[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powstały też na melodie znanych kolęd całkiem nowe utwory. Kto tylko dwa
rymy związać umiał (a kto w Polsce nie umie tworzyć wierzy?), wyrabiał i
upowszechniał swoje arcydzieła. Pojawiły się kolędy humorystyczne, w
których ascetyczni święci i zwiewni aniołowie nabierali cech czysto
ludzkich.
Krzyk po niebie, po obłokach@ słychać przy wesołych skokach.@ Aniołowie
święci, radością objęci,@ wyśpiewują, wykrzykują!@ Już i skrzydła
połamali...
A dalej jeszcze weselej, jeszcze większy ubaw:
Gdy tak skrzydła połamali,@ jak barany się tarzali - @ jeden przez
drugiego@ skakał ochoczego...
Gdy śpiewanie i pokazywanie w szopce podobnych zberezieństw jęło
powtarzać się coraz częściej i niemal już wchodzić w zwyczaj, cechy
rzemieślnicze, których członkowie zajmowali się pokazywaniem jasełek,
wydały zarządzenia zabraniające pod karą chłosty samowolnego przeinaczania
kolęd. Aukasz Gołębiowski podaje wiadomość, że "za bluznierskie słowa w
pieśniach nabożnych" krakowianin, niejaki Michałowski, czeladnik, został
ukarany piętnastoma plagami. Kary wymierzano w "gospodzie towarzyskiej",
czyli w pomieszczeniu cechu, od okiem "ojca gospodniego". A karaniem
rozbrykanych żaków, bo i ci dokazywali, ho, ho! - zajmował się ich senior.
Libretta jasełkowe przed rozpowszechnieniem musiały być teraz oddawane do
ocenzurowania władzy zwierzchniej kolędników, i biada aktorowi, któremu w
ferworze grania wypsnęłaby się spod języka jakaś własna wstawka!
Ponieważ zespołów kolędniczych, zwłaszcza po miastach, było dużo, a
okręgi ich działalności nie ustalone, dochodziło nierzadko do starć na tle
konkurencji. Niejeden pokorny pastuszek zaklął wtedy siarczyście wyrywając
obcemu aniołowi skrzydła z pleców, i niejeden król uciekał w krzaki bez
berła. Zakazano przeto pod grozbą ciężkich kar grzywny urządzania podobnych
ulicznych spektakli.
Może te zakazy poskutkowały, a może po prostu kolędowanie z jasełkami
rokrocznie takie samo przejadło się ludziskom, ponieważ już w połowie Xviii
wieku kolędnicy często uważani byli za "uprzykrzonych namołków".
W zimie chodzą po kolędzie,@ Przecie im nie dadzą wszędzie,@ Niż co
wyśpiewa zasługi,@ Rychlej w łeb oberwie drugi.
Schowaj gardło do kościoła@ Bakałarzu, owo zgoła@ Lepiej teraz siedzieć w
domu,@ Nizli się naprzykrzać komu.
Ale zdarzali się i szczególni miłośnicy jasełek, którzy, niesyci
kolędniczych widowisk, kupowali sobie szopki z ruchomymi figurkami i
urządzali w domu teatrzyk dla siebie i zaproszonych gości. Jan Pachoński w
Zmierzchu sławetnych podaje, że "w inwentarzu rzeczy po kupcu korzennym i
rajcy krakowskim Józefie Wadowskim z r. 1738 znajdujemy stare i nowe
"jasełka ruszane z osóbkami" o bogatym zestawie figur. Rzeczywiście, czego
tam nie ma! "Pan Jezus in triplici figurae (w trzech figurkach - Mz).
Najśw. Panna i św. Józef, Trzy Króle, gwiazda, 7osóbek ubranych po polsku,
5Murzynów, 3osoby po niemiecku, 3osoby po księzku, 3gołąbków, Węgrzy,
Kozak, 4dziewice..." to zaledwie część zespołu, najważniejsze postaci, a
jest jeszcze cały zastęp statystów ludzkich i zwierzęcych, są bogate
dekoracje - na przykład miasta malowane na papierze. Jeszcze tylko szczypta
talentu reżyserskiego i teatr gotowy.
A w Xix wieku...
Oddajmy głos Zygmuntowi Glogerowi:
"Jeszcze tam po wsiach zachowują się w części dawne tradycje, ale w
miastach szopka zupełnie inny przybrała pozór. Szczególniej w Warszawie ani
już poznasz jakieś teatrzyki z kurtynami, ze zmianą dekoracji i maszynerią.
Czasem nawet muzykę wodzą z sobą, bez której obywało się dawniej. Po
prześpiewaniu jednej lub dwu kolęd, które jeszcze dawnym idą trybem,
podnosi się kurtyna, i ukazują się oczom widzów sceny, parodiowane wprost z
teatru Rozmaitości albo wzięte z pierwszej lepszej książki, która wpadła w
ręce właścicielom szopki, jakiś zbójca z panną, która go się prosi o życie,
jakieś wesele krakowskie i biedny rybak z dobrze znanymi śpiewkami, które
niegdyś po całej Warszawie obiegały, i druciarz, który śpiewa piosenkę
(...) i Bóg wie nie co jeszcze. A za każdą nową sceną kurtyna zapada i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]