[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zły.
 Po tym co ci zrobił?  Mac był oburzony.
 Jasne, że jest twardy i nie przebiera w środkach póki są skuteczne, ale myślę, że zasadniczo
jest człowiekiem uczciwym. Jeśli świadomie dokonałby fałszywej identyfikacji ciał, wiedziałby,
kim jestem. Nie zdziwiłoby go to na tyle, żeby spowodować atak serca. To był dla niego cholerny
szok, Mac.
 Istotnie  potrząsnął głową.  Nie pojmuję tego.
 Ja też nie  stwierdził Clarry.  Czy ktoś może mi wyjaśnić, co tu się dzieje?
 Mógłbyś mi pomóc w jednej sprawie, Clarry  powiedziałem.  Pojedz do urzędu
komunikacji i sprawdz, czy Bull Matterson zarejestrował nowego Buicka mniej więcej w połowie
września 1956 roku. Słyszałem, że tak.
 Co z tego?  zapytał Mac.
 Co się stało ze starym wozem? Matthew Waystand powiedział, że Matterson miał go od
trzech miesięcy. Zajmujesz się handlem używanymi samochodami, Clarry. Czy w ogóle można
sprawdzić teraz co się stało z tym samochodem?
 Po dwunastu latach?  zapytał Clarry wznoszącym się głosem.  Moim zdaniem to
niemożliwe.  Podrapał się w głowę.  Ale spróbuję.
Podjechaliśmy do domu Maca i Clarry wrócił do miasta swoim wozem. Opowiedziałem
Clare co się stało i bardzo się zmartwiła.
 Mówiłam na niego kiedyś wujek Bull  powiedziała. Podniosła głowę.  Nie był wcale
złym człowiekiem. Dopiero gdy Donner wszedł do interesów, Matterson Corporation stała się
bezwzględna.
 Donner nie rządzi  zauważył Mac z powątpiewaniem.  Jest tylko wynajętym fachowcem.
Bull Matterson zbiera teraz owoce szwindli z zarządem powierniczym Trinavanta.
 Nie sądzę, żeby dla niego były to szwindle  powiedziała cicho.  Dla Bulla to dobrze
przeprowadzona transakcja, w której nie ma nic nieuczciwego.
 Ale wyjątkowo niemoralna  zauważył Mac.
 Prawdopodobnie tego rodzaju myśli w ogóle nie powstają mu w głowie  powiedziała. 
Zmienił się w maszynkę do robienia pieniędzy. Czy naprawdę jest chory, Bob?
 Gdy go widziałem ostatni raz, nie wyglądał zbyt dobrze  odparłem.  Mac, co teraz
robimy?
 Z czym? W sprawie Trinavantów, czy zapory?  wzruszył ramionami.  Nie sądzę, żeby to
tym razem zależało od ciebie, Bob. Piłkę ma teraz Howard i prawdopodobnie będzie próbował
się na tobie zemścić.
 Trzeba koniecznie coś zrobić w sprawie zapory. Może porozmawiam z Donnerem?
 Nie uda ci się z nim spotkać. Howard spreparuje dla niego własną wersję wydarzeń. Jedyne
co możesz zrobić, to trzymać się krzesła i uważać, żeby nie spaść. Najlepiej wyjedz z miasta.
 Byłoby znacznie lepiej, gdybym nigdy nie usłyszał o Fort Farrell. - Spojrzałem na Clare. 
Przepraszam.
 Nie bądz niemądry  rzekł Mac.  Rura ci zmiękła tylko, dlatego, że stary Bull dostał ataku
serca? Cholera, nawet nie myślałem, że on ma serce. Walcz dalej, Bob. Postaraj się pójść za
ciosem, póki nie odzyskali równowagi.
 Mogę wyjechać z miasta  powiedziałem wolno  pojechać do Fort St. John i spróbować
zrobić tam trochę ruchu. Może ktoś się zainteresuje zaporą, której grozi zawalenie.
 Wszystko jedno, dokąd pojedziesz  stwierdził Mac  bo jedna rzecz jest pewna.
Mattersonowie są wściekli jak szerszenie i nikt w Fort Farrell nie podniesie palca, żeby cię
wspomóc przeciwko dyszącemu żądzą mordu Howardowi. Stary Bull miał rację, to miasto jest
własnością Mattersonów i każdy o tym wie. Nikt cię teraz nie będzie słuchać, Bob. A jeśli chodzi
o podróż do Fort St. John, to musisz jechać przez Fort Farrell. Radzę ci poczekać do zmroku.
Spojrzałem na niego.
 Zgłupiałeś? Nie jestem zbiegiem.
 Myślałem o tym  powiedział poważnie.  Teraz, gdy Bull nie stoi na drodze, nikt nie jest
w stanie powstrzymać Howarda. Na pewno nie Donner. A Jimmy Waystand razem z innymi
cymbałami mogą cię niezle pokiereszować. Pamiętasz, Clare, co się stało kilka lat temu
z Charley'em Burnsem? Złamana noga, złamana ręka, cztery pęknięte żebra i skopana twarz. Ci
smarkacze są grozni i mogę się założyć, że już cię szukają, więc lepiej nie jedz o tej porze do Fort
Farrell.
 Ale mnie nic nie powstrzyma przed pojechaniem do Fort Farrell - powiedziała Clare
wstając.
Mac zamrugał.
 Po co?
 Spotkać się z Gibbonsem. Już najwyższa pora, żeby włączyła się policja.
 A co pomoże Gibbons?  wzruszył ramionami Mac.  Przy tutejszych układach jeden
sierżant Królewskiej Konnej nie na wiele się zda.
 Nic mnie to nie obchodzi  powiedziała.  Jadę do niego.  Wymaszerowała z domu i po
chwili usłyszeliśmy odgłos uruchamianego silnika.
 Co to takiego mówiłeś wcześniej o tym, żeby pójść za ciosem, póki nie odzyskali
równowagi?  zapytałem sardonicznie.
 Nie czepiaj się słów. Powiedziałem trochę za dużo, bo nie zdążyłem jeszcze wszystkiego
przemyśleć.
 Kim był ten Burns?
 Facetem, który nie miał podejścia do Howarda. Został pobity, każdy wie, dlaczego, ale nikt
nic nie mógł udowodnić Howardowi. Burns wyjechał z miasta i nigdy tu nie wrócił. Dopiero
teraz sobie o nim przypomniałem, a nie zalazł on Howardowi za skórę nawet w połowie tak jak
ty. Nigdy jeszcze nie widziałem Howarda tak wściekłego, jak dziś rano.  Wstał i spojrzał na
palenisko.  Mam ochotę na herbatę, wyjdę na chwilę po drewno.
Wyszedł, a ja zacząłem się zastanawiać nad tym, co robić. Tymczasem wcale się nie
zbliżyłem do rozwiązania tajemnicy Trinavantów, a człowiek, od którego wszystko zależy
znajduje się prawdopodobnie w szpitalu. Poczułem chęć pojechania do Fort Farrell, wejścia do
biurowca Mattersonów i przyłożenia Howardowi w gębę. Nic by to nie rozwiązało, ale
sprawiłoby mi przynajmniej satysfakcję.
Drzwi otworzyły się z trzaskiem i już nie musiałem jechać do Fort Farrell. Na progu stał
Howard ze strzelbą w rękach, a okrągły wylot lufy wydawał się ogromny jak bezdenna studnia.
 Ty skurwysynu  powiedział dysząc chrapliwie  co to za historie z Frankiem
Trinavantem?
Zrobił kilka kroków do przodu nie spuszczając mnie z muszki. Za nim do domu wśliznęła się
Lucy Atherton ze złośliwym uśmiechem na twarzy. Zacząłem podnosić się z krzesła, na co
Howard powiedział:
 Nie ruszaj się, cwaniaczku, siedz gdzie siedziałeś.
Opadłem z powrotem.
 Dlaczego interesujesz się Frankiem Trinavantem, Howardzie?  zapytałem.  Przecież
zmarł dawno temu.  Trudno mi było utrzymać spokojny ton głosu. Jeśli się stoi na wprost
wylotu lufy, struny głosowe zaczynają zachowywać się dziwnie.
 Boisz się, Boyd?  zapytała Lucy Atherton.
 Cicho bądz  powiedział Howard. Zwilżył wargi i powoli nachylił się do przodu patrząc na
mnie.  Czy jesteś Frankiem Trinavantem?
Roześmiałem się głośno. Powinienem był się opanować, ale wybuchnąłem śmiechem.
 Odpowiadaj, do diabła!  krzyknął załamującym się głosem. Posunął się o krok do przodu,
a twarz drgała mu konwulsyjnie. Nie spuszczałem oka z jego prawej ręki i opartego na spuście
palca, modląc się, aby mechanizm spustowy nie okazał się zbyt miękki. Czekałem aż podejdzie
jeszcze bliżej dając mi szansę, że zdążę odtrącić lufę, ale Howard zatrzymał się w miejscu.
 Słyszysz?  powiedział trzęsącym się głosem.  Masz odpowiadać i masz mówić prawdę.
Czy jesteś Frankiem Trinavantem?
 Co to ma za znaczenie?  powiedziałem.  Mogę być Grantem, mogę być Trinavantem.
W każdym razie byłem w samochodzie, prawda? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl