[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziarz! Z roku na rok z nim gorzej.
 No wiesz&  Tommy usiadł na podsuniętym krześle i przyjął papierosa.  Wła-
śnie się zastanawiałem, czy& wprawdzie szansę są bardzo znikome, ale może wiesz coś
o nieczystych sprawkach niejakiego Ecclesa, adwokata z firmy Partingdale, Harris, Loc-
keridge i Partingdale?
 Patrzcie, patrzcie  mruknął człowiek zwany Ivorem Smithem, unosząc brwi.
Były to brwi jakby stworzone do unoszenia; końce bliższe nosa szły ostro w górę, a te
przy skroniach opadały w dół, ciągnąc się niemal w nieskończoność. Ich właściciel przy
najmniejszym zdziwieniu wyglądał, jakby doznał ciężkiego szoku.  Więc nadziałeś się
gdzieś na Ecclesa, tak?
 Problem w tym, że nic o nim nie wiem.
 I chciałbyś się dowiedzieć.
 Tak.
 Hm. Dlaczego przyszedłeś z tym do mnie?
 Zobaczyłem na ulicy Andersena. Dawno go nie wdziałem, ale mimo to rozpozna-
łem. Zledził kogoś, kto wyszedł z budynku, który dopiero co opuściłem. Mieszczą się
tam dwie kancelarie prawnicze i jedna firma rachunkowa. Oczywiście śledzona osoba
mogła wyjść z każdej z tych firm, ale człowiek, który oddalał się ulicą, wyglądał mi na
Ecclesa. I tak sobie pomyślałem: czyżby szczęśliwy traf zrządził, że akurat jemu Ander-
sen poświęca tyle uwagi?
 Hm. No cóż, Tommy, zawsze byłeś dobry w rozwiązywaniu zagadek.
 Kim jest Eccles?
 Nie wiesz? Zupełnie nie masz pojęcia?
 Nie mam. Chciałem po prostu zasięgnąć u niego informacji na temat starszej
pani, która niedawno opuściła jeden z domów opieki. Adwokatem, który załatwiał jej
sprawy, był właśnie Eccles. Robił to przy zachowaniu wszelkich form i bardzo kompe-
tentnie. Chciałem dostać od niego adres tej pani, ale powiedział mi, że go nie ma. Cał-
kiem możliwe, że nie ma, a jednak coś mi nie daje spokoju. Bo widzisz, na nim urywa
się wszelki ślad.
 A ty chcesz ją odnalezć?
 Tak.
 Chyba nie na wiele ci się przydam, choć zrobię, co w mojej mocy. Eccles to bar-
dzo znany adwokat. Cieszy się doskonałą opinią, osiąga znaczne dochody i ma mnó-
stwo godnych szacunku klientów. Z jego usług korzystają właściciele ziemscy, specjali-
ści wysokiej klasy, emerytowani wojskowi, generałowie, admiralicja i tak dalej. Po pro-
stu wcielona uczciwość. Z tego, co mówisz, nie wyobrażam sobie, by mógł działać ina-
107
czej niż ściśle w granicach prawa.
 A jednak się nim interesujesz.
 O tak, jesteśmy bardzo zainteresowani panem Jamesem Ecclesem.  Ivor Smith
westchnął.  Obserwujemy go od co najmniej sześciu lat, ale nie zrobiliśmy wielkich
postępów.
 Ciekawe. Zapytam jeszcze raz: kim właściwie jest pan Eccles?
 Masz na myśli: o co go podejrzewamy? Cóż, żeby określić to jednym zdaniem:
uważamy go za mózg najlepiej zorganizowanej bandy przestępców w tym kraju.
 Działalność kryminalna?  zdziwił się Tommy.
 Ależ tak. I bynajmniej nie w rodzaju płaszcza i szpady. Nie chodzi też o sprawy
wywiadu czy kontrwywiadu. Ot, po prostu najzwyklejsze w świecie przestępstwa. Z te-
go, co dotąd udało się ustalić, wynika, że człowiek ten nigdy w życiu nie naruszył pra-
wa. Niczego nie ukradł, nie popełnił fałszerstwa, nie sprzeniewierzył żadnych fundu-
szy, słowem, nie mamy przeciwko niemu żadnych dowodów. A mimo to, kiedy docho-
dzi do zorganizowanego rabunku na wielką skalę, zawsze gdzieś w tle czai się nieskazi-
telny pan Eccles.
 Sześć lat&  mruknął z namysłem Tommy.
 A może i jeszcze dłużej. Minęło trochę czasu, zanim wpadliśmy na pewne sche-
maty. Napady na banki, kradzieże biżuterii, wszystko, gdzie można liczyć na duże pie-
niądze. Istnieje grupa fachowców, w której każdy działa według określonego wzoru.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że robotę planuje zawsze ten sam mózg. Ci, którzy kieru-
ją całym przedsięwzięciem i wykonują zadania, nie muszą w ogóle o niczym myśleć. Po
prostu idą, gdzie im się każe, i spełniają rozkazy. A pracę myślową odwala za nich kto
inny.
 Jak wpadliście na Ecclesa?
Ivor Smith kręcił w zamyśleniu głową.
 Za długo by mówić. Ten człowiek ma mnóstwo znajomych i przyjaciół. Z jedny-
mi grywa w golfa, inni zajmują się jego samochodem, są firmy maklerskie, które dzia-
łają w jego imieniu, są też spółki o nieposzlakowanej reputacji, stanowiące przedmiot
jego zainteresowań. Plan staje się coraz bardziej przejrzysty, ale nie udział w nim pana
Ecclesa, poza tym, że jego nieobecność przy pewnych okazjach aż bije w oczy. Wielki,
sprytnie zorganizowany napad na bank (nawiasem mówiąc, nie szczędzono kosztów)
łącznie z ucieczką z miejsca przestępstwa i tak dalej  i gdzie podziewa się pan Eccles
podczas całej akcji? W Monte Carlo albo w Zurychu, a może łowi łososie w Norwegii.
Można być w stu procentach pewnym, że nie uświadczy się go w promieniu stu mil od
miejsca przestępstwa.
 A jednak go podejrzewacie.
 O tak, w duchu jestem przekonany o jego winie. Ale czy go kiedy złapiemy, to inna
108
sprawa. Ani ten, kto przekopał tunel pod podłogą banku, ani ten, kto uciszył strażnika,
ani kasjer, który siedział w tym od początku, ani dyrektor banku, który dostarczał infor-
macji  żaden z nich nie znał Ecclesa, a prawdopodobnie nie widział go nigdy na oczy.
Z całego łańcucha ludzi każdy zna co najwyżej jedno kolejne ogniwo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl