[ Pobierz całość w formacie PDF ]
hrabiego? Kto panu dał taki rozkaz?
To pana nic nie obchodzi.
Widzi pan tę pięść. Powaliłaby pana na ziemię, gdybyś był oficerem, ale sierżanta nie do-
tknę. Ponieważ na nieszczęście nie mam broni przy sobie, więc muszę ulec przemocy, ale zrobię
pana za to odpowiedzialnym.
Natychmiast rzuciło się dwóch ku niemu i związało mu ręce.
A teraz te panie! rozkazał sierżant.
Co? wołała Resedilla. Przecież my nic nie zrobiłyśmy.
Poddaj się ostrzegł ją ojciec. Obrona nic nie pomoże. Pozwoliła się związać, to samo i
Emma. Jeden z żołnierzy przystąpił do Karii ze sznurem w ręku. Oczy jej zabłysły złowrogo.
Była prawdziwą siostrą Bawolego Czoła. Szybkim ruchem wyrwała mu bagnet i odskakując o
krok zawołała:
Odważcie się tylko!
Do pioruna! Tutaj są naprawdę same jadowite baby! zawołał sierżant. Powalić ją.
%7łołnierz chciał ją chwycić, więc pchnęła go bagnetem, w tej chwili jednak dostała od drugiego
uderzenie kolbą w głowę i padła nieprzytomna.
Opór przeciwko zwycięzcy? wrzasnął sierżant. Poczekajcie, zapłacicie za to! potem
zwrócił się do hrabiego pytając: Jak słyszałem pan jest bogaty?
Co za pytanie?
Bo może puściłbym pana za drobnym okupem?
Ile pan żąda?
Ile ma pan przy sobie?
Słyszałeś pan moje pytanie, więc proszę odpowiadać!
Oho! To brzmi jak rozkaz! To prawo mam teraz ja. Gdzie leżą pana dobra? Gdzie miesz-
kasz?
W stolicy.
Więc tutaj jesteś pan obcy?
Tak.
Ale pieniądze na podróż ma pan ze sobą?
Mam.
Ile?
78
Wystarczy na wykup, jeżeli syn tak wielkiego narodu naprawdę chce grać rolę bandyty.
Proszę trochę ukrócić swój język. Teraz jest wojna i my jesteśmy zwycięzcami. Jeżeli pan
sądzi, że pieniądze pańskie wystarczą na okup, musisz mieć ich wiele. Byłbym głupcem, gdybym
wyznaczał jakąś sumę. Gdzie pan je masz?
Czyli, że w rzeczywistości chce pan być rabusiem?
Wszystko jedno. Gdzie są pańskie pieniądze?
Nie czuję się w obowiązku wyjaśnień. Chce pan być złodziejem i kraść, to proszę sobie szu-
kać.
Rozkazuję panu mówić!
Przystąpił bliżej do hrabiego, ten jednak wzruszył ramionami i odrzekł tonem najwyższej po-
gardy:
Pan? Rozkazuje mnie? Zwariował! Oszalał, jak mi Bóg miły!
Nowa obraza! Już ja pana zmuszę do odpowiedzi. Położyć go i wyliczać mu tyle batów aż
zmięknie.
%7łołnierze porwali starca i obrócili na ziemi, jeden z nich jednak zawołał półgłosem z miną
śmiejącego się:
Sierżancie ja mam lepszy pomysł!
Jaki?
Może zamiast hrabiego, tym pannom wyliczymy kilka batów?
Dlaczego?
Po pierwsze to bardziej zajmujące, a po drugie hrabia będzie zmuszony, dać nam odpo-
wiedz.
Sierżant zaśmiał się i odpowiedział:
Dobry pomysł; niech tak będzie. Wezcie się do nich.
Do której?
Najlepiej do tej wskazał na Resedillę.
Boże! Czyż to jest możliwe? zawołała rozdrażniona.
Senior, proszę się opamiętać prosił Pirnero.
Dalej brać ją! brzmiał rozkaz sierżanta.
Trzech jego ludzi porwało ją. Pomimo związanych rąk broniła się z całych sił przeciw temu
grubiaństwu.
Stójcie! krzyknął hrabia. Powiem gdzie są pieniądze. Sierżant zaśmiał się ironicznie
mówiąc:
Aha! Widzi pan. Ale pańskie pieniądze nie przepadną, a obiecałem moim żołnierzom zaba-
wę, dlatego nie będę tego odwoływał. Dostaną tylko po dziesięć kijów, nie umrą od tego.
Szyderczy śmiech żołnierzy zabrzmiał na te słowa. Podeszli do Resedilli chcąc ją obalić na
ziemię. Uczucie wstydu zdwoiło jej siły, poczęła się wyrywać, krzycząc na cały głos. Broniła się
z rozpaczą, ale na próżno.
Diabelskie kreatury wrzasnął hrabia.
Pomimo swego wieku i związanych rąk rzucił się na oprawców, lecz jedno uderzenie kolbą
powaliło go na ziemię.
Dalej, kończcie! rozkazał sierżant.
Głupcy! Chcieli się zabawić, nie wiedząc, że zguba wisi nad ich głowami. Nie wyjrzeli nawet
przez okna. Widok jaki się tam przedstawiał, odebrałby im chętkę do zwierzęcych żartów i skło-
niłby ich do ucieczki.
Ostatni rozkaz sierżanta podjudził żołnierzy, udało im się wreszcie powalić na ziemię biedną
dziewczynę. Przerażona wydała z siebie taki krzyk, że Pirnero począł jęczeć i wołać po pomoc.
79
Nareszcie! zawołał jeden z żołnierzy, który ukląkł na szarpiącej się, by ją lepiej przytrzy-
mać.
Tak nareszcie! dał się słyszeć jakiś obcy głos od drzwi.
W tej samej chwili huknął strzał. Klęczący żołnierz, padł na wznak przeszyty kulą.
Stój! Co to? zawołał sierżant.
Czarny Gerard!
Podczas tych słów drżący i wspierający się o ścianę Gerard strzelił do drugiego żołnierza
trzymającego Resedillę.
Następnie rzucił na ziemię ciężką strzelbę i chwycił rewolwery. Dwa strzały jeden za drugim
powaliły jeszcze dwóch.
Sierżant stał początkowo ogłupiały. Odbyło się to wszystko tak prędko, że dopiero teraz pojął
co się stało i począł wrzeszczeć z całych sił:
Czarny Gerard! Dalej! Na niego!
Podniósł kolbę, chcąc zaatakować Gerarda, lecz że powała była niska strzelba zaczepiła się o
poprzeczną belkę. Spojrzał w górę chcąc odczepić karabin, w tej chwili jednak potknął się o trupa
żołnierza i padł na ziemię.
To uratowało Gerarda na chwilę. Jeszcze jednemu żołdakowi posłał kulkę inni jednak rzucili
się na niego i powalili na ziemię.
Ostatkiem sił wydobył nóż zza pasa, którym począł kłuć na wszystkie strony, lecz zguba zbli-
żała się, bo właśnie sierżant podniósł się z ziemi i szykując się do strzału zawołał:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]