taki lokal nie pasował do milionera.
Za każdym razem, kiedy jestem w Londynie.
ZatrzymujÄ™ siÄ™ w hotelu Kenelm Mayfair, bo lubiÄ™
ten park. Ale porozmawiajmy o czymś ważniejszym
powiedział, marszcząc brwi. Szykujesz się do
ślubu z innym, a nie wyjaśniłaś mi jeszcze, dlaczego
zostawiłaś mnie praktycznie przed ołtarzem?
A ty nie powiedziałeś mi, dlaczego tak napraw-
dę chciałeś iść do tego ołtarza.
Nie przyszło ci do głowy, że zakochałem się
w tobie po uszy?
Nie odparła krótko. To była ostatnia rzecz,
w jaką by uwierzyła. Zresztą nie chcę o tym
mówić. Muszę wracać do domu.
Zaraz przykrył jej dłoń swoją. Najpierw
muszę usłyszeć wyjaśnienie.
Bo nie miałam ochoty posłużyć jako przyzwoit-
ka dla ciebie i Madeline! wypaliła w końcu.
Cholera, domyślałem się, że mogło chodzić
o nią! Od czasu, kiedy zobaczyłaś, jak całuje mnie
112 LEE WILKINSON
na dobranoc, byłaś nie ta sama. Ale przysięgam ci,
że nic nie było między nami.
Powiedziała, że byliście kochankami. Wcześ-
niej usłyszałam to samo od Janice.
Owszem, mieliśmy przelotny romans, ale jesz-
cze przed jej ślubem ze Stevenem. Naprawdę myślisz,
żeromansowałem ze szwagierką i zwodziłem ciebie?
Madeline zdradziła mi, jakie są twoje praw-
dziwe zamiary.
I ty jej uwierzyłaś?
Tak. I dlatego nie chcę do ciebie wracać.
Uśmiechnął się, lecz jego oczy patrzyły w na-
pięciu.
Być może nie znam słów takich jak miłość czy
zaufanie, ale chcę, żebyś wróciła do mnie, abym
mógł pobrać odsetki za każdy dzień czekania po-
wiedział dobitnie.
Virginia poderwała się z krzesła, wywracając
kubek.
Muszę już iść! wykrzyknęła nagle niemal
histerycznie.
OdprowadzÄ™ ciÄ™.
W milczeniu minęli parkową bramę. Ryan ode-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]