[ Pobierz całość w formacie PDF ]

150
XII
ZAPOMN, %7łE TO MOJA OJCZYZNA
Z wiosną Sewer podał prośbę o uwolnienie ze służby i
otrzymał je z jeszcze jednym orderem.
Na świetnym obiedzie pożegnał swój pułk i kolegów,
rozstał się oficjalnie z przeszłym życiem, stosunkami i
stolicą.
%7łałowano go powszechnie. On, zawsze gładki, też żal
okazywał, ale wyjechać musiał dla zdrowia, dla żony,
której klimat nie służył. Powodów podawał wiele, oprócz
prawdziwego.
Teraz na gwałt załatwiał interesy. Majątki generała
ustąpił dobrowolnie ubocznym spadkobiercom, pałac
sprzedał, kapitały przenosił za granicę. Rwał się precz z
kraju, zapracowywał się, męczył w gorączce ucieczki z
miejsca, które widziało wszystkie jego hańby i bezecności.
%7łona go powstrzymywać musiała, krzepić, uspokajać,
stroskana bardzo jego przygnębieniem moralnym,
pokrytym sztucznym spokojem i swobodą.
Gdy nie miał pracy, pochłaniającej czas i myśl, zapadał
w odrętwienie. Milczał zatopiony w rozmyślaniu, ponury, z
wolą osłabłą, zniechęcony. Klimat go zabijał fizycznie.
Kaszlał, męczył się łatwo, nocami gorączkował. Organizm
jego, nadużyciem nadwerężony, nie mógł odzyskać już
młodzieńczej żywotności.
Gdy otrzymał uwolnienie ze służby, trochę się ożywił,
poczuł swobodę. Tego wieczora, już po cywilnemu ubrany,
uśmiechnął się do żony.
151
 Podałem prośbę o paszport. Chyba nas uwolnią.
 Trzeba ci orderu do tużurka. Masz!  rzekła
wpinając mu gozdzik do klapy.
Przytulił ją do siebie i całował rozkochany.
 W maju zobaczymy już moje góry!  szepnęła
radośnie.
 Pojedziemy pierwej do Wiednia!  rzekł oczy
spuszczają  Do Votivkirche!  dodał ciszej.
Zrozumiała myśl jego i tylko uścisnęła go w milczeniu,
by nie urazić tego najgłębszego wstydu, zaparcia wiary.
Ale zrozumiała też, że go to nad wyraz męczy, i
pewnego wieczora wstąpiła do jego apartamentów ubrana
jak do przechadzki.
 Wybrałam się na nieszpory! Chodzmy razem! 
rzekła zupełnie naturalnie.
Poczerwieniał i oczy spuścił.
 Może ci czasu brak? Nie krępuj się.
 Nie, Gizi!  odparł.  Dziękuję ci, żeś to
rozpoczęła tak po twojemu, delikatnie. Myślisz, że ja nie
cierpię? O, nad wszelki wyraz. Ja bywam tam, jak złodziej,
ukradkiem. Mnie się zdaje, że te mury mnie wyrzucają, że
każdy wyrobnik, co tam się modli, może mnie oplwać.
%7łebym człowiekiem był, powinienem tam iść w dzień
biały, wobec całego świata o przyjęcie na powrót błagać,
swą podłość wielkim głosem odwołać. Aleja nędznik
jestem. Boję się, że za to mnie stąd nie wypuszczą, boję się
prześladowania, oporu dla wyjazdu i milczę, ohydą dla
siebie samego tak przepełniony, że gdyby nie ty, gdyby nie
ty&
 Sewer!  przerwała mu błagalnie.
 I ty mną pewnie pogardzasz, choć milczysz& 
wybuchnął rozdrażniony, zrozpaczony.
152
 Ja ciebie tylko kocham, Sewer. Stokroć więcej, gdy
więcej cierpisz. Rozumiem twą bojazń, słuszna jest tutaj.
Zostań, pomodlę się za nas oboje.
Nareszcie pewnego dnia paszport wydano, Sewer wpadł
do żony rozgorączkowany szczęściem.
 Teraz chodzmy tam!  szepnął oddychając głęboko.
 Jutro wyjeżdżamy!
Poszli pieszo, przytuleni do siebie, obcy już jakoby
wśród tego miasta i kraju, ledwie poznając spotykanych
znajomych. Na ulicach szalała wiosenna szaruga, wiatr
gęsty miażdżył lody Newy, chłód przejmował do kości.
 Ohydne miasto!  rzekł Sewer kaszląc.
Weszli do świątyni, dość pustej o tej porze. Przy jednym
z bocznych ołtarzy Sewer na kolana się osunął, drżąc
wielkim wrażeniem. Tłum napłynął na nieszpory, ozwały
się organy, łaciński śpiew, woń kadzideł. Sewer, z czołem
u ziemi, z wielką, powagą odrodzenia w duszy,
przypominał swe pacierze dawno nie mówione, wciąż
drżeniem przejęty.
Wtem obok siebie płacz usłyszał, płacz głęboki,
rozpaczny, przerwany jękiem głuchym. Mimo woli się
obejrzał. Tuż za nim klęczała kobieta biednie odziana.
Ujrzał wyraznie jej twarz w świetle lampy, przed ołtarzem
gorejącej, i coś mu mignęło w pamięci, że twarz tę kiedyś
już widział. Akanie wstrząsało nią całą, rozpacz, ból
bezpamiętny wyzierał z oczu wpadłych. Chwilami, jak łoza
pod wichrem, kurczyła się do samej ziemi, to znów ją coś
podrywało ku górze. Jęk rozdzierał duszę.
Sewer, wzruszony do głębi, pochylił się ku niej.
 Co wam kobieto?
Spojrzała nań przerażona, nieprzytomna. Wpatrzyła się, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl