[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niewinnosci, zlotowlosy przyjacielu. Rozwijaj talent i nie komplikuj sobie zycia. Luli.
Poslal mu w powietrzu calusa. W tym samym momencie na drugim koncu korytarza pojawily sie nogi i
olsniewajaca reszta Menchu, która przybyla w towarzystwie Maxa, domagajac sie nowin o Montegrifie.
- Co za swinia - oznajmila, wysluchawszy opowiesci Julii. - Jutro porozmawiam z don Manuelem.
Przeprowadzimy kontratak.
Niesmialy blondynek Sergio wycofal sie pod naporem lawiny slów, z jaka Menchu zalatwila sprawe
Montegrifa, przechodzac nastepnie do van Huysa, a od van Huysa w inne rejony, a przy okazji takze do
drugiego, nastepnie zas do trzeciego kieliszka, który trzymala juz znacznie bardziej niedbale. Max palil w
spokoju, siedzac obok niczym dobrze odziany byk rozplodowy ciemnej masci. Cesar z nieobecnym
usmiechem moczyl usta w dzinie z cytryna, które osuszal z kolei chusteczka wyciagana z górnej kieszeni
marynarki. Raz po raz mrugal oczami, jakby powracal z daleka, i pochylajac sie ku Julii bezwiednie
gladzil jej dlon.
- W tym biznesie - tlumaczyla Menchu Sergiowi - ludzie dziela sie, skarbie, na tych, którzy maluja, i
tych, którzy inkasuja szmal... Rzadko sie zdarza, zeby jedna osoba robila obydwie rzeczy naraz -
rozczulona mlodym wiekiem rozmówcy wydawala z siebie przeciagle westchnienia. - Ech, wy artysci,
tacy mlodzi, jasnowlosi i w ogóle - poslala Cesarowi jadowite spojrzenie z ukosa. - Tacy apetyczni.
Antykwariusz poczul sie zawezwany ze swojej samotni.
- Nie sluchaj, mój mlody przyjacielu, glosów, które sacza trucizne w twego zlotego ducha - rzekl powoli
i posepnie, jakby zamiast rady przekazywal Sergiowi kondolencje. - Ta kobieta posluguje sie jezykiem
zmii, jak zreszta kazda. - Popatrzyl na Julie, ucalowal jej dlon i ponownie sie wyprostowal. -
Przepraszam. Jak prawie kazda.
- I kto to mówi... - Menchu poslala mu grymas. - Oto przed panstwem nasz podwórkowy Sofokles.
Czy raczej Seneka...? Chodzi mi o tego, co balamucil chlopaczków popijajac cykute.
Cesar zerknal na wlascicielke galerii, odczekal chwile, by podjac przerwany watek. Zanim przemówil,
oparl glowe na sofie i z afektacja zamknal oczy.
- Droga artysty, zwracam sie do ciebie, mój mlody Alkibiadesie, albo jeszcze lepiej, Patroklosie, czy
moze Sergiu... Droga artysty uslana jest przeszkodami, które trzeba pokonac jedna za druga, by dotrzec
do wlasnego wnetrza... Ciezkie to zadanie, jesli nie prowadzi cie pod reke zaden Wergiliusz. Chwytasz
te cieniutka parabole, mlodziencze...? Dopiero w ten sposób artysta moze zaznac wreszcie najslodszej
rozkoszy. Jego zycie przeistacza sie w czysta kreacje, niepotrzebne mu wówczas nedzne sprawy swiata
zewnetrznego. Jest juz daleko, bardzo daleko od swoich pogardy godnych bliznich. Odnajduje w sobie
przestrzen i dojrzalosc.
Odezwaly sie ironiczne wyrazy uznania. Sergio rozgladal sie po pozostalych, zaklopotany, ale pogodny.
Julia wybuchla smiechem.
- Nie zwracaj na niego uwagi. Na pewno komus ukradl te przemowe. Zawsze wszystkich nabiera.
Cesar odemknal jedno oko.
- Jestem znudzonym Sokratesem. I z oburzeniem odrzucam twoje zarzuty, jakobym malpowal cudze
slowa.
- W sumie to naprawde zabawny gosc - mówila Menchu do Maxa, który sluchal z marsem na czole, i
poczestowala sie papierosem z jego paczki. - No, przypal mi. Condottiero mio* [przyp.: Condottiero
mio (wl.) - mój kondotierze.].
Ten epitet zaostrzyl ciety jezyk Cesara.
- Cave canem* [przyp.: Cave canem (lac.) - strzez sie psa (Petroniusz, Satyricon).], mlody silaczu -
rzekl do Maxa. Tylko Julia zdala sobie sprawe, ze po lacinie canem moglo byc zarówno rodzaju
meskiego, jak i zenskiego. - Jak poswiadczaja historycy, nikogo kondotierzy nie powinni wystrzegac sie
tak bardzo, jak tych, którym sluza - popatrzyl na Julie i z humorem podal zródlo; jemu tez alkohol
zaczynal uderzac do glowy. - Z Burckhardta.
- Wyluzuj sie, Max - mówila Menchu, choc Max nie wygladal na zdenerwowanego. - Widzisz? To
nawet nie jego slowa. Stroi sie w cudze lubczyki... A moze wawrzyny?
- Akanty! - Julia nie mogla powstrzymac smiechu. Cesar spojrzal na nia skruszony.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]