[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Co, dziury w całym szukasz? Juriff podszedł do schodów, poklepał po
włosach skuloną na stopniu wróżkę. Nie radzę. Nie jesteś niezastąpiony. Mistrz
Vorys mocno poobijany po tym wybuchu kamienia filo. . . eee. . . gicznego, czy co
tam produkuje, ale żyw przecie. Neleyka pogładził głowę kobiety też nam
życzliwa będzie. Tak że uważaj.
Ty wszarzu wycharczała.
30
A jakby życzliwa nie była, to się jej drugie oczko wyjmie ciągnął
z uśmiechem i potem dobrze przechędoży. Za gwałt można beknąć, ale ślepa
sprawców nie wskaże. A za jedno oko do lochu nie posyłają. Za oboje owszem,
ale za jedno grzywna tylko. A cóż dla szwagrów Igona grzywna? Jak splunię-
cie. Aż się zastanawiam, czy na sprzeciw czekać, czy od razu rozkoszy na Neleyi
Neleyewnej nie zaznać.
Podniosła się. Chwiejnie. Nie zatrzymywał jej, kiedy znikała za drzwiami. yle
zrobił, ale tego Debren nie mógł mu wytknąć. Stał z półprzytomną Ludmina na
rękach i na zimno rozważał kolejne możliwości. Parę ich było.
Po dobroci załatwmy. Juriff chyba coś wyczuł. Albo też nie miał rycer-
skich kompleksów. Vorys się stawiał, no i co? I wypadek miał. Jak to alchemik,
któren z niebezpiecznymi substancjami esk. . . eks. . . krementuje. Tfu, do diabła,
za samo to słowo w mordę mu się należało. . . A jak Igonowi dobrze życzysz, to
szybko zaświadczenie podpisz, że to nasza Ludmina mu przeznaczona. Bo tam-
te pięć dziewczyn i otrok, coście ich wstępnie wytypowali i na zamek posłali
do końcowych testów. . . Cóż, drogi u nas marne, a woznicę znalezli cuchnącego
gorzałką. Więc nie dziwota, że kareta do fosy wleciała. Wiem przypadkiem, iż
z sześciorga pasażerów żadne nie przeżyło. Głowy potrzaskane, ze dwoje się na
jakowyś nożyk nadziało. Jatka. Nie patrz tak. Nie nasza robota. Nie było czasu
oferty przyjąć. Swoją sprawę mamy. Ollda musiała do konkurencji iść. Ale co
tam. Przebranżawiamy się, w arystokraty idziem, to niech się konkurenty cieszą.
Widzisz więc: jak nie Ludminka, to już żadna. Kto miał nogę właściwą, to już
dzisiaj przyszedł. Znaczy, że jak naszą siostrę ukochaną odprawisz, to Igon już po
kres żywota Miłowania nie zazna. Aadnie tak chłopakowi czynić? Sześć ciepłych
trupów oferować? A jak z tej rozpaczy wezmie i skorzysta z którego? Ponoć na
maskaradzie pierwszy raz w życiu twardości w portkach doznał. To se wystaw,
jaki pies na tę jedyną. Jak nic trupofilii może się dopuścić. I pomstę bożą ściągnie
na cały naród. Tego chcesz?
Debren ugiął kolana, posadził dziewczynę na ziemi. Musiał. Za plecami Lobki
mignęła mu słomiana czupryna wróżki. I coś jeszcze jaśniejszego. Też wysoko.
Jestem czarodziejem! rzucił ostrzegawczo. Lepiej. . .
Spóznił się. Neleyka też się spózniła. Dębowa kijanka pozostała w górze za
długo. Zamiast świstu rozległ się okrzyk.
To moja wina! krzyknęła. Nie mieszaj się, Debren! Odejdz! Nie
kocham cię! Nic mi nie jesteś winien!
Dopiero teraz zaatakowała. Lobka zdążył się odwrócić, wyciągnąć broń. Ale
uderzyła dobrze, mocno. Zaskoczyła go tym, omal nie osiągnęła celu. Cios po-
szedł na głowę i był na tyle silny, że odepchnął zastawę czekana pod samą skroń.
%7łelezce musnęło skórę, po ganku trysnęło krwią. Lobka zachwiał się. Nim odzy-
skał równowagę, dostał z drugiej strony, w szczękę. Też przez zastawę, lecz już
mniej udaną. Runął na deski.
31
Najstarszy z Juriffów błysnął radośnie resztką zębów.
Podudkamy sobie, bracia! zawołał, wyciągając miecz.
Musza, nie czekając instrukcji, zamachnął się toporkiem na Debrena. Magun
wyszarpnął różdżkę i skacząc w bok, posłał gangarina. Nie za mocnego, niestety.
Pięćset sondowań ludzkich stóp, żadnego posiłku, upał to wszystko go wyczer-
pało. Mocy miał tyle, co kot napłakał. Ale starczyłoby. Gdyby trafił.
Potknął się o Ludminę i spudłował. Zaklęcie poszło w górę, z dachu runął
jakiś gołąb. Topór zagwizdał mu przed twarzą.
Poniechajcie go! krzyczała Neleyka. Mnie bierzcie!
Juriff próbował. Brać ją żywą. Dlatego tak marnie mu szło. Kijanka tłukła po
ostrzu miecza jak kij-samobij z najnowocześniejszej pralni, wróżka miotała się,
kopała, pluła. Była za szybka, zbyt wściekła, zdesperowana. Piękna w swej furii.
To ją ratowało. Szczerbaty był mężczyzną, chciał ją poskromić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]