[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Poza tym są wakacje. Trudno o zakątek, gdzie człowiek się rzuci i nie spadnie na
innego turystę. Dla Halki to mo\e nie był problem, bo jako rdzenna góralka miała
o krok od chałupy, co potrzeba. Ale dla ludzi z nizin, jak ja, to \adne
rozwiązanie. Jeszcze gdyby mnie nie odnalezli. Całe samobójstwo na nic!
Ofelia utopiła się w napadzie szaleństwa. Ale w gruncie rzeczy utopić się mo\na
tak\e na zdrowy rozum. W dodatku nie ruszając się z domu. Choćby w wannie.
Dobrze, \eśmy nie zdą\yli przerobić na brodzik, jak chciał Marek. On zawsze miał
poronione pomysły. Tylko \e przy tym sposobie rodzą się problemy natury,
powiedzmy, estetycznej. No bo jak? Wejdę do wody w ubraniu? Idiotyczne! A znowu
wejdę goła? Naschodzi się policjantów, a ja tu le\ę w wannie goła, makija\ mi
się rozpuścił, fryzura mi pływa, coś paskudnego. Wstyd!
Dama Kameliowa umarła na suchoty. Kto to ma dzisiaj tyle czasu na miłość?
Ponadto medycyna poszła do przodu szybciej ni\ uczuciowość. Na suchoty mo\na nie
umrzeć.
196
Ewkę Nowowiejską z Pana Wołodyjowskiego" Tatarzy wzięli w jasyr i zmarła ze
zgryzoty. Ale to ju\ desperacja. Poza tym jaka wielka operacja logistyczna. Mnie
w ka\dym razie nie stać finansowo.
Zresztą, czy te baby kompletnie powariowały?! Chryste! Umierają i umierają!
Jakby nic innego nie dało się zrobić! To nie miłość, tylko morowe powietrze!
Czy nie mo\na uporać się z kłopotami zdrowo, bez targania się na swoje \ycie,
kulturalnie i miło? Na przykład gdybym zabiła tę koszmarną \onę Pedra?
Tylko jak?
Najlepiej bez wydziwiania. Iść z nią na spacer w godzinie szczytu, leciutko
popchnąć biodrem na jezdnię i ju\. Je\d\ą teraz jak wariaci.
Ale \eby z nią pójść na spacer, musiałabym się z nią zaprzyjaznić. A na to mój
honor nie pozwala. Ju\ wolę, \eby \yła!
W rezultacie ustaliłam, \e najlepiej będzie, jeśli wezmę teraz kąpiel. Poniewa\
pierwszym objawem depresji jest to, \e nie chce się człowiekowi jeść ani myć. Do
jedzenia nie zamierzałam się przymuszać, ale kąpiel mi nie zaszkodzi. Chciało mi
się jeszcze zatelefonować, ale o tej porze nie miałam do kogo. Komórka Gośki
była wyłączona. Mo\e wcią\ baluje. Albo odsypia imprezę, o której całe miasto
mówić będzie z zachwytem. Znią się jej przytulane tańce w upojnych dzwiękach
jazzu, bo Gośce właśnie to najbardziej zapadnie w pamięć z balu u księ\nej.
Horror, Chryste, jaki horror!
Dlaczego dzisiaj nie upiłam się, jak kiedyś w Krasce? Wszystko byłoby o tyle
prostsze. Tamta się upiła, chocia\ akurat ona mogła być trzezwa. Mogło jej w
ogóle nie być. To byłoby najlepsze. Dlaczego Pedro zachował się jak jakiś
bezwolny manekin? Obca baba rzuca mu się po pijanemu na szyję - i gotów!
Rozumiem, \e on nie wie, który klocek do czego pasuje, ale nie przesadzajmy. Co
by się stało, gdyby powiedział: Nie znam pani!"? Zwiat by się zawalił? Nie,
teraz świat się zawalił. Mój.
Wlazłam do wanny z butelką ciociosanu, ale w tej butelce ju\ pozostał jedynie
zapach. Nalałam na dno wody z kranu, zamąciłam i wypiłam. Obrzydliwe. Ka\da
rzecz dzisiejszego ran-
197
ka raz-dwa okazywała się obrzydliwa. Teraz oni tam siedzą w pokoiku Pedra... Mam
nadzieję, \e siedzą! I ona mu przypomina, kim on jest, głaszcząc go czule po
głowie. Je\eli ju\ wytrzezwiała, naturalnie. Bo inaczej on jej tłumaczy, kim ona
jest.
Co tu tłumaczyć? Jest potworem, który zniszczył nasze szczęście!
Nie wiem, czy jest jego \oną, czy ciotką, czy kuzynem ze wsi, ale to pewne, \e
bez zająknięcia zgadła, co Pedro ma wytatuowane na plecach.
Więc mo\e tam i siedzą, w tym pokoiku pełnym starych gazet. Mo\e będą tak
siedzieć przez cały dzień. Ale wcześniej czy pózniej zmęczą się i się poło\ą!
Mo\e faktycznie zrobię sobie w tej wannie to, co Ofelia w strumieniu.
Czy zawsze nale\y pozostawić po\egnalny list? Do tego zupełnie nie mam dzisiaj
nastroju. Wyjdzie mi coś w stylu Rapcu-chowicza. śe nikogo nie obwiniam
specjalnie". Nie, nic nie będę pisała w ogóle. Chyba się domyśla? Z tym \e oni
tak niewiele wiedzieli. Choćby rodzicom nale\y się ode mnie drobny znak. Na
przykład palcem umoczonym we krwi napiszę na ścianie jednoro\ec". Ojciec
zrozumie. Tylko skąd wziąć krew, skoro topię się w wannie? Jeszcze się nie
utopiłam, ale ju\ zwariowałam jak Ofelia. Co za sanki!
A mo\e sprawy rozwią\ą się same w jakiś najzwyczajniejszy sposób? Mo\e Pedro po
prostu powie jej: Posłuchaj...". Posłuchaj kto? Przecie\ on nawet nie ma
pojęcia, jak jej na imię! Obojętne. Powie jej: Posłuchaj, ty taka i taka,
zakochałem się i nie mogę ju\ z tobą \yć! Dopiero teraz wiem, co to prawdziwa
miłość! Odchodzę od ciebie, ty taka i taka!".
Zadzwonił dzwonek u drzwi i wyskoczyłam z wanny jak oparzona, bo pomyślałam
sobie, \e Pedro. Ale zaraz wróciłam do łazienki i starannie wytarłam się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]