[ Pobierz całość w formacie PDF ]

będą wiadomości.
Obecny model ekonomiczny mediów opiera się na idei  wypychania wiadomości i
rozrywki do publiczności. Jutro więcej będzie  wyciągania - sięgania do sieci i szukania
czegoś, podobnie jak czynimy to w bibliotece czy wypożyczalni kaset. Możemy to wyko-
nywać osobiście lub za pośrednictwem urządzenia elektronicznego.
Model przekazu na żądanie, bez ogłoszeń, zbliży produkcję programów do
działalności Hollywood, gdzie jest większe ryzyko, ale też większe zyski. Będą wielkie klapy,
ale też oszałamiające sukcesy. Zrób coś, a pojawią się widzowie. Jeżeli się pojawią - dobrze,
jeśli nie - fatalnie, ale Procter & Gamble nie poniesie za ciebie ryzyka. W tym sensie firmy
tworzące zawartość mediów będą grać o wyższą stawkę niż dzisiaj. Będą jednak także małe
firmy, grające o niewielką stawkę i przyciągające część widowni.
Najlepszy czas antenowy będzie ważny tylko dla nas, nie dla kolektywnych ciał lub
demograficznych mas potencjalnych nabywców nowych luksusowych samochodów lub
proszków do prania.
Mój najlepszy czas antenowy
Bity do wynajęcia
Wiele osób wierzy, że wideo na żądanie (Video on Demand -VOD) będzie aplikacją,
która sfinansuje autostradę informacyjną (infostradę). Rozumowanie to ma następujący tok:
przyjmijmy, że typowa wypożyczalnia wideo dysponuje czterema tysiącami kaset.
Przyjmijmy ponadto, że pięć procent tych kaset stanowi sześćdziesiąt procent wszystkich
kaset wypożyczanych. Najbardziej prawdopodobne jest, że te pięć procent to nowe filmy i
wypożyczano by je jeszcze częściej, gdyby było dostępnych więcej kopii.
Przestudiowanie sposobu wypożyczania kaset prowadzi do prostego wniosku, że
należy zbudować elektroniczny system VOD, w którym zaoferuje się te pięć procent kaset,
najlepiej z nowymi filmami. Byłoby to nie tylko wygodne, stanowiłoby także namacalne
potwierdzenie tego, co wielu nadal uważa za eksperyment.
W przeciwnym razie poświęcilibyśmy zbyt wiele czasu i pieniędzy na przetworzenie
do postaci cyfrowej większości lub wszystkich filmów wyprodukowanych w ciągu roku w
USA. Znacznie więcej kosztowałoby przetworzenie dwustu pięćdziesięciu tysięcy filmów
znajdujących się w Bibliotece Kongresu Stanów Zjednoczonych, nie mówiąc już o filmach
produkowanych w Europie i dziesiątkach tysięcy filmów produkowanych w Indiach albo
dwunastu tysiącach godzin telenovelas produkowanych rocznie w Meksyku. Pozostaje ważne
pytanie. Czy naprawdę wszyscy chcemy oglądać tylko te pięć procent czołowych filmów, czy
też jest to wynik instynktu stadnego, napędzanego przez stare technologie dystrybucji
atomów?
W 1994 roku Blockbuster otworzył sześćset nowych sklepów w wyniku agresywnego
finansowania i działań poprzedniego dyrektora H. Wayne a Huizengi, twierdzącego, że
osiemdziesiąt siedem
milionów amerykańskich gospodarstw domowych w ciągu piętnastu lat wydało
trzydzieści miliardów dolarów na magnetowidy i że Hollywood tak wiele zyskuje sprzedając
mu filmy, iż nie ma odwagi wejść na rynek VOD.
Nie znam opinii innych, ale osobiście gotów byłbym jutro wyrzucić mój magnetowid,
gdybym miał lepszą propozycję. Problem sprowadza się do targania (i zwracania) atomów,
zamiast otrzymywania bitów, bezzwrotnie i bez kaucji. Z całym respektem dla Blockbustera
(i jego nowego właściciela - Viacomu), sądzę, że biznes wypożyczania kaset zaniknie w ciągu
dziesięciu lat.
Huizenga argumentował, że skoro telewizja opłacana za oglądany spektakl (pay-per-
view) nie działa dobrze, dlaczego miałaby działać telewizja na żądanie? Ale przecież
wideokasety to właśnie telewizja opłacana za oglądany spektakl. Jak pokazuje sukces
Blockbustera, opłacanie spektaklu działa. Jedyna widoczna różnica jest taka, że
wypożyczalnię zajmującą się wynajmem atomów da się na razie przejrzeć łatwiej niż wykaz
bitów do wynajęcia. Zmienia się to jednak szybko. Gdy zasoby będzie można przeglądać
dzięki systemowi opartemu na urządzeniach wyposażonych w wyobraznię, to, w
przeciwieństwie do Blockbustera, wybór wideo na żądanie nie będzie ograniczony do kilku
tysięcy tytułów, ale stanie się praktycznie nieograniczony.
Telewizja o każdej porze, w każdym miejscu, na każdy temat
Niektórzy z szefów największych firm telekomunikacyjnych recytują slogan:
 Wszystko, o każdej porze, w każdym miejscu , niczym refren piosenki o współczesnej
mobilności. Jednakże mój slogan (a także zapewne i twój, czytelniku) brzmi:  Nic, nigdy,
nigdzie , jeśli nie jest to podane we właściwym czasie, ważne, zabawne, interesujące lub
zdolne pobudzić wyobraznię. Ten slogan telekomunikacyjny brzydko pachnie! Jest to jednak
świetna podstawa do myślenia o telewizji.
Gdy słyszymy o tysiącu kanałach telewizyjnych, zapominamy, że - nawet bez satelity
- do naszych domów dostarczanych jest ponad tysiąc programów. Przesyłane są one w
dowolnych, zupełnie przypadkowych porach. Gdy dodamy do tego przekazy z ponad stu
pięćdziesięciu stacji telewizyjnych, których programy podaje  Satellite TV Guide , to mamy
do dyspozycji ponad dwa tysiące siedemset programów dziennie.
Jeżeli nasz telewizor mógłby zarejestrować wszystkie te programy, mielibyśmy ich
ponad pięć razy więcej, niż to obiecuje nam przyszła infostrada. Zamiast nagrać je wszystkie,
lepiej byłoby zażądać od naszego urządzenia telewizyjnego, by nagrało jeden lub dwa, do
obejrzenia w przyszłości.
Przypuśćmy teraz, że  telewizja o każdej porze, w każdym miejscu, na każdy temat
będzie rozszerzona w globalnej infrastrukturze do piętnastu tysięcy kanałów i że pojawią się
widoczne zmiany ilościowe i jakościowe. Niektórzy ludzie zechcą oglądać telewizję
hiszpańską, aby poprawiać znajomość tego języka, inni zechcą oglądać nocny kanał telewizji
szwajcarskiej, by zobaczyć nie ocenzurowany film nudystyczny, a dwa miliony Greków w
Stanach Zjednoczonych zechce obejrzeć jeden z trzech kanałów krajowych lub siedmiu
regionalnych.
Ciekawe na przykład, że Anglicy poświęcają aż siedemdziesiąt pięć godzin rocznie na
transmisje z zawodów szachowych, a Francuzi osiemdziesiąt godzin na transmisje z Tour de [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl