[ Pobierz całość w formacie PDF ]
policzki i czoło Kita de Suareza.
Odruchowo, mocniej chwyciła się poręczy. Bezwładność
szarpnęła jej mięśniami i odbijała jak piłeczkę na elastycznej
lince. Kit szedł w jej kierunku. Maria odepchnęła się, opadła
lekko na podłogę i krótkim susem znalazła się przy nim.
Cofnął się; powiedziała mu cześć", a on coś mruknął w od-
powiedzi.
- Uciekinier" wyszedł z kłopotów - oznajmiła Maria.
Kit szukał czegoś wzrokiem w sali. Może nie chciał patrzeć
na Marię.
- A ja nie - powiedział.
- Co masz na myśli?
- Marco się wszystkiego dowiedział. - Kit po raz pierwszy
spojrzał na Marię. Gniewnie zmarszczył brwi. - Nie proś mnie
już nigdy o żadne przysługi, dobrze?
- Przepraszam. - Próbowała się uśmiechnąć. - Jestem tu
z kilkoma przyjaciółmi. Dołączysz do nas?
Pokręci! głową.
- Na pewno gdzieś się spotkamy - Powiedział obojętnie, od-
chodząc.
- Przepraszam! - krzyknęła za nim Maria. Nie zareagował.
Pewnie nie słyszał, pomyślała.
W toalecie pachniało silnym środkiem dezynfekującym
i unosiła się przytłaczająca woń perfum. Maria, susząc ręce, spoj-
rzała na swoje odbicie w stalowym, brudnym lustrze i uświado-
miła sobie, że gdy wpadła na Kita, opuszczał on właśnie zamtuz,
że był tam z kobietą i nie napawało go to specjalną dumą.
Kiepski moment.
Kłótnia Wu z kelnerem została przerwana - przybył misjo-
narz buddyjski, który rozkładał na stołach religijne pisma. Oka-
zał się mistrzem walki kendo i obsługa baru była zajęta wypy-
chaniem go do domu. Wu i jego rodzina znowu śpiewali -
głosami pewnymi, z szerokimi uśmiechami.
Strzelcy potrafią muzykować, jeśli tylko zechcą.
Maria przyłączyła się do chórku, ale cały czas myślała o Ki-
cie, o jego zimnych oczach i niespokojnym zachowaniu.
Bicie bębnów przewijało się złożonym rytmem w umyśle
Dwunastki. Obce myśli toczyły gorączkowe wojny w jego
krwi. Unosząc się w sterowni pomocniczej, wyłączył nagry-
wacz i dał się ponieść wirowi myśli o ludziach.
Namiętność. Ludzie byli tak nieprawdopodobnie namiętni,
tak impulsywni w wyrażaniu swych emocji. Ich rozrywki pole-
gały niemal wyłącznie na głośnych przejawach namiętności,
zwykle dotyczących miłości i tęsknoty, niekiedy na myślach
bardziej złożonych, ale zawsze wyrażanych z wyrazną gwał-
townością.
Fragmenty muzyki - striff i w pewnej mierze dross - były
zwykle dość bezpośrednie, współbrzmiące z ryczącą nawałnicą
prostego, podstawowego rytmu. Takich wzorców używała
Ukochana do trudnych prac i walki - było to proste dominują-
ce wyrażenie najwyższej konieczności. Słowa były inne, ale
Dwunastka rozumiał intencje tej muzyki.
Niektóre utwory drossowe były dość skomplikowane - głów-
ny wątek był mniej skoncentrowany, subtelniejszy. Dwunastka
wy wnioskował, że jest on bardziej poetycki". Poezja wydawa-
ła mu się na przemian beznadziejnie mętna i niejasno wywroto-
wa, stworzona po to, by wywołać odpowiedz za pomocą zręcz-
nego wezwania do poziomów świadomości, które same w sobie
nie były ani jawne, ani łatwe do zrozumienia. Takie podejście,
pomyślał, mogła zastosować sprytna inteligencja, by zatruć
myśli wrogów.
Najgorsze były ballady w muzyce dolores. Tony prawie za-
wsze żałobne, treść dość prosta - miłość lub jej utrata - jednak
koncentracja ludzkiej pasji była przytłaczająca, zawsze przeple-
ciona poetycznymi terminami. Najgorzej gdy stały rytm dolo-
res zatruty był stylem, który Maria określiła jako mieszany -
0 tym Dwunastka myślał jako o esencji zła. Wzorzec był sub-
telny, rytm łamał się, wzorce inspirowały nawzajem. Wyrazist-
szy rytm zanikał, nim jego znaczenie zostało zaabsorbowane
przez słuchacza. Niektóre z rytmów były rzeczywiście rytmami
Ukochanej, ale gdyby ona kiedykolwiek przekazała swym słu-
żącym taki rozbity wzór, znaczenie nigdy nie byłoby jasne
1 pewnie by wywoływało tylko zamieszanie i smutek.
Wystawieni na taką skoncentrowaną dozę namiętności słu-
żący Ukochanej powariowaliby. Dwunastka potrafił zdystanso-
wać się do tego tylko dlatego, że skoncentrował się na instruk-
cjach Ukochanej: by się uczył, pozostał obiektywny i zbierał
dane. Jeśli zgodziłby się na działanie w huraganowym ludzkim
kontekście, zamiast po prostu obserwować, byłby bezbronny.
Koncentrację na emocjach uznał za coś niewłaściwego. Sa-
me emocje były często niestosowne, nawet w ramach tego, co
Dwunastka uznał za ludzki kontekst, a eksponowanie przez
śpiewaków własnych emocji było nieracjonalnym egoizmem.
Kiedyś, w przeszłości, ludzkość była rozbita, myślał Dwu-
nastka. Każda jednostka stanowiła fragment. Bez Ukochanej,
która ustawiłaby ich życie w odpowiedni wzorzec. Niektórzy
ludzie myśleli, że bogowie istnieją. Ubu i Maria nigdy żadnego
boga nie spotkali. To niesłychane, że ludzkość osiągnęła obec-
ny poziom, gdy życie i emocje stanowiły taki chaos. Czyżby to
bogowie doprowadzili ich tak daleko, a potem porzucili z jakie-
goś tylko sobie znanego powodu?
Ta myśl uderzyła Dwunastkę jak grom. Czy Ukochana zmie-
ni się kiedyś w ten sposób, że nie będzie już potrzebowała
służących? Potem porzuci ich, by izolowani zataczali się, szu-
kając drogi, a ona sama skoncentruje się na sprawach wznio-
ślejszych? Dwunastka aż się skurczył ze strachu.
Ale on przecież miał wyznaczone zadanie: ufać Ukochanej
i być w jej imieniu obserwatorem na Uciekinierze". Nie może
się bać, nie może stosować sposobu rozumowania, jaki stosują
ludzie, do tego ideału, który był jego sercem, jego centrum.
W umyśle Dwunastki myśl o człowieczych bogach wezbra-
ła nieproszona jak delikatne wątki obrazowania dolores. To,
czego był świadkiem, było naładowane trudnościami. Choć
druga część boskiego przesłania wydawała się dość jasna,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]