[ Pobierz całość w formacie PDF ]
upadłego, do szału! jak piękna Filomena Baucyda. Ja bym cię gryzła w duchotę,
w serce, ażebyś swą błękitną krwią ubarwił moje blade jagody. O, najdroższy!
po raz ostatni całować twe opadające płaty ust, a potem zadusić cię w uścisku
i zgiętymi szponami szarpać twoje piękne kości!
Hm! przeciągnął się hrabia przesadzasz, moja Iro, chciałem ci wła-
śnie jako dżentelmen powiedzieć, że mi się już samemu znudziłaś. Ach! żeby
zamiast ciebie stała tu Steńka, to ptaszę kresowe, nie popasałbym tak długo za tę
prześliczną wenecką kanapą. Tyś za gorąca kobieta dla mnie, jam się gotów na
tobie sparzyć.
Na wzmiankę o Steni zerwała się hrabina ruchem błyskawicy. Ha!
krzyknęła znów wzmiankujesz o tym gołębiu do niczego. Patrz! mówiąc
to wyciągnęła jak z rękawa gazetę przeplataną gęsto czarnymi literami i jeden
z artykułów podsunęła mu pod oczy. Zenon przeczytał cicho mdlejącym wzro-
kiem:
Dnia dwudziestego marca odbył się w parafialnym kościele w dobrach ziem-
skich hrabiego Dolary La Znajda-Chłapskiego w pełnym i odpowiednim rynsztun-
ku, z tłoczącą pompą i paradą, ślub wyżej podanego ze Stefanią Dorycką, córką
swego ojca i matki z Rozwydrzów. Do ślubu trzymał państwa młodych sam arcy-
sufragan parafialny, eminencja Pypeć. Pannę młodą, ubraną w ślubny kobierzec
i okazyjnie nabyty wianek, podtrzymywał podczas wiązania rąk stary Dorycki, zaś
pana młodego, odchodzącego od zmysłów ze szczęścia, podtrzymywała bogoboj-
na Fiuma baronowa Głuszcowa. Cały obrządek był wzniosły i miał pogodną cechę
nadziei lepszych chwil. W gronie weselnym przodowali hrabiowie Chłapscy i Tu-
lejscy, hrabiowie Pała Susłowski, Tulajdonsa, były ban kroacki, wraz z czcigodną
banią, goszczący na łowach następca tronu książę Kaligulski, baronowie Didolić
38
i Spić, i wielu innych. Za nimi skromnie toczyła się zaproszona brać artystyczna,
a więc: muzyk pan Józef, artysta malarz pan Adam, formista hrabia Wybuchpol-
ski i sławny rzezbiarz mistrz Paraszczol. Po uroczystościach kościelnych wesołe
grono podążyło truchtem do dworu, gdzie dopiero zaczęły się prawdziwe cere-
monie, urządzone przez gościnnych państwa domu. Po prawdziwej tantalusowej
uczcie, przy której goście jedli masowo i hurtownie pili, a która przeciągnęła się
do pózna, zaproszony z łaski hrabiego muzyk skomponował na kolanie kołysankę
Griega, czym podniecony artysta malarz zrobił a la minute generalną naturę morte
z gości weselnych, a malarz skreślił naprędce pejzaż salonowy ze szczerym od-
czuciem przyrody. Sztuczne ognie i mowy trwały od wieczora do póznego ranka
i na odwrót. Po czym goście ślubni, zadowoleni i rozbawieni, rozjechali się, gdzie
kto mógł. Zaś pan młody odwiózł panną młodą w podróż poślubną do Włoch .
Zenon wypuścił z rąk gazetę i potoczył się jak piłka z kanapy na bogatego
białego niedzwiedzia, którego skóra okrywała starannie podłogę.
Steńko moja! szeptał otom zabit!
Masz twoją Steńkę, masz! bierz ją sobie, gdy już twoją być nie zechce!
Aaa! poderwał się Zenon ostatnim dreszczem a! precz stąd, ty psie!
Ty mój demonie! Ty mój wampirze przeklęty! I spróbuj cha! cha! cha! przyjść tu
jeszcze, a służba hotelowa cię poszczuje, ty suko! aaa! i padł w objęcia kanapy,
lecz bez zmysłów.
Rozdział trzynasty
Gobelin czołgał się po ziemi, kradnąc ostatnie promienie słońca. Pokój oddy-
chał wykwintem i kultem piękna, dobra i Tatr. Na stolikach leżały albumy z wi-
dokami z Sorento i Szczawnicy, na konsoli spoczywała muszla wielkości natural-
nej, której dzwoniło w uchu. Praktyczny góral drewniany i takaż szarotka budziły
w duszy zakopiańską tęsknotę za czymś innym. Mimozy, czerwieniące się za lada
dotknięciem byle kogo, kapały złotem na podłogę i sufit, pachnąc rozdzierająco.
%7łałosne kwiaty, które natura skazała na wieczne dziewictwo!
Na lekturze też nie zbywało. Na stole, odbijając się w lustrzanej politurze,
leżały książki o treści dosadnej Ordynat Michorowski i Hamlet . Na ścianie
wisiało dzieło przedstawiające Zacisze , sławnego mistrza pędzla, który straciw-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]