[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tam gobliny go złapią. Nie wyjdzie tamtędy.
Sss, sss, glum, glum! Gobliny! Ale on ma twój urodzinowy dar, więc
jak gobliny go złapią, znajdą twój klejnot, glum, glum. One się
domyślą, do czego sssłu\y. Ju\ nigdy, nigdy nie będziesz tutaj
bezpieczny, mój ssskarbie, glum, glum! Nikt przecie\ nie dostrze\e
goblina, jeśli wło\y to na palec. Goblin podejdzie, a ty go nie
zobaczysz, mój ssskarbie. Nawet twoje dossskonałe oczy ci nie pomogą
i goblin chytrze, cichcem złapie cię, glum, glum!
Dość gadania, mój ssskarbie, possspiesz się trochę. Je\eli Bagginsss
poszedł tą drogą, musimy prędko dogonić go i przekonać się wreszcie.
Idz! To ju\ niedaleko. Ssspiesz się!
Jednym susem Gollum zerwał się i ruszył wielkimi krokami
naprzód. Bilbo podą\ał za nim, w dalszym ciągu bardzo ostro\nie,
chocia\ teraz nic mu nie groziło, chyba \eby się znów potknął o jakiś
sterczący kamień i upadając narobił hałasu. W głowie wirowało mu od
nadziei i zdumienia. A więc pierścień, który mu się dostał, był
zaczarowany, obdarzał właściciela niewidzialnością! Bilbo oczywiście
słyszał o takich rzeczach, mówiły o nich prastare legendy, lecz trudno
było uwierzyć, \e on sam taki właśnie pierścień znalazł, i to
przypadkiem. Miał jednak niezbity dowód: Gollum mimo bystrych
oczu nie zauwa\ył go, chocia\ przeszedł ledwie o krok od niego.
Posuwali się dalej naprzód, Gollum człapał pierwszy, sycząc i
klnąc, Bilbo za nim tak cicho, jak tylko hobbici potrafią. Wkrótce
doszli do miejsca, gdzie jak spostrzegł Bilbo idąc tędy poprzednio,
liczne korytarze odbiegały od głównego tunelu na boki. Gollum zaczął
je liczyć. - Jeden w lewo, dobrze. Jeden w prawo, dobrze. Dwa w
prawo, dobrze. Dwa w lewo, dobrze, dobrze... - i tak dalej.
W miarę jak rósł rachunek, Gollum zwalniał kroku i coraz
wyrazniej trząsł się, coraz głośniej chlipał, bo zostawiając jezioro
coraz dalej za sobą, coraz bardziej się bał: gobliny mogły kręcić się w
pobli\u, a on nie miał pierścienia. Wreszcie przystanął przy niskim
otworze, który teraz - wspinając się w górę tunelu - mieli po lewej
ręce.
- Siedem w prawo, dobrze. Siedem w lewo, dobrze - szeptał Gollum.
- To ten. Tędy droga do tylnej bramy, tak. Tu jest przejście. Zajrzał w
głąb, ale odskoczył.
- Nie wa\ysz się tam wejść, mój ssskarbie, nie mo\na. Tam są
gobliny. Mnóssstwo goblinów. Czujesz je nosssem, mój ssskarbie,
sss... No i co zrobimy? Przekleńssstwo i klęssska. Musimy tu
poczekać, mój ssskarbie, poczekajmy, zobaczymy, co będzie.
Stanęli w martwym punkcie. Gollum wprawdzie doprowadził
hobbita do właściwej drogi, ale Bilbo nie mógł z niej skorzystać. U
wejścia do niej przycupnął bowiem Gollum i kiwał głową, zwiesiwszy
ją między kolanami, a ślepia błyszczały mu zimnym płomieniem.
Bilbo ciszej ni\ myszka odsunął się od ściany, ale Gollum
natychmiast sprę\ył się i zaczął węszyć, a\ oczy mu znów
pozieleniały. Syknął cichutko, lecz złowrogo. Nie mógł dojrzeć hobbita,
był jednak zaalarmowany, a \ycie w ciemnościach zaostrzyło mu
prócz wzroku inne zmysły: słuch i węch. Jak gdyby skulony tu\ przy
ziemi, z rękoma na płask wspartymi o dno tunelu, wysuwał naprzód
głowę i nos przytknął niemal do skały. W bladym świetle bijącym z
oczu Golluma hobbitowi majaczyła tylko jego czarna sylweta, ale
wyczuwał, \e potwór, napięty jak cięciwa łuku, cały się prę\y do
skoku.
Bilbo wstrzymał niemal dech w piersi i sam tak\e zesztywniał. Był
w desperacji. Mówił sobie, \e trzeba uciec z tych okropnych ciemności,
póki jeszcze sił staje. Trzeba walczyć. Trzeba przeszyć mieczem tę
poczwarę, zgasić jej oczy, zabić. Przecie\ Gollum czyha na jego własne
\ycie. Ale nie, taka walka byłaby nierówna. Bilbo stał się
niewidzialny. Gollum nie miał broni. Zresztą Gollum jak dotąd nie
zagroził mu wyraznie śmiercią, nie próbował go zabić. Gollum w tej
chwili był nieszczęśliwy, samotny, zrozpaczony. Nagle - obok grozy -
wyrozumiałość i litość wezbrały w sercu Bilba: objął myślą
niezliczone, monotonne dni bez światła, bez nadziei na jakąś poprawę
losu, twarde kamienie, zimne ryby, ciągłe czajenie się w mroku,
szeptane rozmowy z samym sobą. W ułamku sekundy wszystko to
ukazało się jego wyobrazni. Zadr\ał. I w następnej sekundzie, jakby
pchnięty jakąś nową siłą i decyzją, błyskawicznie skoczył naprzód.
Zmiały skok, nie na wroga jednak, lecz w ciemność. Dał susa tu\
nad głową Golluma, przeleciał w powietrzu siedem stóp w dal, a trzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]