[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sama ze złamanym sercem.
- To straszne - jęknęła Kerry. - Czy ona nadal żyje? Nigdy nie słyszałam, żebyście
wspominali o niej...
- Nie chce nas widzieć, bo nigdy nie wybaczyła mojemu ojcu tego, co się stało.
- Ale to nie wasza wina! Nie odpowiadacie za błędy rodziców. Byliście tylko
dziećmi.
- Ciotka straciła zdolność trzezwego osądu. Przez wiele lat moja matka próbowała
jej pomagać, ale ona wciąż odmawiała. Nienawidziła niczego, co przypominało jej o na-
szym ojcu.
Ponownie przeczesał włosy palcami, co pokazało, jak bardzo się denerwował.
Kerry zapragnęła go przytulić, żeby dodać mu otuchy, ale bała się zakłócić równowagę,
którą zdołali osiągnąć.
- Mój ojciec sprawił, że wuj zaczął czuć się gorszy, bo cieszyło go proste życie -
kontynuował Theo. - Przekonał Demosa i Dacię do zaciągnięcia kredytu pod zastaw wy-
spy i zainwestowania pieniędzy. Jednak oni nie byli do tego stworzeni. Demos nie miał
głowy do interesów. W efekcie stracili wszystko, co mieli. - Spojrzał na Kerry. - Mój oj-
ciec jest despotycznym mężczyzną, który nie znosi kompromisów. Nie mieli z nim szans.
Ale ostatnim życzeniem mojej matki było zwrócenie wyspy jej siostrze.
- A ty próbujesz wypełnić jej wolę - dokończyła w zamyśleniu. - Ciotka będzie ci
za to wdzięczna.
- Sam nie wiem. - Theo wzruszył ramionami. Ten gest bezsilności tak do niego nie
pasował, że Kerry poczuła litość.
- Jestem o tym przekonana - powiedziała, ujmując jego dłoń.
Oboje spojrzeli na swoje splecione ręce i chociaż Kerry sądziła przez moment, że
on cofnie swoją, nic takiego się nie wydarzyło.
R
L
T
- Wiem, co ciotka sądzi o moim ojcu i jego pieniądzach, i popieram ją w stu pro-
centach. Przez całe życie miałem poczucie, że nad niczym nie mam kontroli. On się we
wszystko wtrącał, o wszystkim decydował. Dlatego jak tylko nadarzyła się okazja, sta-
łem się panem własnego losu. Sam zbudowałem swoje imperium. Nigdy nie wziąłem od
niego centa.
- To zdumiewające. Lucas będzie dumny z takiego ojca.
Spojrzenie Theo zdradzało, że poruszyła czułą strunę. Od razu zrozumiała, że za-
leżało mu, by jego relacje z synem wyglądały zupełnie inaczej niż te, które łączyły go z
własnym ojcem.
Istotnie Theo pragnął, by Lucas dorastał otoczony miłością i był z niego dumny. A
wsparcie Kerry znaczyło dla niego więcej, niż przypuszczał. I gdy tak na niego patrzyła,
zrozumiał, że wszystko się między nimi ułoży. Ostatnie promienie zachodzącego słońca
oświetliły jej piękną twarz i nadały jej złoty odcień.
- Pięknie wyglądasz - mruknął, ujmując jej policzki w dłonie, a potem pochylił
głowę i pocałował ją czule.
Usłyszał jej ciche westchnienie i poczuł na skórze dotyk jedwabistych włosów. Jej
usta były kusząco miękkie, a oczy błyszczały niczym gwiazdy. W tej chwili wiedział
jedno: musi się z nią kochać. I tym razem nic nie mogło stanąć mu na drodze.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
Theo niósł Kerry korytarzem; czuł się cudownie, gdy tuliła się do jego piersi. Była
lekka jak piórko. Delikatnie głaskała jego pierś. Jego serce bilo mocno pod jej palcami.
Pragnął, by czas się zatrzymał.
Przypomniał sobie pierwszą noc, którą spędzili razem. Oddała mu swoją niewin-
ność. Jej łagodność i delikatność głęboko go poruszyły. Nigdy wcześniej nie czuł się taki
spełniony. Ona odkryła przed nim całkiem inny świat, ale zapomniał o nim z powodu
gniewu i zaślepienia.
Przystanął przy schodach i spojrzał w jej niebieskie oczy. Był pewien, że ona pra-
gnie go tak samo jak on jej. Nakrył ustami jej usta, tuląc ją mocno w ramionach. Odwza-
jemniła pocałunek, po czym westchnęła cicho. Theo zrozumiał, że jeśli zaraz nie zaniesie
jej do sypialni, będą kochać się w holu, a nie tak wyobrażał sobie ich pierwszą wspólną
noc po długiej rozłące.
Błyskawicznie wszedł po schodach, otworzył drzwi nogą i stanął przed łóżkiem z
baldachimem. Wyczuwał zniecierpliwienie Kerry. Była podniecona i gotowa przeżyć
uniesienie w jego ramionach, świadczyły o tym zaróżowione policzki i przyspieszony
oddech.
- Wspaniale wyglądasz - mruknął, po czym postawił ją na ziemi.
Słowa Theo dodały jej odwagi, więc wolno sięgnęła do wiązania na szyi. Wkrótce
delikatny materiał poszybował na ziemię.
- A teraz jeszcze lepiej - skomentował Theo.
Ton jego głosu zdradzał, że naprawdę podoba mu się to, co widzi. Ośmielona Ker-
ry podeszła do niego w koronkowej bieliznie i butach na wysokich obcasach.
- A ty masz na sobie zdecydowanie za dużo rzeczy - powiedziała, podciągając jego
koszulkę.
Z trudem oderwała wzrok od jego wspaniale umięśnionego, brązowego torsu. Za-
pragnęła poczuć na sobie jego ręce. W tej samej chwili, jakby w odpowiedzi na jej nieme
wezwanie, Theo wziął ją w ramiona. Przesunął dłonie po jej plecach, a potem ujął jej po-
śladki.
R
L
T
Bez większego trudu poradził sobie z misternym zapięciem stanika i ponownie
przyciągnął ją do siebie. Jego twarde mięśnie ocierały się o jej wrażliwe piersi z każdym
oddechem. Kerry przylgnęła do niego spragniona jego ciała. W przypływie pożądania
odsunęła się od niego, zdjęła buty i stanęła naprzeciwko niego całkiem naga.
- Dotknij mnie - szepnęła.
Nie musiała długo prosić; znalazł się przy niej w ułamku sekundy. Stanął za nią,
oparł ręce na jej biodrach, a potem przesunął je po brzuchu i ujął w dłonie jej nabrzmiałe
piersi. Pieścił je delikatnie i pocierał sutki, by spotęgować rozkosz.
Kerry oparła głowę na jego ramieniu, zamykając oczy, a on odgarnął jej włosy i
pocałował czuły punkt tuż pod uchem. Całował jej szyję, językiem kreślił na niej linie. A
potem poczuła, że jego ręka przesuwa się w dół ku jej udom.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]