[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jesteś szczęśliwy?
Ponieważ nie odpowiedziałem, dotknęła mojej twarzy, włosów, piersi i powtórzyła:
 Jesteś szczęśliwy.  Tylko że to już nie było pytanie, ale zwykłe stwierdzenie faktu. Chciała, żeby
tak było.
Nie mogłem się uwolnid od tych wszystkich obrazów, które wtłoczyły się w moje oczy. Patrząc na Marcję,
widziałem ją w objęciach Kommodusa i zaraz potem nakładającą mu zatrutą potrawę, jej głos drżał tą
samą czułą nutą, którą słyszałem, kiedy zwracała się do mnie.
To, co zrobiła, zadawało kłam naukom chrześcijan. Nie uznawali gwałtu, brzydzili się występkiem,
przynajmniej powtarzali to ciągle. Nie będąc zbyt gorliwym wyznawcą, byłem bardziej chrześcijaninem
niż ona, chociażby przez swoją słabośd i brak zdecydowania, a może z innych powodów nie byłem zdolny
do zbrodni. Zwiat zawalił się, wszystko okazało się kłamstwem, a ja musiałem jakoś spróbowad istnied w
tym kłamstwie, przygniatany nim i unicestwiany, jeżeli w ogóle chciałem żyd.
 Jestem szczęśliwy  wyszeptałem poddając się pieszczocie jej dłoni. I w tej samej chwili
znienawidziłem siebie.
Zaślubiny Marcji i Eklektusa były skromne, nawet chrześcijanie odsunęli się od swojej współwyznawczyni
skalanej morderstwem.
Na przekór im Marcja zarządziła dokonanie auspicji
191
podług starego obyczaju. Wnętrzności ofiarnych zwierząt przyobiecywały nowożeocom nieskooczone
pasma szczęśliwych dni, tygodni, miesięcy i lat.
Małżonkowie zamieszkali w Mieście, Emiliusz Letus życzył sobie wsparcia Marcji w pewnych nader
delikatnych sprawach, którym nadawał bieg. Jak kukły ukazywane przez jarmarcznych szarlatanów
wyskakiwali na scenę dziejów kolejni władcy i ginęli tak szybko, że lud nie pamiętał nawet ich imion.
Każda prowincja wysuwała swoich kandydatów do diademu, legie nadgraniczne upite winem z
rozbijanych magazynów i poczuciem wszechmocy podnosiły na tarczach kolejno: Nigra, Sewera, Albina.
Próbowali rządzid Per-tynaks i Didiusz. A w tym całym zamęcie trwał zawsze Emiliusz Letus, prefekt
pretorii, i Marcja, za nimi zaś niczym dekoracja piętrzyły się ławy senatu i ojcowie ojczyzny wzdychając z
uszanowaniem usiłowali pogodzid ich życzenia z tym, czego pragnęli sami.
Ze zniecierpliwieniem i gniewem Marcja próbowała tchnąd życie w człowieka, którego zaślubiła, lecz
Eklektus był bardziej martwy niż zastygłe na pogrzebowym stosie ciało Kommodusa. Wykonywał
posłusznie jej polecenia i milczał. Mogłaby równie dobrze zaślubid kawał drzewa czy kamieo. Płakała z
upokorzenia i ponawiała swoje próby uczynienia z Eklektusa żywego człowieka.
Zefiryn, Hipolit i inni, wymazawszy Marcję ze swojej pamięci za okazane nieposłuszeostwo i samowolę,
zwrócili swoje starania w stronę Eklektusa, a ten uchwycił się ich, jak tonący chwyta się ostrza miecza.
Stał się dewotem, w burej nędzarskiej opooczy błądził wśród tłumów i głosił słowo boże. Towarzyszył mu
niby wierny pies wiecznie pijany wierszokleta, jedyny jego uczeo i kompan.
192
podług starego obyczaju. Wnętrzności ofiarnych zwierząt przyobiecywały nowożeocom nieskooczone
pasma szczęśliwych dni, tygodni, miesięcy i lat.
Małżonkowie zamieszkali w Mieście, Emiliusz Letus życzył sobie wsparcia Marcji w pewnych nader
delikatnych sprawach, którym nadawał bieg. Jak kukły ukazywane przez jarmarcznych szarlatanów
wyskakiwali na scenę dziejów kolejni władcy i ginęli tak szybko, że lud nie pamiętał nawet ich imion.
Każda prowincja wysuwała swoich kandydatów do diademu, legie nadgraniczne upite winem z
rozbijanych magazynów i poczuciem wszechmocy podnosiły na tarczach kolejno: Nigra, Sewera, Albina.
Próbowali rządzid Per-tynaks i Didiusz. A w tym całym zamęcie trwał zawsze Emiliusz Letus, prefekt
pretorii, i Marcja, za nimi zaś niczym dekoracja piętrzyły się ławy senatu i ojcowie ojczyzny wzdychając z
uszanowaniem usiłowali pogodzid ich życzenia z tym, czego pragnęli sami.
Ze zniecierpliwieniem i gniewem Marcja próbowała tchnąd życie w człowieka, którego zaślubiła, lecz
Eklektus był bardziej martwy niż zastygłe na pogrzebowym stosie ciało Kommodusa. Wykonywał
posłusznie jej polecenia i milczał. Mogłaby równie dobrze zaślubid kawał drzewa czy kamieo. Płakała z
upokorzenia i ponawiała swoje próby uczynienia z Eklektusa żywego człowieka.
Zefiryn, Hipolit i inni, wymazawszy Marcję ze swojej pamięci za okazane nieposłuszeostwo i samowolę,
zwrócili swoje starania w stronę Eklektusa, a ten uchwycił się ich, jak tonący chwyta się ostrza miecza.
Stał się dewotem, w burej nędzarskiej opooczy błądził wśród tłumów i głosił słowo boże. Towarzyszył mu
niby wierny pies wiecznie pijany wierszokleta, jedyny jego uczeo i kompan.
 Mistrz nakazywał nam kochad nieprzyjacioły nasze.  Pijany poeta kiwał solennie głową, na
znak, że słyszy i podziela myśli Eklektusa.  A ja mam w sercu nienawiśd i wstręt. Kiedy śpi, marzę o tym,
żeby znalezd w sobie dosyd siły na zaciśnięcie palców na jej gardle. Którejś nocy zrobię to na pewno.
 Eee  protestował bez przekonania poeta  tylko tak mówisz. Ty jesteś dobry.
 Mnie nie ma  skarżył się Eklektus i dawał się zaciągnąd do szynku, gdzie kołysał się godzinami
nad dzbanem, kreśląc po stole tajemnicze znaki, tropy czegoś, co nigdy nie istniało. Poeta odprowadzał
go do domu i oddawał w ręce nomenklatora. Marcja surowo nakazała, żeby odstawiad go do domu, zaś
poeta bał się Marcji i nie zamierzał łamad jej rozkazów.
Gdy władzę objął mało znany generał Septymiusz Sewer, Marcję, Eklektusa i zapaśnika Narcyza skazano
na śmierd. Zginęli tego dnia, gdy senat ogłosił ubóstwienie Kommodusa, syna wielkiego Marka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl