[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przeoczyć żadnego ważnego szczegółu.  W związ-
ku z tym  podjął  widziałbym was właśnie w na-
szej londyńskiej filii. Wszystkich. Podniosę wam
płace, sfinansuję też zagospodarowanie w nowym
miejscu. PozostawiÄ™ nawet prawo do pewnych dzia-
łań o charakterze prospołecznym, jednak opartych
na wyspecjalizowanych instytucjach, co będzie bar-
dziej wydajne i profesjonalne.
Amy słuchała zaskoczona. Nie spodziewała się
takiego obrotu sprawy. Ten Losi okazał się lepszym
graczem, niż mogłaby go o to posądzać. Jej młodym
kolegom plan londyński może się spodobać. Atrak-
cje stolicy sÄ… zawsze kuszÄ…ce, do tego dochodzÄ…
wyższe gaże, a i ,,misyjność  pracy nie przepadnie.
Rocco wstał.
 To tyle na dzisiaj  powiedział.  Przemyślcie
sobie moją propozycję. Spotkamy się znów, po-
wiedzmy... za tydzień. Wtedy wspólnie podejmie-
my wiążące decyzje.
Zaszurano krzesłami, młodzi ludzie zaczęli wsta-
wać i wymieniać między sobą uwagi. Wszyscy
ruszyli do drzwi. Amy też.
110 CATHY WILLIAMS
 Ciebie prosiłbym o pozostanie. Musimy jesz-
cze chwilę porozmawiać.
Obróciła się i oparła plecami o drzwi, za którymi
znikli jej koledzy.
 A więc wygrałeś  powiedziała.  Albo ci się
tak wydaje.
 Myślę, że tu w ogóle nie o to chodzi.  Wzru-
szył ramionami.  Nie staram się grać, próbuję tylko
sensownie rozwijać firmę. A jeśli gram, to chyba
fair?
 Jednak twój ojciec nigdy by nie posterował
w tÄ™ stronÄ™.
 A jednak członkom twego zespołu podoba się
chyba to, co robiÄ™. WidzÄ™ to.
Amy czuła, że pulsuje jej w skroniach.
 Czyli wygrałeś.
 Ale mnie nie chodzi o to, żeby ,,wygrać  !
 rzucił niecierpliwie.  Chodzi o coś poważniej-
szego. Twoi koledzy doceniajÄ… to, bo nie sÄ… za-
ślepieni.
 Ja też nie jestem.
 A jednak w pracy przeszkadzały ci emocje,
tak mi się wydawało. Chciałaś działać głównie
dobroczynnie, to była twoja ucieczka. Ale pora
wydorośleć, Amy, i stanąć twarzą w twarz z real-
nym światem, który się z nami nie cacka. Pora
wydorośleć.
ROZDZIAA ÓSMY
Rocco przyglądał się ćwiartce papieru, która
leżała na jego biurku. Było to wymówienie, jakie
złożyła Amy. W niewielu słowach dziękowała za
pracę, dziękowała też za długoletnią współpracę
zespołowi i kierownictwu.
Sięgnął po telefon, chwilę się namyślał, po czym
odłożył słuchawkę, marszcząc czoło.
Mijało dziesięć dni od momentu, gdy wszyscy
koledzy Amy podpisali nowe umowy. Jedynie ona
zwlekała, aż do dziś. No i jak się okazuje, wolała
w końcu złożyć wymówienie.
Rocco w międzyczasie parokrotnie się z nią
spotkał. Bywało to zawsze w biurze i wiązało się
z pracą. Kiedy próbował do niej zagadać prywatnie,
udawała, że nie wie, o co chodzi. Niestety, coś się
między nimi zepsuło i nie chciało naprawić.
Frustrujące były te wszystkie dni. Rocco przeży-
wał je jako poważną klęskę. Pierwszy raz kobieta
okazywała się aż tak niepodatna na jego sugestie
i osobisty czar.
Znów spojrzał na leżący przed nim papier,
112 CATHY WILLIAMS
właściwie mały papierek. Najchętniej zmiąłby go
i wrzucił do kosza. Wiedział jednak, że to niczego
nie rozwiąże.
Popatrzył na zegarek. Pomyślał, że jutro o tej
porze będzie już w Nowym Jorku, do którego uda-
wał się w związku z zamiarem sprzedania swej
amerykańskiej firmy. Miał już bilet na samolot.
Odsunął się z fotelem od stołu, wstał i zaczął
chodzić po pokoju. Zatrzymał się przed regałem, na
którym oprócz książek fachowych znajdowało się
też trochę różnych bibelotów zgromadzonych przez
ojca. Wziął do ręki drewnianego konia z rycerzem
na grzbiecie. Był to dziwny rycerz, który zamiast
machać mieczem trzymał w rękach książkę i czytał
ją podczas jazdy. Rocco uśmiechnął się. Pomyślał,
że naprawdę chyba nie zna swego ojca. I może
warto go wreszcie poznać. Tylko jak, gdy stary
Antonio wybiera się właśnie na dłuższą rekonwales-
cencjÄ™ do WÅ‚och?
Usłyszał dzwonek telefonu. Odstawił figurkę
i wziął słuchawkę. I zaraz rozzłościło go to, co mu
powiedziano. Okazało się, że jeszcze ileś osób
w przedsiębiorstwie chce złożyć wymówienia. Co
za ludzie! Jak można nie doceniać reform, które im
zaproponowano!
No a najbardziej niewdzięczna jest ta...
Rocco westchnął. Czuł dyskomfort w związku
z panną Hogan zarówno w wymiarze zawodowym,
jak i osobistym. Prywatnie czuł się wykorzystany.
WAOSKI BIZNESMEN 113
Amy nie zaprzeczyła, gdy zapytał ją, czy posłużył
jej jako narzędzie pocieszenia po zerwanych zarę-
czynach z Samem. Tak było. Niestety tak było.
Podszedł do okna. Słońce obniżało już swój
bieg. Obejrzał się: zegar na ścianie pokazywał
szóstą trzydzieści. Wiedział, że nie powinien tego
robić, co mu chodziło po głowie, nie tylko dlate-
go, że jutro rano leci za ocean. Niemniej nagle
podjął decyzję: odwiedzi Amy! Nie może jej nie
odwiedzić.
O szóstej czterdzieści wyszedł z budynku dyrek-
cji i wsiadł do jaguara. Pokonując korki i objazdy,
około wpół do ósmej dotarł na miejsce. Dopiero
tutaj zastanowił się, czy nie jechał na próżno, bo
może jej nie zastać w domu.
Prawdopodobnie jednak zastał  w każdym razie
jej samochód stał zaparkowany przy krawężniku.
Rocco wysiadł, podszedł do drzwi i zadzwonił.
Nikt mu nie otworzył, więc ponownie nacisnął
dzwonek. Nadal nie było reakcji.
Rozejrzał się niepewnie. Czyżby wyszła? Może
jest w ogrodzie? Obszedł dom i zajrzał przez szta-
chety. Nie, ogródek był pusty.
Wrócił pod drzwi. No tak, ona po prostu nie chce
otworzyć. Pewnie przygląda mu się zza firanki,
udając, że jej nie ma.
Załomotał pięścią. Nie zamierzał odjeżdżać stąd
z niczym. Zakołatał drugi raz z takim hałasem, że
odezwały się psy w sąsiedztwie.
114 CATHY WILLIAMS
Wtedy coś wewnątrz zaszurało. Szczęknął za-
mek. Na progu pojawiła się Amy.
 Przestań walić. Co tu robisz?
ZciÄ…gnÄ…Å‚ brwi.
 Nie wyglÄ…dasz dobrze. JesteÅ› chora?
 Dziękuję za zainteresowanie, ale nie odpowie-
działeś na pytanie. Co tu robisz i czemu walisz
w moje drzwi?  Najdziwniejsze było to, że jego
obecność podniosła ją na duchu. Zmieszana sięg-
nęła do szlafroka po chusteczkę i z hałasem wy-
dmuchała nos.
 Musimy o czymś porozmawiać...  Pomachał
kartką z wymówieniem.  Może jednak wpuścisz
mnie do środka?
Wzruszyła ramionami, cofając się o krok.
 Słuchaj, Rocco... Ja rzeczywiście dzisiaj zle
siÄ™ czujÄ™.
Wszedł za nią do sieni.
 Nie bój się, nie będę cię dręczył. Mam parę
prostych pytań.
Pociągnęła nosem.
 Jestem przeziębiona. Chyba widzisz. Więc
przepraszam, ale w tym stanie...  Oparła się o ścianę.
Przyjrzał jej się baczniej. W następnej chwili
schylił się i po prostu wziął ją na ręce.
 ZaniosÄ™ ciÄ™ do pokoju, dobrze? Skoro siÄ™ zle
czujesz, musisz leżeć.
Nim zdążyła zaprotestować, już byli w saloniku.
Tutaj położył ją ostrożnie na sofie.
WAOSKI BIZNESMEN 115
 No wiesz...  Pokręciła głową, otulając się
szczelniej szlafrokiem.
 Co, chłodno ci? Masz może dreszcze? W ta-
kim razie jazda do łóżka!  Chwycił ją ponownie
w objęcia i uniósł jak małą dziewczynkę. Ruszył
w stronę schodów.  Idziemy do sypialni.
 Nie chcę!  Próbowała się wyrwać.
Jednak Rocco na górze umieścił ją na tapczanie
i szczelnie otulił pledem.
Spoglądała na niego oszołomiona.
 Jak zwykle musisz postawić na swoim.
 Postawić? A może położyć?  uśmiechnął się.
Wzruszyła ramionami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl