[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na nowy, dopłacając rb. 3,25. Powietrze się ocie-
pla, śniegi zniknęły. Rano i wieczorem pijamy
herbatę, przynoszą nam wcale niezłe bułki i ob-
warzanki, za które płacimy. Karmowe co pięć
dni regularnie wypłacają. Panna Tabańska, bar-
dzo grzeczna i usłużna, kilka razy wyborne upie-
kła nam bułki. W sposobie życia naszego żadna
zmiana nie zaszła, zawsze to samo.
25 kwietnia
Wczoraj rano mieliśmy opuścić Czubak-
sar, zapowiedziano wyjazd i przygotowano odpo-
wiednią ilość kibitelk na kołach, gdyż śniegi zu-
pełnie znikły. Czas jest wiosenny i słońce porząd-
nie przygrzewa. Tymczasem w naszej partii,
szczególnie między tymi, co pozostali na etapie,
większa część pobiera cztery kopiejki dziennie
i niepodobieństwem im wyżyć, gdyż wszelkich
pozbawieni są funduszów. Ci jednozgodnie oświad-
czyli, że nie wyjadą, póki karmowe nie będzie
im podwyższone do 15 kopiejek. Wskutek tego
tutejsi urzędnicy telegrafowali do gubernatora
w Kazaniu72, pytając, jak sobie postąpić. Odpo-
wiedz jednak żadna nie nadeszła. Kibitki tak
wczoraj, jak dzisiaj z niczym odjechały.
Najstarszy z urzędników, nie wiedząc,
jak sobie postąpić, gdyż i po powtórnym tele-
grafowaniu odpowiedz nie nadeszła, postanowił
pozostałych na etapie przemocą zmusić do wyjaz-
du. W tym celu zgromadził całą załogę wojen-
ną, składającą się z pół bataliona wojska linio-
wego, która przedefilowawszy z bronią koło na-
szej kwatery pomaszerowała przed etap. Masa
mieszkańców przez ciekawość im towarzyszyła,
sądziła, że samym postrachem na ten widok zmu-
szą naszych do wyjścia z etapu.
Tymczasem mocno się zawiedli. Nasi
czynnego nie stawiali oporu, oświadczając, że
wojsko może sobie postąpić, jak chce, z miejsca
się nie ruszą. A że obawiano się samowolnie
72
Gubernatorem kazańskim w latach 1863
1866 był generał-major Michał Naryszikin, syn
Cyryla, członek świty cesarskiej.
gwałtu użyć i wielką na siebie ściągnąć odpowie-
dzialność, po przeszło kilkugodzinnym staniu żoł-
nierze wraz z ludem wśród ogólnego śmiechu
wrócili spokojnie.
26 kwietnia
Gdy dzisiaj odpowiedz z Kazania nie na-
deszła, cała partia dobrowolnie postanowiła opuś-
cić Czubaksar, i przed obiadem wyjechaliśmy
przy najpiękniejszej pogodzie. Zastrzegła sobie
podać swe zażadenie do gubernatora po przybyciu
do Kazania.
27 kwietnia
Ujechawszy około sześć wiorst, przyby-
liśmy nad małą rzekę, przez którą trzeba było
się przeprawiać. W tym celu przygotowany już
był prom, na którym zmieściło się sześć kibitek,
a że takowych było około osiemdziesiąt, przepra-
wa dosyć długo trwała. %7łołnierze zaś strzegący
nas w stanie nie byli wszędzie swoją rozciągnąć
uwagę. Przybywszy na drugą stronę, trzech z na-
szej partii z tego skorzystało i niepostrzeżeni
umknęli do pobliskiego lasu. Dopiero po przyby-
ciu na etap, po przeliczeniu, jak to zwykle ma
miejsce, porucznik Okułow to spostrzegł. Biedak
rozpaczał, zupełnie stracił głowę, i tak nietęgą,
i gorzkie łzy wylewał, skarżąc się na niewdzięcz-
ność partii.
Jeżdżąc w dzień w szyku zwyczajnym
po drodze, zwróciło naszą uwagę, że jakiś woj-
skowy wzdłuż naszej partii tam i na powrót
pocztą przejeżdżał.
28 kwietnia
Dzisiaj rano, będąc jeszcze na etapie, nag-
le zjawił się kapitan Paszyna, rodak z Kazania,
ten sam, co wczoraj wzdłuż naszej przejeżdżał
partii, wysłany z rozkazu gubernatora, żeby nas
po drodze obserwował, czy my się spokojnie
sprawujemy, a w razie przeciwnym ukrócić wszel-
kie wybryki, ku czemu 300 żołnierzy uzbrojonych
dodano mu ku pomocy. Urzędnicy bowiem w Czu-
baksarze zatelegrafowali do Kazania, że partia
nasza się zbuntowała. Przekonawszy się wczoraj
naocznie, że spokojność w niczym naruszona nie
została i że zwykłym jedziemy trybem, przybył
do etapu i uwiadomił nas o celu przybycia swe-
go.
Jest to mąż w sile wieku, przystojny, zdro-
wym opatrzony rozumem i przyjemny, który so-
bie postępowaniem swoim zaraz wszystkich zjed-
nał. Opowiedzieliśmy mu przyczynę sporu w Czu-
baksarze, że niepodobieństwem wyżyć po 4 kop.
dziennie, na co w imię gubernatora oświadczył,
że aż do Kazania karmowe wszystkich do 16 kop.
nam podwyższone zostało, przez co powszechną
wzbudził radość. Zarazem oświadczył, że aż do
Kazania obejmuje dowództwo nad naszą partią.
Zaraz potem wszyscy zostali wywołani i
policzeni, przez co ubytek trzech, którzy wczo-
raj uniknęli, potwierdzonym został, co niemało
porucznikowi Okułow[ow]i (nabawiło frasunku,
który drżał jak listek i do reszty głowę stracił.
Dzień dzisiejszy pozostaliśmy w etapie i karmo-
we podług przyrzeczenia otrzymali.
29 kwietnia
Dzisiaj puściliśmy się w dalszą drogę jak
zwykle, z tą różnicą, że prócz zwykłego konwo-
ju wojskowego towarzyszyło jeszcze 300 żołnie-
rzy z kapitanem Paszyną przybyłych, przez co
prawie wojskiem otoczeni byliśmy. Ujechawszy
sześć wiorst stanęliśmy, zdjęli rzeczy z kibitek
i umieścili na sześciu statkach, jeżdżąc wylewem
Wołgi siedem wiorst do Sijackie 73.
Po drodze dużo drzew, słupy telegrafu,
nawet domy stały w wodzie. Cały konwój woj-
skowy nam towarzyszył. Jazda trwała godzinę
przy najpiękniejszej, ciepłej pogodzie. Przybyw-
szy na drugi brzeg, czekały już na nas świeże
[ Pobierz całość w formacie PDF ]