[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podszedł do niej blisko.
- Sasho. - Jego głos był opanowany, mimo że brzmiała w nim jakaś błagalna nuta. - Proszę, powiedz
mi, że nie wiedziałaś o tym, co zrobił twój ojciec.
Czas jakby stanął dla niej w miejscu. Miała wrażenie, że w pokoju nie ma nikogo poza nią i Nickiem.
Ona i Nick... I wtedy usłyszała swój własny, zduszony głos:
- Nie mogę.
Odskoczył od niej jak oparzony.
- Nick, ja ci wytłumaczę...
- Przestań, nie chcę już nic wiedzieć - przerwał jej. -Ale...
- Czy w ten pokrętny sposób chciałaś się na mnie odegrać? - Patrzył na nią z pogardą w oczach. -
Bardzo ładnie, Sasho.
Dom marzeń
143
- Odegrać? O czym ty mówisz?
- O naszym pocałunku, wtedy na tarasie, siedem lat temu. Poczułaś się przeze mnie upokorzona, więc
chciałaś mi odpłacić! Chciałaś się zemścić!
- Nie! - wyszeptała przez łzy.
- A ja myślę, że tak - syknął, odwracając głowę.
W tym momencie Sasha zdała sobie sprawę, że to już naprawdę koniec. Nie chciał słuchać jej
wyjaśnień. Nawet nie przyszło mu do głowy, że mogły być jakieś okoliczności łagodzące. Czyż mogła
go jednak za to winić? Ukryła twarz w dłoniach i wybiegła z sali.
- Przykro mi, figłio mio - rzekł Cesare, kładąc dłoń na ramieniu Nicka.
- Nie tak jak mnie - odparł, czując w piersi dławiący ból. Całkowicie ufał Sashy, jak nigdy żadnej
kobiecie. Powinien był przewidzieć, że to się tak skończy.
- Muszę się zobaczyć z Porterem - oświadczył Cesare zdecydowanie.
Alex natychmiast poderwał się z miejsca.
- Nie, tato, my się tym zajmiemy. Cesare pokręcił głową.
- Chcę, żeby mi spojrzał w twarz. Był moim przyjacielem, a okazał się zdrajcą.
Alex nie dawał za wygraną. Wiedział, ile ta sprawa kosztuje ojca.
- To może być dla ciebie zbyt trudne, tato. W twoim stanie nie powinieneś się denerwować. Pojadę z
Mattem do Portera, a Nick odwiezie cię do domu.
144
Maxine Sullivan
- Nie - zaprotestował niespodziewanie jego młodszy brat. - To ja pojadę do Portera.
Alex kiwnął głową.
- W takim razie Matt cię odwiezie, tato.
Cesare próbował oponować, narzekał, że obchodzą się z nim jak z jajkiem i traktują go, jakby był
dzieckiem, ale doskonale wiedział, że dla swojego własnego dobra nie powinien się widzieć z byłym
przyjacielem, przynajmniej nie teraz. Opuścił biuro w towarzystwie najmłodszego syna, a w tym
czasie Nick i Alex byli już w drodze do posiadłości Blake'ów.
Sally zbladła, kiedy zobaczyła ich w drzwiach. Było aż nadto oczywiste, że nie wpadli z towarzyską
wizytą. Porter również pobladł, wstając od stołu, przy którym jadł obiad. Alex odezwał się pierwszy.
- Przyszliśmy ci powiedzieć, że zawiadomiliśmy władze o twoim oszustwie w sprawie przetargu.
Sally załkała za plecami męża, ale nikt nie zareagował.
- Sasha wam powiedziała, tak? - krzyknął Porter, cały czerwony na twarzy. - Powinienem był
wiedzieć, że nie można ufać nawet własnej córce. Kilka dni temu dowiedziała się o tym i straszyła, że
jeśli sam się nie przyznam, to wam wszystko powie, podła dziewucha.
Nick znieruchomiał.
- Coś ty powiedział?
- A to, że moja własna córka zamierzała donieść na swojego ojca, starego, schorowanego człowieka.
Możesz to sobie wyobrazić?
Dom marzeń
145
- Mogę - prychnął Nick i rzucił krótkie, porozumiewawcze spojrzenie bratu. Alex kiwnął głową.
- Wez mój samochód - powiedział, wręczając mu klucze. - Ja jeszcze muszę porozmawiać z panem
Blakiem.
Iris wystarczyło, że zobaczyła czerwone, załzawione oczy Sashy, by się domyślić, że stało się coś
niedobrego.
- Pani Valente, czy mogę pani jakoś pomóc? - spytała ostrożnie. - Czy coś się stało?
Sasha o mało nie wybuchła płaczem. Stało się bardzo wiele i nic już nie można było na to poradzić.
- Zle się pani czuje? Czy mam wezwać lekarza?
- Nie, chcę tylko zostać sama, Iris.
- Jak pani sobie życzy, pani Valente - odparła cicho gospodyni.
Sasha wiedziała, co musi zrobić. Ani w tym domu, ani w życiu Nicka nie było już dla niej miejsca. Nie
mogła czekać, aż jej mąż sam przyjdzie i wyrzuci ją stąd pośród bolesnych słów i wyrzutów.
Zdjęła z szafy walizkę i pospiesznie zaczęła wrzucać do niej swoje rzeczy. Po resztę kogoś przyśle, a
może odda wszystko na cele charytatywne? Lepiej nie mieć nic, co będzie jej przypominało to
małżeństwo i wszystkie cudowne chwile, które spędziła z Nickiem.
- Proszę pani? - usłyszała nagle głos Iris zza drzwi.
- Wejdz, proszę.
Oczy gospodyni zrobiły się okrągłe jak spodki, kiedy zobaczyła na łóżku walizkę, ale nie
skomentowała tego ani słowem, ani miną.
146
[ Pobierz całość w formacie PDF ]