[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niby członki ciała, któremu ucięto głowę. Uwolniony chłop znowu zaczął pluć i wytrząsać wodę z uszu,
ale za to żona jego przypadła do wybawcy.
- Kimkolwiek jesteś - jęczała składając ręce przed księciem - czy bogiem, czy nawet posłańcem
faraona, posłuchaj o naszej nędzy. Jesteśmy chłopami następcy tronu (oby żył wiecznie!) i zapłaciliśmy
wszystkie podatki: w prosie, pszenicy, kwiatach i skórach bydlęcych. Tymczasem ostatniej dekady
przyszedł do nas ten oto człowiek i każe sobie znowu dać siedm mierzyc pszenicy...
"Jakim prawem? - pyta mój mąż - przecie podatki już zapłacone?" A on mego męża wali na ziemię,
kopie nogami i mówi: "Takim prawem, że dostojny Dagon kazał." - "Skądże wezmę? - odpowiada mój
chłop - kiedy nie mamy żadnego zboża i już z miesiąc karmimy się ziarnami albo korzonkami lotosu, o
które także coraz trudniej, bo wielcy panowie lubią bawić się kwiatami lotosu."
Zatchnęła się i zaczęła płakać. Książę czekał cierpliwie, aż się uspokoi, ale unurzany chłop mruczał:
- Ta baba swoim gadaniem nieszczęście na nas sprowadzi... A mówiłem, że nie lubię, jak mi się baby
mięszają do interesów.
Tymczasem urzędnik podsunąwszy się do wioślarza spytał go po cichu, wskazując na Ramzesa:
- Kto jest ten chłystek?...
- Bodaj ci język usechł! - odparł wioślarz. - czy nie widzisz, że to musi być wielki pan: dobrze płaci i
tęgo wali.
- Ja zaraz poznałem - szeptał urzędnik - że to musi być ktoś wielki. Młodość zeszła mi na ucztach ze
znakomitymi panami.
- Aha! jeszcze ci nawet po tych ucztach zostały sosy na odzieniu - odburknął wioślarz.
Kobieta wypłakawszy się prawiła dalej :
- Dzisiaj zaś przyszedł ten pisarz ze swoimi ludzmi i mówi do mego chłopa: "Kiedy nie masz pszenicy,
oddaj nam dwu synków, a dostojny Dagon nie tylko daruje ci ten podatek, ale jeszcze za każdego
chłopca co roku zapłaci po drachmie..."
- Biada mi z tobą! - wrzasnął topiony chłop. - Zgubisz nas wszystkich gadulstwem... Nie słuchaj jej,
dobry panie - zwrócił się do Ramzesa. - Jak krowa myśli, że ogonem odstraszy muchy, tak babie zdaje
się, że językiem odpędzi poborców... A nie wiedzą, że obie są głupie...
- Tyś głupi! - przerwała baba. - Słoneczny panie, który masz postać królewską...
- Biorę was za świadków, że ta kobieta bluzni... - rzekł półgłosem urzędnik do swoich ludzi.
- Kwiecie pachnący, którego głos jest jak dzwięk fletu, wysłuchaj mnie!... - błagała kobieta Ramzesa. -
Więc mój mąż powiedział temu urzędnikowi: "Wolałbym stracić dwa byczki, gdybym je miał, aniżeli
oddać moich chłopców, choćbyście mi za każdego płacili po cztery drachmy na rok. Bo jak dziecko
wyjdzie z domu na służbę, nikt go już nie zobaczy..."
- Bodajbym się udusił!... bodaj ryby jadły ciało moje na dnie Nilu!... - jęczał chłop. - Przecie ty cały
folwark zmarnujesz swoimi skargami... kobieto...
Urzędnik widząc, że ma poparcie strony głównie zainteresowanej, wystąpił naprzód i zaczął znowu
przez nos:
- Od czasu jak słońce wschodzi za pałacem królewskim, a zachodzi nad piramidami, działy się w tym
kraju różne dziwowiska... Za faraona Semempsesa ukazywały się około piramidy kochom zjawiska
cudowne i dżuma spadła na Egipt. Za Boetosa rozwarła się ziemia pod Bubastis i pochłonęła wielu
ludzi... Za panowania Neferchesa wody Nilu przez jedenaście dni były słodkie jak miód. To widziano i
wiele innych rzeczy, o których wiem, bo jestem pełen mądrości. Ale nigdy nie widziano, ażeby z wody
wyszedł jakiś nieznany człowiek i w majątkach najdostojniejszego następcy tronu bronił zbierania
podatków...
- Milcz! - krzyknął Ramzes - i wynoś się stąd. Nikt wam nie zabierze dzieci - dodał do kobiety.
- Aatwo mi wynieść się - odparł poborca - bo mam lotne czółno i pięciu wioślarzy. Ale dajże mi, wasza
dostojność, jakiś znak do pana mego, Dagona?...
- Zdejmij perukę i pokaż mu znak na swoim łbie - rzekł książę. - A Dagonowi powiedz, że mu takie
same znaki porobię na całym ciele...
- Słyszycie bluznierstwo?... - szepnął poborca do swoich ludzi cofając się ku brzegowi wśród niskich
ukłonów.
Wsiadł w czółno, a gdy jego pomocnicy odbili i odsunęli się na kilkadziesiąt kroków, wyciągnąwszy rękę
począł wołać:
- Oby was kurcz złapał za wnętrzności, buntownicy, bluzniercy!... Stąd prosto jadę do następcy tronu i
opowiem mu, co się dzieje w jego dobrach...
Potem wziął kij i zaczął okładać swoich ludzi za to, że nie ujęli się za nim.
- Tak będzie z tobą!... - wołał grożąc Ramzesowi.
Książę dopadł swego czółna i wściekły kazał wioślarzowi gonić za zuchwałym urzędnikiem lichwiarza.
Ale jegomość w baraniej peruce rzucił kij i sam wziął się do wioseł; jego zaś ludzie pomagali mu tak
gorliwie, że pościg stał się niepodobnym.
- Prędzej sowa dogoni jaskółkę, aniżeli my ich, mój piękny panie - rzekł śmiejąc się wioślarz Ramzesa.
- Ale co wy, to nie musicie być miernikiem, tylko oficerem, może nawet z gwardii jego świątobliwości.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]