[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powiedziała mu o tym niemal otwarcie i wyjaśniła, że zawsze dotrzymuje słowa.
Chociaż wyraznie go pożądała, tym razem postanowiła nie ulegać mu. Nie chciał więc zrobić czegoś,
czego by pózniej żałował, z czym musiałby się mierzyć codziennie, oglądając się w lustrze. Nie chciał
ranić jej jeszcze raz.
Przeczesał palcami włosy, uniósł głowę i zaczerpnął powietrza. Bez miłości żyje od dawna. Nie
pamięta, co to znaczy kochać, uczucie kojarzy mu się wyłącznie ze słabością i bólem. Był świadkiem,
jak jego znajomi zry-
Wymarzony ślub
123
wają związki, i niewiele z tego rozumiał. Przez lata potrafił zachować dystans, lecz w końcu
zdecydował się na małżeństwo, które wydawało się mu idealne.
Jego przyszła żona nie oczekiwała od niego głębokiego zaangażowania emocjonalnego i sama nie
była zaangażowana. Dla niego była wspaniałą zdobyczą, on dla niej najlepszym kandydatem na njęża.
Lecz przyszło mu poznać Sylvie Duchamp Smith i od tej chwili nie zaznał spokoju. Ale podobnie jak
Sylvie, chciał być wierny danemu słowu.
I nawet gdy został odrzucony na krótko przed ślubem, bronił się przed uczuciem, którego nie potrafił
pojąć. Nie umiał wypowiedzieć słów, które naprawiłyby wszystko. Był do tego niezdolny
emocjonalnie, no i po raz drugi w życiu doprowadził kobietę do łez.
Za karę musi patrzeć, jak ona przygotowuje się do ślubu. Ten ślub jej nie cieszy, nie budzi szczęścia
ani podniecenia. Ale ona jest w ciąży i przede wszystkim musi myśleć o dziecku.
Odkręcił kran, lecz zamiast nalać wodę do czajnika, zaczerpnął jej w dłonie, by zmyć smak pocałunku.
Sylvie położyła na stole w bibliotece laptop i teczkę, po czym usiadła w skórzanym fotelu przy
kominku i przymknęła oczy. Działali na siebie z taką samą siłą jak dawniej. To nie ulega wątpliwości.
Lecz mimo wzajemnego pożądania, którego nie sposób wyrazić w słowach, dzieliła ich jakaś
niewidoczna bariera.
Candy cieszyła się na to małżeństwo między innymi dlatego, że Tom nie myślał o dzieciach, więc nie
groziły jej kłopoty z figurą. Ale aranżowane małżeń-
124
Liz Fielding
stwa mają to do siebie, że trzeba uzgodnić wzajemne oczekiwania.
Zakup tego domu świadczył jednak o tym, że Tom prawdopodobnie myślał o potomku, może dwójce.
O rodzinie, której nigdy nie miał. Więc na czym polega problem? Jeśli idzie o sprawy praktyczne, ona
pochodzi z tej samej sfery co Candy, została podobnie wychowana i też ma koneksje, lecz w
odróżnieniu od Candy samodzielnie zarabia na życie. I jest w stanie utrzymać dziecko.
Może to dlatego, że nie używa silikonu ani nie ma szafirowych szkieł kontaktowych, pomyślała,
ziewając. Jeśli tak, to trudno, ale nic na to nie poradzi.
Tom otworzył drzwi do biblioteki i zobaczył Sylvie drzemiącą w fotelu przy kominku. Miała
zamknięte oczy, głowę złożyła na oparciu.
Zmęczona, szybko zapadła w sen, podczas gdy on studził się zimną wodą. Obudziła w nim nieznaną
mu potrzebę opiekuńczości. Czy to jest miłość?
Cicho, aby jej nie zbudzić, postawił tacę na stoliku i usiadł naprzeciwko niej. Szczęśliwy patrzył, jak
oddycha. Mógłby to robić w nieskończoność.
Ale po kilku minutach powieki Sylvie uniosły się, zamrugała zdezorientowana, a potem uśmiechnęła
się, widząc, że jest w bibliotece. Ale gdy zobaczyła Toma, otrząsnęła się i wyprostowała.
- Mam nadzieję, że nie mówiłam przez sen.
- Tylko cichutko pochrapywałaś. Tom postawił przy niej filiżankę.
- To dobrze, bo sąsiedzi się na to skarżą.
- Nie chciałem ci mówić prawdy. Spróbuj. - Podał jej
Wymarzony ślub
125
talerzyk z ciasteczkami, myśląc, jak miło się z nią przekomarza.
- Nikt nie umie się oprzeć wypiekom pani Kennedy.
- Na pewno nie ja. - Poczęstował się z przyjemnością. - Wyobrażam sobie nawet, że mogłaby je
sprzedawać jako Pałacowe herbatniki z Longbourne".
- Z rysunkiem zamku na opakowaniu. Budziłyby nostalgię i świetnie się sprzedawały. Ale tu wszystko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]