[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dlaczego jej tak powiedziałeś?
- Bo ona wie, że przed laty przeżyłem nieszczęśliwą mi-
łość, która wpłynęła na moje poglądy dotyczące kobiet. Nie
chcę, żeby wiedziała, że miałaś z tym jakiś związek.
- Jestem ci wdzięczna, że dbasz o moją opinię! - mruk-
nęła z ironią w głosie. - Ale jest to całkowicie zbyteczne.
Jeśli Kyle chciał jej coś odpowiedzieć, nie miał na to
S
R
szans, bo w tej chwili wbiegł na górę Ben, by oznajmić im,
że za dziesięć minut wszyscy siadają do stołu.
Jej pokój znajdował się obok sypialni Bena, w której miał
zamieszkać Kyle. Podeszła do okna i spojrzała z zachwytem
na rozciągające się aż po horyzont pola oraz widoczne za
nimi wzgórza. Gwarny, hałaśliwy Londyn wydał jej się
w tym momencie bardzo odległy.
- Jak ci się podoba praca w zespole, który lata helikop-
terem? - spytała Grace, gdy Hanna pomagała jej sprzątać po
posiłku.
- To dla mnie zupełnie nowy świat - odparła uprzejmie.
- Kiedy pracowałam na oddziale nagłych wypadków, ofiary
przywożono do nas. Tu musimy do nich docierać sami. Nie-
kiedy mamy do czynienia z przerażającymi przypadkami, ale
rezultaty są wspaniałe. Ciężko ranni trafiają do szpitala bar-
dzo szybko. Możemy ocalić życie ludziom, którzy straciliby
je bez naszej pomocy.
- A co zamierzasz robić po skończeniu tego stażu?
Dobre pytanie, pomyślała z goryczą Hanna. Nie mogę
przecież jej powiedzieć, że do niedawna całe moje życie było
starannie zaplanowane, ale pojawienie się jej syna obróciło
wszystkie plany w kupę gruzów.
- Kyle mówił mi, że znacie się od niedawna - ciągnęła
Grace, widząc, że nie doczeka się odpowiedzi. - No cóż, to
zupełnie zrozumiałe... on przecież dopiero co wrócił do kra-
ju, żeby objąć tę posadę, a ty też jesteś w tym zespole zale-
dwie od kilku miesięcy.
Hanna poczuła nagle nieodpartą chęć wyjawienia prawdy.
- Wiem, co on pani powiedział, ale w gruncie rzeczy
znamy się od bardzo dawna, pani Templeton. Tyle tylko, że
S
R
nie utrzymywaliśmy z sobą kontaktów przez długi czas i do-
piero teraz spotkaliśmy się ponownie.
- Czyżbyś to ty była tą kobietą, która złamała mu serce?
- spytała matka Kyle'a, odwracając się do niej.
Hanna westchnęła. Chciała ujawnić prawdę, ale nie wie-
działa, że wyjaśnienia okażą się tak trudne.
- Mogę panią zapewnić, że nie zrobiłam tego umyślnie
- rzekła cicho. - Moja siostra blizniaczka zginęła w wypad-
ku samochodowym. Jej mąż był całkowicie załamany. Jak
można było się spodziewać, szukał duchowego wsparcia
u mnie. Wyglądałam jak ona, myślałam jak ona, i tak samo
się zachowywałam. Paul zawsze był neurotykiem, więc przez
kilka miesięcy starałam się mu pomagać. Chciał mnie mieć
nieustannie przy sobie, a Kyle, który przez długi czas okazy-
wał zrozumienie, zaczął w końcu mi zarzucać, że ciągle je-
stem zajęta. Byliśmy w sobie bardzo zakochani, więc nie
przyszło mi do głowy, że on może mnie podejrzewać o prze-
lanie uczuć na Paula.
Pewnego dnia zjawił się niespodziewanie w moim mieszka-
niu i zastał mnie w jego objęciach. To była ta kropla goryczy,
która przepełniła czarę. Próbowałam mu tłumaczyć, że to nie
była moja wina. %7łe Paul nagle chwycił mnie w ramiona, a ja
nie mogłam się wyrwać. Pani syn mieszkał wtedy na terenie
szpitala. Kiedy przyszłam do niego nazajutrz, dowiedziałam się,
że zniknął bez śladu. Ujrzałam go ponownie dopiero przed kilku
tygodniami, kiedy objął stanowisko szefa naszego zespołu.
Pani Templeton stała nieruchomo obok zlewu. Kapiące
z jej rąk krople wody utworzyły na podłodze małą kałużę.
- A co on czuje do ciebie teraz? - spytała zdławionym
głosem.
S
R
- Sama nie wiem. Mam wrażenie, że nadal mi nie ufa,
i chyba nigdy już się to nie zmieni.
- Czułam wtedy, że przeżył jakiś ciężki zawód - oznaj-
miła pani Templeton. - Ale on nigdy nie rozmawiał z nami
o swoich osobistych sprawach, więc nie bardzo wiedzieli-
śmy, co się stało. Wygląda na to, że to doświadczenie znie-
chęciło go do małżeństwa. Ale doskonale wywiązuje się
z obowiązków ojca i bardzo dobrze wychowuje Bena, nie
uważasz?
- Moim zdaniem zasługuje na wielki podziw. Niewielu
mężczyzn potrafiłoby stanąć w tej sytuacji na wysokości za-
dania.
- To prawda - przyznała Grace. - Jestem bardzo dumna
z mojego syna, ale on czasem potrafi być okropnie uparty.
- Dobrze o tym wiem! - zawołała Hanna i obie wybuch-
nęły głośnym śmiechem.
- Musi być jakiś powód, dla którego żadne z was nie
wstąpiło w związki małżeńskie - zauważyła pani Templeton,
odwracając się z powrotem w stronę zlewu. - Nie muszę mó-
wić, że będę za was trzymała kciuki. Ale nie powiem Ky-
le'owi o naszej pogawędce.
Hanna zastanawiała się, co by powiedziała Grace, gdyby
wiedziała o propozycji, jaką złożył jej Kyle poprzedniego
dnia. Ale nie zamierzała jej o niej mówić i miała nadzieję, że
on też tego nie zrobi.
- Widziałem, że ucięłaś sobie dość długą pogawędkę
z moją matką - powiedział Kyle, kiedy bawili się z Benem
przed jego pójściem do łóżka.
- Istotnie.
S
R
- Czy powiesz mi, o czym rozmawiałyście?
- Nie.
- A więc nadal jestem w niełasce, prawda?
- Owszem. Zwłaszcza odkąd odkryłam, że masz zwyczaj
mijać się z prawdą.
- Nie rozumiem...
- Powiedziałeś swojej matce, że znamy się od niedawna.
- Przecież wyjaśniłem ci moje motywy. Gdyby moja mat-
ka znała prawdę, zaczęłaby zadawać pytania, na które wolał-
bym nie odpowiadać.
- To twoja sprawa. Ja nie mam nic do ukrycia, więc
niczego nie starałam się zataić. Kiedy jej oznajmiłam, że
znamy się od dawna, natychmiast domyśliła się, kim jestem.
Spytała, czy to ja złamałam ci serce.
- I co jej powiedziałaś?
- To, co myślę. %7łe jeśli miałeś złamane serce, to wyłącz-
nie z własnej winy.
Kyle pobladł gwałtownie. Hanna nie wiedziała, czy przy-
czyną tego jest ból czy gniew, ale natychmiast poczuła wy-
rzuty sumienia. Jej stwierdzenie nie było do końca słuszne.
Wiedziała, że po śmierci siostry nie postępowała wobec
niego lojalnie. Dawała się wykorzystywać swemu szwagrowi
i spędzała z nim niemal cały wolny czas. Kyle przez wiele
tygodni okazywał jej mnóstwo tolerancji i zrozumienia. Ale
powinna była się domyślić, że jego cierpliwość ma swoje
granice.
- Przepraszam, że to powiedziałam, Kyle - wyszeptała,
wyciągając do niego rękę. - Nie byłam winna tego, o co mnie
podejrzewałeś, ale rozumiem twoje pretensje. Nie miałam
prawa zachowywać się tak, jakby Paul był dla mnie ważniej-
S
R
szy niż ty... niż nasze wspólne życie. Mogę powiedzieć na
swoje usprawiedliwienie tylko tyle, że nie byłam wtedy zdol-
na do rozsądnego myślenia.
- Zgubiłem piłkę! - zawołał Ben, szarpiąc ją za spódnicę.
- Wpadła w krzaki i nie mogę jej znalezć.
- Więc chodzmy jej poszukać - zaproponowała Hanna.
Potem wzięła chłopca za rękę i odeszła, zostawiając Kyle
z własnymi myślami.
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Kiedy Ben poszedł spać, Hanna, Kyle i państwo Temple-
ton usiedli w ogrodzie. Howard opowiadał synowi o tym, co
działo się w miasteczku, a Grace delikatnie wypytywała
przyjaciółkę syna o jej przeszłość. Kiedy dowiedziała się, że
Hanna po śmierci siostry i rodziców została na świecie zu-
pełnie sama, westchnęła ze współczuciem.
- Można powiedzieć, że życie nie potraktowało cię zbyt
sprawiedliwie, moja droga - zauważyła z przejęciem. - My,
którzy mamy normalne rodziny, często tego nie doceniamy.
Hanna zdała sobie sprawę, że Kyle, pozornie pogrążony
w rozmowie z ojcem, uważnie ich słucha.
- Musisz namówić Kyle'a, żeby znowu cię do nas przy-
wiózł - ciągnęła jego matka. - Ben za tobą przepada, a mój
[ Pobierz całość w formacie PDF ]