[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przykro mi, Angolosie.
Spojrzał na nią bojazliwie. Była blada, lecz opanowana. Z wyrazem znużenia odgarnęła
przedramieniem włosy z czoła. Poczuł tak silną chęć wzięcia jej w ramiona, że na chwilę zaparło mu
dech.
- Czemu jest ci przykro, yineka moif!
- Dla kogoś takiego jak ty, wiadomość, że jest bezpłodny, musiała być potężnym ciosem.
- Dla kogoÅ› takiego jak ja?
Skinęła potakująco, dostrzegając malujące się na jego twarzy zdziwienie.
- Pewnie dla każdego mężczyzny - poprawiła się. - Kiedy ci o tym powiedziano, musiałeś się chyba
poczuć, jakby kopnięto cię... O, przepraszam...
74
KIM LAWRENCE
- Masz rację. Właśnie tak się poczułem. Każdy mężczyzna poczułby się tak na moim miejscu.
- I na pewno nie miałeś zamiaru dzielić się z kimkolwiek tą wiadomością.
- Mężczyzni nie zwierzają się z czegoś takiego
- rzekł poważniejąc.
- Właśnie. A ty zawsze byłeś typem macho, nie da się zaprzeczyć. Nic na to nie możesz poradzić.
Szkoda
- westchnęła - że milczałeś. W naszym małżeństwie nie było równouprawnienia. Zawsze odsuwałeś
mnie na dalszy plan.
Angolos słuchał jej słów z rosnącą konsternacją.
- Nie sądziłem, że tak się czułaś.
- Nie byłam zachwycona tym stanem rzeczy, ale ogromnie chciałam mieć z tobą dziecko. Sądzę, że
twoje wyznanie zasadniczo nic by nie zmieniło.
- Tak uważasz?
- Tak. Poza tym mogliśmy przecież adoptować dziecko. Jest mnóstwo dzieciaków czekających na
swój dom.
- Zdaje się, że cię nie doceniłem - rzekł powoli.
- Kiedy zamierzałeś się przyznać?
- Prawdę mówiąc, nie wiem.
Poślubił Georgie, nie wierząc do końca w jej miłość, a teraz wychodziło na jaw, że jej uczucia były
głębsze i znacznie mniej samolubne niż jego własne. A on doszczętnie je zmarnował.
- Nasze wzajemne uczucia nie mają w tej chwili większego znaczenia - odezwał się beznamiętnie.
Georgie uklękła i drobnymi ruchami zaczęła strzepywać piasek z sukienki.
- I nie są tajemnicą - uzupełniła.
POWRÓT DO GRECJI
75
Jej zdaniem, gdyby Angolos kochał ją naprawdę, nie odepchnąłby jej. Sama mimo wszystko wciąż go
kochała i tak już zostanie.
- Chcesz wiedzieć, co o tobie myślę? - zapytała.
- Porozmawiamy o tym kiedy indziej, gdy osłabną emocje.
- Co innymi słowy oznacza, że ty o tym zdecydujesz. Normalka - skwitowała, wracając do kąśliwego
tonu.
- Musimy razem zdecydować o przyszłości naszego syna.
- Nie ma takiej potrzeby - odparła z pozornym spokojem.
W rzeczywistości uwaga Angolosa przeraziła ją. W krótkim okresie styczności z klanem
Constanti-ne'ów zdążyła się przekonać, czym jest siła pieniądza. Angolosowi byłoby niezwykle
trudno odebrać jej Nicka, ale starając się o to, mógł zmienić jej życie w koszmar.
- Pozwalam sobie być innego zdania.
- Miałeś szanse na ojcostwo, Angolosie, lecz zaprzepaściłeś je. Ale to nic straconego. Nic nie stoi na
przeszkodzie, abyś płodził dzieci z kimś innym.
- Przypuszczasz, że dam tak zwyczajnie za wygraną? - spytał z furią w oczach.
- Czemu nie?
- Nie chcÄ™ innych dzieci. ChcÄ™ Nicka.
- Nie zawsze można mieć to, co się chce.
- Ocknij się, Georgette. %7łyjemy w realnym świecie.
- Twój świat nie jest moim. W moim świecie nie ma dizajnerskich sukien ani efekciarskich premier,
76
KIM LAWRENCE
nie ma ludzi, którzy oceniają cię według tego, ile masz pieniędzy i kim są twoi rodzice - mówiła za-
palczywie. - Moja rzeczywistość to wiązanie końca z końcem, udany dzień w pracy, zaparkowanie na
głównej ulicy, podrapane kolana Nicka, napady złości, wizyty u lekarza.
- A ja dopraszam się udziału w tym świecie.
Zaskoczona, popatrzyła na niego czujnie. Być może powinna dołączyć do tej listy bezsenne noce i po-
czucie winy, o którym pisze się w całej literaturze pedagogicznej.
- Ten świat nie błyszczy. Nie ma w nim splendoru.
- Splendor! - Angolos lekceważąco pstryknął palcami. - Jednak w swoim czasie uwiódł cię tak zwany
splendor mojego świata.
- Mówisz głupstwa.
- Jak to? Nie imponowało ci, że do niego należę? Widziałaś mnie w jego aureoli, a ja to
wykorzystałem.
- Nie czułam się wykorzystywana - zaprzeczyła. Nie spodobała jej się zawarta w jego słowach aluzja,
że stała się swego rodzaju bezwolną ofiarą. - Wystawne przyjęcia nie były tym, co najmocniej
pozostało mi w pamięci z naszego małżeństwa.
- A co ci pozostało?
- Na przykład ta kolacja we dwoje. Siedzieliśmy po turecku na podłodze w naszej sypialni. Pamiętasz?
To był jedyny raz, gdy Georgie pozwoliła sobie na osobiste życzenie, prosząc szefa kuchni - ku jego
zgrozie - o coÅ› z bÄ…belkami do kanapek z pastÄ… rybnÄ….
- Jeszcze jak. Pamiętam też, co było potem. A ty? - dodał, posyłając jej wzrokiem wiadomy sygnał,
który Georgie natychmiast odebrała.
POWRÓT DO GRECJI
77
- Wiesz przecież, że tak. Przeżyliśmy też trochę dobrych chwil - przyznała zduszonym głosem.
- Bardziej niż dobrych.
- Ale przyjechałeś tu, by uzyskać rozwód.
- Przyjechałem po prawdę.
- Założę się, że wolałbyś jej nie znalezć.
- Nie w tym rzecz. Mam syna... Dios mio! Moje życie kompletnie się zmieniło. Jeśli choćby przez
sekundę myślałaś, że wolałbym pozostać nadal w niewiedzy, to masz zle w głowie. Mam syna. Być
może, jestem ociężały umysłowo, ale gdy widzę cud - akceptuję go.
- Powiedziałam ci już, że możesz mieć dzieci z inną kobietą - rzuciła wojowniczo. - Na tym ci przecież
głównie zależy. Nicky ma mnie i moją rodzinę.
Z ust Angolosa popłynął gwałtownie potok greckich słów i Georgie bez trudu się domyśliła, że są to
najgorsze przekleństwa.
- Wyobrażasz sobie, że najlepiej będzie, jeśli was zostawię i poszukam jakiejś kobiety...?
- Szczerze mówiąc, zdumiewa mnie, że dotąd tego nie zrobiłeś. A może czekałeś - dodała drwiąco - aż
będziesz formalnie wolny?
- Owszem. Bardzo poważnie traktuję więzy małżeńskie.
- Doprawdy? Pamiętam, że w przysiędze małżeńskiej jest mowa o opiece nad żoną, której to opieki
jakoś od ciebie nie zaznałam. Ale niech cię to nie martwi. Nie ma tego złego, co by na dobre nie
wyszło. Przeżyłam wprawdzie szok, kiedy mnie odtrąciłeś, ale teraz wiem, że potrafię dać sobie sama
radÄ™.
Trzęsąc się ze złości, podniosła się z ziemi, ale
78
KIM LAWRENCE
[ Pobierz całość w formacie PDF ]